Pewnego dnia wróciłem wcześniej z pracy i zastałem moją teściową, która przyszła w odwiedziny do mojej babci. Siedziały razem w kuchni, piły herbatę i zajadały się ciastkami, które teściowa przyniosła ze sobą. Nie wiem, co tym razem naopowiadała babci, ale tego wieczoru babcia wyrzuciła nas ze swojego mieszkania
Kiedy postanowiłem się ożenić, mama mojej narzeczonej była zdecydowanie przeciwko naszemu małżeństwu. Powód był prosty – według niej nie byłem wystarczająco „ustawiony”. Po ślubie stanęło pytanie, gdzie będziemy mieszkać. Moi rodzice byli po rozwodzie, mama wyszła ponownie za mąż i przeprowadziła się do męża, a nam zostawiła swoją kawalerkę.
Mieszkaliśmy więc w jej mieszkaniu. Dzieci jeszcze nie mieliśmy, bo chcieliśmy najpierw poprawić naszą sytuację finansową. Oboje ciężko pracowaliśmy, odkładaliśmy każdą złotówkę. Po kilku latach udało nam się uzbierać na wkład własny i wziąć udział w budowie mieszkania. Pozostało jeszcze tylko mniej więcej rok czekania i uregulowanie reszty należności.
W pewnym momencie mama musiała sprzedać swoje mieszkanie, w którym tymczasowo mieszkaliśmy. Zwróciłem się więc do babci z prośbą o pomoc. Zgodziła się, stawiając kilka warunków – przyjęliśmy je, bo były całkiem rozsądne. Przez trzy miesiące żyliśmy u niej spokojnie, aż wszystko rozsypało się przez moją teściową.
Teściowa zaprzyjaźniła się z moją babcią i zaczęła ją nastawiać przeciwko naszej rodzinie. Od początku była przeciwna naszemu związkowi i nieustannie robiła wszystko, żeby nam utrudnić życie. Powtarzała babci, że źle traktuję żonę, że zmuszam ją do pracy, że nie chcę dzieci i że tylko wykorzystuję jej córkę.
Pewnego dnia wróciłem wcześniej z pracy i zobaczyłem je razem w kuchni. Siedziały przy herbacie, a na stole leżały ciastka z cukierni. Nie wiem, co dokładnie teściowa nagadała babci, ale wieczorem usłyszeliśmy:
– Musicie się wyprowadzić.
Błagaliśmy babcię, żeby dała nam jeszcze pół roku – wtedy wprowadzimy się już do własnego mieszkania. Ale była nieugięta.
We wrześniu musieliśmy spakować rzeczy i odejść. Byliśmy kompletnie zdezorientowani. Nie mieliśmy dokąd pójść. Do znajomych nie chcieliśmy się narzucać, a rodzina żony – po rozmowach z teściową – nie chciała mieć z nami nic wspólnego. Teściowa jeszcze przed ślubem obiecała, że „za wszelką cenę nas rozdzieli” – i naprawdę się starała.
Ostatecznie trochę pomógł nam mój ojciec – dał nam pieniądze, żebyśmy mogli wynająć mieszkanie na kilka miesięcy. Co będzie dalej – nie mamy pojęcia. Większość naszych dochodów pochłania rata kredytu, a musimy wytrzymać jeszcze cztery miesiące. Teraz żona pracuje po godzinach, a ja musiałem wziąć dodatkową nocną robotę.
Przykro, gdy najbliżsi zamiast wspierać, rzucają kłody pod nogi…
