Kiedyś, gdy mój mąż był u swoich rodziców, zajrzałam z ciekawości na jego profil w mediach społecznościowych. Prawie wszystkich znajomych tam kojarzyłam – poza jedną kobietą. Trudno było jej nie zauważyć: ciemnowłosa, długie jak z reklamy włosy, bardzo atrakcyjna. Ale nie to mnie uderzyło. Szczerze mówiąc, od razu wzbudziła moją niechęć, choć starałam się przewijać dalej. I nagle, kilka zdjęć później, widzę ją w eleganckiej sukience… a tło fotografii to łazienka w naszym mieszkaniu! Zamurowało mnie. Siedziałam tak cztery godziny, zanim w końcu wstałam i poszłam sprawdzić naszą łazienkę

Cała historia zaczęła się jakieś trzy miesiące temu. Mój mąż nigdy nie był fanem internetu – co najwyżej coś sprawdzał na Onecie – a tu nagle zakłada konto na Facebooku. Dziwne. Od razu zaczął dodawać znajomych, których ja w ogóle nie znałam. My poznaliśmy się dopiero po studiach, kiedy oboje pracowaliśmy w jednej firmie. Kilka dni później powiedział, że idzie na spotkanie „ze starymi kumplami ze szkoły”.

Nie podejrzewałam nic złego. Sama często wychodziłam z koleżankami do Costa Coffee albo do kina w Galerii Krakowskiej. Ale z czasem on coraz częściej znikał z domu, zawsze z tym samym tłumaczeniem: „spotykam się ze znajomymi”.

Dwa dni temu postanowiłam sprawdzić dokładniej, kim są ci jego nowi znajomi. Lista była krótka, większość znałam – poza jedną dziewczyną. Kliknęłam jej zdjęcia. I znów – piękna brunetka, włosy po pas, uśmiech jak z okładki magazynu. Poczułam ukłucie zazdrości, ale przewijałam dalej. I wtedy trafiłam na to zdjęcie. Nasza łazienka, różowy ręcznik, nawet butelka szamponu z Rossmanna w rogu. To nie mogło być przypadkowe podobieństwo.

Siedziałam jak wmurowana przed ekranem. Przez cztery godziny przewracałam w głowie wszystkie możliwe scenariusze. Mąż był wtedy u swoich rodziców, więc niczego nie widział.

Później trochę ochłonęłam i zaczęłam analizować. Od roku jesteśmy małżeństwem, układało się dobrze, nigdy nie miałam powodów, by podejrzewać zdradę. A jednak… kiedy to się mogło wydarzyć?

Nie wiem, co teraz zrobić. Nie mogę zapytać wprost, bo kiedyś – po jednej kłótni – obiecaliśmy sobie, że nie będę wchodzić w jego prywatne sprawy. Ale nie potrafię tego tak zostawić. To wygląda bardzo źle.

Może ktoś podpowie, jak się w takiej sytuacji zachować? Bo dla mnie to się w głowie nie mieści…

Spread the love