Syn niedługo się żeni. Powiedział mi o tym w krótkiej rozmowie telefonicznej. Przekazał swoje plany, ale na wesele mnie stanowczo nie zaprasza. Nie rozumiem, jak można tak potraktować własną matkę.
Wiem, że sama jestem sobie winna w tej sytuacji. Ale zrozumieją mnie te kobiety, które – tak jak ja – widzą, że syn wybiera nieodpowiednią dziewczynę i próbują uchronić go przed błędnym krokiem. Ja też próbowałam ostrzec syna, by nie popełnił pomyłki.
Moje starania nic nie dały i teraz zraziłam do siebie nie tylko przyszłą synową, ale i własnego syna. Nie wiem, co mam dalej robić, bo naprawdę chciałam tylko dobrze.
Mam dwóch synów. Starszy zdecydował się na ślub zaraz po wojsku – stęsknił się za dziewczynami i wybrał pierwszą lepszą. Miasteczko u nas nieduże, więc od razu opowiedziano mi o przeszłości tej dziewczyny. Byłam w szoku i od razu jej nie polubiłam.
Kiedy przyprowadził ją do domu, od razu poczułam niechęć. Żuła gumę, jakby specjalnie, żeby mniej ze mną rozmawiać. Powiedziałam synowi, żeby ta „królowa” trzymała się od nas z daleka. Nawet młodszy syn, który miał wtedy szesnaście lat, śmiał się z tego wyboru.
A co mogłam zrobić, gdy się dowiedziałam, że młodzi już złożyli dokumenty w urzędzie stanu cywilnego i zamówili lokal na wesele? Teściowie wszystko opłacili, ja nie dołożyłam ani złotówki. Oni byli szczęśliwi, że w ogóle udało im się wydać córkę, bo przecież nikt inny jej nie chciał.
Od początku im się nie układało. Wynajmowali mieszkanie, między nimi co chwila były kłótnie. Synowa nie zmieniła swojego trybu życia – wieczorami często wychodziła ze znajomymi, wracała nietrzeźwa. W mieszkaniu panował bałagan. Najgorsze było to, że mój syn, który wcześniej nawet nie patrzył na alkohol, też zaczął pić.
Po każdej awanturze synowa wyrzucała go z mieszkania. Wracał do mnie ponury, często pijany. Wyspał się, zadzwonił do żony i znowu do niej biegł. Czułam, że syn ginie, już w pracy zaczęły się u niego problemy. Ileż można tak żyć?
Z koleżanką głowiłyśmy się, jak go ratować. Dowiedziałam się, że żona spotyka się z innym facetem. Powiedziałam o tym synowi. Uwierzył, odszedł od niej, nawet się rozwiódł. Już się cieszyłam, a tu była synowa zaczęła się tłumaczyć, że to nie była żadna zdrada, tylko flirt. I mój syn znowu się nabrał. Wrócił do niej i ponownie złożyli dokumenty w USC!
Ślub niedługo. A ja mam z nim kontakt tylko przez krótkie rozmowy telefoniczne. Powiedział mi o planach, ale na wesele mnie nie zaprasza.
Może i nie paliłam się do tego wesela, ale sam fakt… To co, ja już zupełnie jestem wykreślona z jego życia? Synowej nie znoszę, ale przecież to mój syn jest dla mnie najważniejszy! Chciałam tylko dobrze, pokazałam mu, kim ona naprawdę jest. A jeśli mimo to go do niej ciągnie, to przecież nie powinien palić mostów z matką!
Szczerze mówiąc, jestem w rozpaczy. Najpierw nie zapraszają mnie na wesele, potem pewnie nie dadzą mi nawet zobaczyć wnuków. Tak, wtrącałam się w jego życie, ale przecież zawsze będę jego matką!
