Niespodziewanie mój syn postanowił się ożenić. A ja akurat odeszłam z pracy i żyłam z wynajmu mieszkania. Teraz jednak syn każe mi wyprowadzić lokatorów i wprowadza tam swoją narzeczoną: – Idź do pracy, mamo! Masz dopiero 53 lata, to nie siedemdziesiąt ani nawet sześćdziesiąt! Znajdź sobie jakąś pracę: kasjerką, kurierką, portierką – powiedział zdecydowanie Darek. Prosiłam jego narzeczoną, żeby zamieszkali ze mną, ale ona ma swoje sprytne plany
– A potem okazało się, że moja przyszła synowa postawiła Darkowi dwa warunki – opowiada ze smutkiem 53-letnia pani Maria. – Po pierwsze, chce od razu ślubu cywilnego. Mówię mu, że teraz nikt już tak nie robi – młodzi zwykle najpierw mieszkają razem, sprawdzają się, a dopiero potem idą do urzędu. Ale nie – Daria chce ślubu i koniec. A po drugie – i to mnie najbardziej zdziwiło – ona chce mieszkać osobno.
– W sumie Darię można zrozumieć. Kto z młodych nie marzy o własnym kącie? Sama kiedyś powiedziałam mężowi, że wolę wynajmować kawalerkę niż mieszkać u teściowej w cudzym domu.
– Jasne, że można ją zrozumieć – wzdycha Maria. – Ale Daria przyjechała do stolicy z pustymi rękami, u rodziców w domu jeszcze dwoje młodszych dzieci, więc nie ma na kogo liczyć. A mój syn? Jakby rozum stracił. Minęło pół roku znajomości i już złożyli wniosek o ślub, szykują wesele, a teraz jeszcze każe mi wyprowadzić lokatorów! A to przecież tacy porządni ludzie – płacą na czas, dbają o porządek.
Mówię mu: „A co ze mną? Z czego mam żyć? Emerytury jeszcze nie mam i długo nie będę mieć. Stażu pracy też nie mam wystarczająco”. A on tylko: „Nie wiem, mamo, przykro mi. Poszukaj jakiejś pracy, choćby jako portierka czy kasjerka. Mieszkanie jest mi teraz potrzebne – przyprowadzam tam żonę”.
Pani Maria wychowywała Darka sama od jego szóstego roku życia. Z ojcem chłopca rozwiodła się dawno temu. Był biznesmenem, który po udanych interesach lubił odreagować z kolegami – najpierw w knajpach, później w saunach. Maria przez lata znosiła jego wyskoki, ale w końcu nie wytrzymała, zabrała syna i odeszła do swojej matki.
Rok po rozwodzie ojciec Darka zginął na polowaniu. Syn odziedziczył po nim udziały w firmie – sprzedane z zyskiem – i dwupokojowe mieszkanie, które było w fatalnym stanie.
– Ojej, co tam się działo, to głowa mała! – wspomina Maria. – Jak po jakichś dzikich lokatorach. Musiałam wszystko wyrzucić i remontować od podstaw.
Doprowadziła mieszkanie do porządku i zaczęła je wynajmować. Sama rzuciła pracę i zajęła się wychowaniem syna – odwoziła go do szkoły, na zajęcia dodatkowe, gotowała obiady. Żyli skromnie, ale spokojnie.
Darek skończył studia, zaczął dobrze zarabiać, włożył sporo pieniędzy w remont kuchni, kupił sprzęty. W domu było przytulnie. Maria nie myślała poważnie o tym, że syn kiedyś się wyprowadzi – było jej wygodnie i wesoło we dwoje.
Aż pół roku temu pojawiła się Daria… I według Marii „zaczarowała” Darka. Chłopak tańczy, jak ona mu zagra. Składa wniosek o ślub, przygotowuje wesele, usuwa lokatorów, a o matce ani myśli.
– On dobrze wie, że to mieszkanie to mój jedyny dochód, że mam 53 lata i ciężko będzie mi znaleźć jakąś sensowną pracę. Przecież nie dam rady dźwigać wiader albo stać za ladą od rana do wieczora. A jego to nie interesuje!
– Idź do pracy, mamo! – powtarza. – W twoim wieku ludzie jeszcze spokojnie pracują.
– Prosiłam: „Zamieszkajcie ze mną. Przecież damy radę się dogadać. Wy weźmiecie większy pokój, ja zostanę w mniejszym. Będzie dobrze”. Ale Darek nie chce słyszeć. „Nie i koniec”.
– Wychowałam syna, oddałam mu wszystko – a teraz mam zaczynać od zera… – mówi z goryczą Maria. – Moje życie teraz zmieni się całkowicie.
