Kiedy teściowa zachorowała, ja i druga synowa dyżurowałyśmy przy niej w szpitalu na zmianę, nocując i opiekując się nią. Zowica niezbyt chętnie zajmowała się matką, bo uważała, że to obowiązek synowych. A potem nagadała swojej matce takich rzeczy na mój temat, że do dziś ze sobą nie rozmawiamy
Z mężem jesteśmy razem od dziesięciu lat. Pierwsze trzy z nich mieszkaliśmy z jego rodzicami, siostrą i bratem, który wtedy był jeszcze kawalerem. Całe gotowanie dla wszystkich spadało na mnie. Gdy spodziewaliśmy się gości, teściowa wymagała, żeby wszystko było domowe, a nie kupione w sklepie – trzy rodzaje przystawek, trzy rodzaje sałatek i trzy różne desery.
Nigdzie praktycznie nie wychodziliśmy. Kiedy prosiliśmy o pozwolenie na spacer, ona nie zgadzała się i mówiła, że wymyślam preteksty, „żeby tylko nie sprzątać”. Było mi przykro.
Niedawno teściowa trafiła do szpitala. Ja i druga synowa opiekowałyśmy się nią na zmianę, również w nocy. Po wypisie też siedziałyśmy u niej na zmianę – ja, druga synowa i siostra męża. Ale zowica nadal uważała, że opieka nad matką to wyłącznie zadanie synowych. Powiedziała to wprost mojemu mężowi:
– Niech twoja żona zna swoje miejsce. Czy ja mam prać ubrania rodziców i zajmować się mamą? Ona jest synową – to jej obowiązek.
Na to mój mąż odpowiedział:
– To wy z mężem, wysysając z rodziców pieniądze, doprowadziliście mamę do tego stanu.
Siostra męża przekazała matce tylko tę ostatnią wypowiedź. Wkrótce teściowa zadzwoniła do mnie z pretensjami, że to moja wina, bo „nastawiłam męża przeciwko siostrze”. Wieczorem obdzwoniła całą rodzinę i zaczęła domagać się, by mój mąż przeprosił siostrę. A ja… zostałam obsmarowana, podczas gdy siostrze męża wszystko uszło na sucho.
Przez długi czas nie odzywałam się do niej – żal był zbyt duży. Do teściowej jeździłam tylko z obowiązku, zmuszając się, by pomagać i sprzątać. Było mi bardzo przykro.
Potem siostra męża poskarżyła się matce, że jestem dla niej oschła. Mąż w końcu powiedział matce, co ona o nas mówiła. Teściowa, mimo że wiedziała prawdę, nie zażądała od swojej córki przeprosin. Znów to ja usłyszałam:
– I co, przez to nie będziesz z nią rozmawiać?
Ona w ogóle nie uważa, że siostra męża powinna przeprosić. W dodatku teściowa ciągle wysyła mężowi wiadomości, że „brat i siostra powinni być dla niego na pierwszym miejscu, bo tylko oni mu pomogą”.
A żona? Wynika z tego, że żona jest tylko od problemów? Chyba teściowa zapomniała, że sama też jest czyjąś żoną.
Jestem już tym wszystkim potwornie zmęczona. Nie chcę ich ani widzieć, ani znać. Niech mąż jeździ do nich, ile dusza zapragnie, ale mnie oni ani nie rozumieją, ani rozumieć nie chcą. Jest mi z tym bardzo źle. Przez nich nie potrafię cieszyć się życiem.
