Teściowa ciągle robi mi uwagi, że jestem złą matką, najgorszą żoną. Mąż nigdy nie powie jej ani słowa. Ciągle mówi, że za wcześnie oddaliśmy synka do przedszkola, ale sama ani razu nie została z naszym dzieckiem. A ja będę kochać swoją synową, będę jej we wszystkim dogadzać

Po prostu zupełnie nie rozumiem mojej teściowej. Ta kobieta zawsze nas ocenia, a sama w żaden sposób nam nie pomaga. Skąd w człowieku w jej wieku może być tyle negatywnych emocji wobec własnych dzieci? Czy naprawdę myśli, że w ten sposób pomoże nam i sprawi, że nasze życie rodzinne będzie lepsze? Jestem naprawdę zmęczona słuchaniem tej ciągłej krytyki dotyczącej wychowania mojego dziecka. Mówi, że za wcześnie oddaliśmy dziecko do przedszkola. Że źle uczymy je czytać. A jeśli uczymy po jej metodzie, to z kolei przesadzamy i nie dajemy dziecku odpocząć. Ile można? I jeszcze mój mąż, który nigdy nie potrafi sprzeciwić się swojej matce. To dla mnie po prostu niezrozumiałe i z każdym dniem coraz bardziej nie chcę z nią rozmawiać ani jej widzieć.

I gdyby jeszcze w czymś naprawdę nam pomagała, a nie tylko swoimi radami. W rzeczywistości nie pomoże ani groszem, ani nie pójdzie na spacer, gdy jesteśmy zajęci. Krytykuje nas bez końca, a jednocześnie mówi, że wszystko powinniśmy robić sami. Mam wrażenie, że chce nas wychowywać, zapominając o wspólnym dobru — o naszym synu. Czy naprawdę tak trudno pójść z wnukiem na spacer? Na pewno by mu to nie zaszkodziło, a przynajmniej spędziłby trochę czasu ze swoją babcią.

Najdziwniejsze jest to, że czasami zaczynam nawet zastanawiać się nad jej słowami. Może naprawdę jesteśmy złymi rodzicami i ma rację? Jednak kilka rozmów z moją mamą i przyjaciółkami przywraca mnie do rozsądku. I od razu rozumiem, że problem jest przede wszystkim w niej, a nie w nas. Może nie jesteśmy najlepszymi rodzicami, bo nigdy nie zajmowaliśmy się pedagogiką, ale na pewno nie jesteśmy też najgorszymi.

Moja mama mówi, że kiedy byłam mała, oni z tatą też popełniali wiele błędów. A mimo to wyrosłam na dobrą osobę. Nie mam problemów z samooceną ani żadnych innych problemów. Jestem zdrową, dobrze wychowaną kobietą. I za to mogę dziękować tylko swoim rodzicom, którzy też nie byli idealni.

Przyjaciółki mówią, że teściowa zawsze będzie mieć do mnie jakieś pretensje — bez tego relacje rodzinne podobno nie istnieją. Matki ich mężów zachowują się wobec nich dokładnie tak samo, jak moja wobec mnie. To dziwne, ale wygląda na to, że to już pewien standard. Czy naprawdę ja też będę taka, gdy mój syn się ożeni, i będę w jego żonie widzieć same wady? Smutno o tym myśleć, że dożyję takiego momentu.

Tak czy inaczej, chciałabym tylko, żeby to wszystko się skończyło. Naprawdę jesteśmy z mężem zmęczeni i nie potrzebujemy żadnych rad, tym bardziej jeśli od teściowej nie ma żadnej pomocy. Jedyne, czego potrzebujemy — to czas i wolność. Ze wszystkim innym poradzimy sobie sami.

Spread the love