Nie jestem osobą, która na każdym kroku opowiada o rodzinnych sprawach i narzeka. Ale czuję, że niedługo może mnie do tego doprowadzić życie. Zachowanie mojej synowej sprawia, że przy niej sama wychodzę na anioła — choć, nie ukrywam, w młodości i ja miałam swoje drobne grzeszki. Tyle że w porównaniu z „wyczynami” żony mojego syna, to były naprawdę niewinne sprawy

Mój syn ożenił się kilka lat temu, a dziewięć miesięcy później na świat przyszła ich córeczka. W czasie ciąży synowa była bardzo kapryśna i ganiała mojego syna po sklepach bez opamiętania. Raz zachcianka na arbuza w środku nocy, innym razem na egzotyczne krewetki. Syn, jak to syn — starał się spełniać wszystkie jej życzenia i nigdy jej nie odmawiał. Myśleliśmy, że po narodzinach dziecka to się zmieni, że dojrzeje i się uspokoi. Nic bardziej mylnego.

Po urodzeniu córeczki zajmowała się nią może przez dwa miesiące — i koniec. Oświadczyła, że ma dość pieluch, kaftaników i codziennej rutyny, że jest zmęczona i potrzebuje odpoczynku. Wychowałam syna na empatycznego i wrażliwego człowieka, więc z troski o żonę poprosił mnie, żebym zajęła się wnuczką przez kilka dni, aby synowa mogła „naładować baterie”. Nie potrafiłam odmówić — w końcu bardzo kocham moją wnuczkę.

W czasie gdy ja opiekowałam się maleństwem, synowa relaksowała się w salonach kosmetycznych i spędzała pół dnia u fryzjera. Co więcej — gdy wracała do domu, nie zajmowała się ani dzieckiem, ani domem, tylko kładła się spać. Jej „kilkudniowy odpoczynek” przeciągnął się do całego tygodnia. Wstać przed jedenastą? To było rzadkością. Masaże, zabiegi, wyjścia — a ja zostałam ze wszystkim sama. Cały dom i dziecko spadły na mnie.

Mój syn przez ten czas próbował dogodzić nam obu, żeby nikogo nie urazić. Szczerze mówiąc, nie do końca go rozumiem. Czy naprawdę potrzebna mu jest żona, która całymi dniami gdzieś znika i jakby zapomniała, że ma dziecko? Zastanawiałam się nawet, czy ona była taka już przed ślubem, czy dopiero teraz to wyszło na jaw. Coraz bardziej skłaniam się ku temu, że przed małżeństwem po prostu nie widział, jak wygląda jej podejście do codziennych obowiązków. Teraz jednak jest rodzina, jest dziecko — a rozwód nie rozwiąże problemu.

Czasem patrzę na syna i widzę, że jest mu przykro, że coś go boli, ale milczy i nic nie mówi żonie. Dlaczego? Tego nie wiem.

Coraz częściej zastanawiam się, jak w sposób taktowny i rozsądny postawić synową do pionu, żeby jednocześnie nie zranić mojego syna. W końcu to jego wybór, a ja mogę wyjść na osobę, która go nie wspiera. Rozmowa z nią też nie zapowiada się łatwo — ma wybuchowy charakter i szybko się unosi. Proszę, podpowiedzcie: co powinnam zrobić w takiej sytuacji?

Spread the love