Moja mama wiedziała, że mój narzeczony nie jest zamożny, ale od razu powiedziała, że nie dołoży ani złotówki do wesela i sama na nie nie przyjdzie. Pewnego razu poszliśmy z narzeczonym w odwiedziny do rodziny – tam, przy stole, siedziała moja mama. Wieczór skończył się fatalnie. Nawet nie wiem, jak mam to opowiedzieć przyszłym teściom
Mama zawsze była dla mnie najbliższą i najdroższą osobą. Wspierała mnie w każdej sytuacji, pomagała, nigdy nie odwracała się plecami. A teraz, kiedy jestem o krok od swojego kobiecego szczęścia, ona nie tylko mnie nie wspiera, ale wręcz próbuje to szczęście zniszczyć. W jej oczach liczą się tylko pieniądze i status, nic innego dla niej nie istnieje. Nie wiem, jak ją przekonać, że życie to coś więcej niż konto w banku. Łzy same napływają mi do oczu – nie sądziłam, że w tak ważnym momencie zostanę bez jej wsparcia i poczuję się jak sierota.
Ojca straciłam bardzo wcześnie, prawie go nie pamiętam. Mamie było ciężko, ale zawsze mogła liczyć na pomoc dziadków – zarówno z jej strony, jak i od strony taty. Nigdy nam niczego nie brakowało. Jednak mama uważała inaczej – powtarzała, że szczęście jest w ilości pieniędzy, a nie w czymkolwiek innym. Od dziecka mówiła, że muszę mieć męża bogatego, z koneksjami i pozycją. Innej opcji nawet nie chciała słyszeć.
Udało jej się też przekonać część rodziny, że tylko „dobrze ustawiony” zięć jest warty zachodu. Ja w tym czasie dobrze się uczyłam, a mama chętnie inwestowała w korepetycje. Dostałam się bez problemu na prawo, co bardzo ją ucieszyło – uważała, że to idealne środowisko, by znaleźć partnera „na poziomie”. Myślałam, że dzięki temu da mi trochę więcej swobody.
Wkrótce poznałam sąsiada z nowo wybudowanego bloku obok. Nazywał się Darek. Miał dobry samochód, własne mieszkanie, często mnie podwoził na zajęcia. Spodobał mi się, choć nie przez jego majątek, tylko dlatego, że wydawał się rozsądny i samodzielny.
Niestety szybko się okazało, że to pozory. Darek lubił wygodę, nie zamierzał się ograniczać ani brać większej odpowiedzialności. Raz mówił, że chce zamieszkać razem, innym razem – że jest jeszcze za młody, by „gnić w domu na kanapie”. Nie podobało mi się jego towarzystwo, a on nie planował poważnych kroków. Coraz częściej myślałam, że rodzina i stabilizacja wcale go nie interesują.
Mama jednak nie miała wątpliwości – radziła mi urodzić dziecko, by „przywiązać” Darka do siebie. Ta rada wydawała mi się absurdalna. Nie chciałam zostać matką z kimś, komu nie ufam. W końcu zdecydowałam się rozstać, co dla mamy było ciosem – chyba uznała, że to tylko mój kaprys.
Żeby odciąć się od całej sytuacji, pojechałam z przyjaciółką na wyjazd szkoleniowy. Tam poznałam Szymona – wysokiego, wysportowanego chłopaka o jasnych oczach i spokojnym charakterze. Pracował jako ochroniarz w supermarkecie naprzeciwko mojego biura. Szybko odkryłam, że mamy podobne wartości. Szymon był zupełnym przeciwieństwem Darka – otwarty, odpowiedzialny, nastawiony na rodzinę i dzieci. Nigdy się nie kłóciliśmy – sporne kwestie rozwiązywał spokojną rozmową. Czułam się przy nim bezpiecznie i spokojnie.
Jedyną osobą, której Szymon nie potrafił do siebie przekonać, była… moja mama.
Gdy zobaczyła wynajęte mieszkanie, do którego się wprowadziłam, wpadła w szał. Powiedziała, że skazuję się na biedę, bo Szymon nigdy nie będzie dobrze zarabiał i nie jest mnie wart. Odmawiała rozmowy z nim, a podczas rodzinnych spotkań rzucała sarkastyczne uwagi. Naciskała, żebym wróciła do Darka.
Kiedy Szymon mi się oświadczył, byłam najszczęśliwsza na świecie. Ale mama… urządziła awanturę. Oświadczyła, że nie da ani złotówki na wesele, nie pobłogosławi związku i nie przyjdzie na ślub. Twierdziła, że mam jeszcze „rozsądną alternatywę” w postaci sąsiada.
Szymon poczuł się dotknięty, wyszedł. Musiałam go gonić, przepraszać za zachowanie mamy. Zamiast radości z zaręczyn pojawił się smutek i stres.
Mama wciąż jest dla mnie najbliższą osobą – zawsze była oparciem. Ale teraz nie rozumiem, jak mam żyć bez jej wsparcia i ciepłych słów, a jednocześnie nie stracić człowieka, którego kocham. Schudłam od stresu, źle sypiam. Szymon martwi się i nie wie, jak znaleźć wspólny język z przyszłą teściową. A mama… nie chce słuchać nikogo.
