W swoje 40. urodziny poznałem Halinę. Okazało się, że urodziliśmy się tego samego dnia, tylko Halina była o dwa lata młodsza. Dlatego tak się złożyło, że świętowaliśmy w tym samym czasie, w tej samej restauracji. Od razu mi się spodobała – emanowała kobiecością i spokojem. Gdyby nie dwie moje pierwsze żony, nigdy nie potrafiłbym docenić tak, jak należy, mojej trzeciej żony

W wieku 52 lat doszedłem do wniosku, że nie zawsze umiemy doceniać ludzi, którzy są obok nas. Byłem żonaty trzy razy i mam pięcioro dzieci z trzech różnych małżeństw.

Po raz pierwszy ożeniłem się w wieku 20 lat z dziewczyną z mojej rodzinnej wsi. Wróciłem wtedy z wojska, a Maria oczarowała mnie swoją urodą – czarne oczy jak węgielki, warkocz aż do pasa. Urządziliśmy huczne wesele, zaprosiliśmy pół wsi. Wszystko było dobrze… dopóki nie zamieszkałem z Marią i jej rodzicami. Trafiłem „na zięcia” i zaczęły się problemy.

Wkrótce urodziła się nasza córeczka – byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Ale Maria… już nie. Zaczęła mnie oskarżać, że to przeze mnie i moje pragnienie dzieci jej figura się zmieniła. Rzeczywiście trochę przytyła, ale ja tego nawet nie zauważyłem i nigdy nie komentowałem jej wyglądu.

Ona jednak miała do mnie coraz więcej pretensji – cokolwiek zrobiłem, zawsze było źle. Teściowa też nie milczała i we wszystkim popierała swoją córkę. Nawet kiedy Maria mnie zdradziła, teściowa stwierdziła, że to moja wina – bo rzekomo nie okazywałem jej córce wystarczającej uwagi.

Rozwiedliśmy się, gdy nasza córeczka miała trzy latka. To Maria nalegała, żebym się wyprowadził, bo chciała zamieszkać z tamtym mężczyzną.

Zabrałem swoje rzeczy i przeniosłem się do miasta. Dostałem pracę w fabryce, mieszkałem w akademiku. Tam poznałem Olgę, która została moją drugą żoną. Z Olgą doczekaliśmy się syna. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ciągłe problemy finansowe. Olga nieustannie powtarzała, że powinienem zarabiać więcej. Sam wiedziałem, że nie możemy wiecznie mieszkać w jednym pokoju w akademiku, ale nie miałem pomysłu, jak to zmienić.

Z Olgą przeżyliśmy prawie 10 lat. W końcu oznajmiła, że wyjeżdża do Włoch do pracy, żeby pokazać mi, jak zarabiać prawdziwe pieniądze, by synowi niczego nie brakowało. Pojechała, a syn został ze mną. Było mi ciężko radzić sobie z nastolatkiem, bo większość czasu spędzałem w pracy.

Syn był zdany tylko na siebie, a Olga sypała mu pieniędzmi z zagranicy. W końcu chłopak przestał mnie słuchać i wplątał się w złe towarzystwo. Straciłem autorytet w jego oczach, bo matka stale mu powtarzała, że jestem nieudacznikiem. Tak minęło kolejne pięć lat. Gdy syn skończył 9 klasę, wysłałem go do Olgi do Włoch. Rozwiedliśmy się, bo Olga nie zamierzała wracać.

W swoje 40. urodziny poznałem Halinę. Okazało się, że mamy wspólne urodziny, tylko Halina była młodsza o dwa lata. Świętowaliśmy w tym samym lokalu. Od razu mnie zauroczyła – była pełna ciepła, kobiecości i taktu. Miała wtedy 38 lat i była jeszcze panną. Nigdy bym nie pomyślał, że dwa razy rozwiedziony „przegraniec” zwróci jej uwagę.

Halina pracowała na kierowniczym stanowisku w firmie – w pracy była wymagającym szefem, ale w domu łagodną i troskliwą kobietą. Wzięliśmy ślub. To Halina zainspirowała mnie do założenia własnej firmy – dziś mam zakład produkujący meble i zarabiam całkiem nieźle.

Doczekaliśmy się trójki dzieci. Jestem bardzo szczęśliwy. Halina to właśnie ta kobieta, której potrzebowałem przez całe życie. I często myślę, że być może nie umiałbym jej należycie docenić, gdyby nie moje wcześniejsze trudne doświadczenia z dwoma poprzednimi żonami.

Spread the love