„Z dziećmi trzeba siedzieć w domu, a nie podróżować”

Gdy moja córka skończyła pięć lat, postanowiłyśmy po raz pierwszy polecieć wspólnie samolotem. Spakowałam wszystkie zabawki, kolorowanki i przekąski, by zagospodarować jej czas w przelocie. Sama podróż minęła nam w miarę spokojnie, właściwie to Zuzia stanęła na wysokości zadania – zajęta swoimi sprawami, nie narzekała ani nie marudziła. Niestety, w trakcie lotu co kilka minut słyszałam w tle płacz niemowląt, co nieco psuło atmosferę, ale starałam się nie reagować.

Jednak moja sąsiadka z fotela obok – dr Ewa Kowalska, pediatra z dwudziestoletnim doświadczeniem – wytrzymała to może z pół godziny. W końcu nie wytrzymała:

– Proszę pani, mnie już „dobijają” te dziecinne lamenty. Z maluchami powinno się siedzieć w domu, a nie latać na wakacje. A co oni tam robią na tych plażach? Miesięcznym niemowlętom słońce i gwar to tylko stres. Proszę mi powiedzieć: jeśli nie potraficie uspokoić dziecka, to po co zabieracie je w taką podróż? Za wcześnie jeszcze, naprawdę!

Początkowo pomyślałam, że chyba przesadza – w końcu ja wiem, jak zadbać o komfort Zuzi. Jednak po chwili spostrzegłam, że sama jest przekonana do swoich słów. Dr Kowalska wyjaśniła mi, że żal jej wszystkich maluchów ciągniętych przez mamy na zagraniczne plaże. Jej zdaniem małym dzieciom nie służy ani upał, ani tłumy turystów, a tym bardziej ciągłe zmiany stref czasowych czy klimatu.

– Matki wybierają modne hotele all inclusive, baseny, animacje i liczne atrakcje – mówiła. – A dzieciom tam zwyczajnie źle. One potrzebują spokoju, wiatru we włosach, zapachu świeżego powietrza – najlepiej w rodzinnym domku na Mazurach czy na wsi. Tam nie ma tylu bakterii, hałasu i skoków temperatury.

– Czy naprawdę tak trudno poczekać do pięciu lat? – dopytywała ze zrozpaczoną miną.

Jej słowa dały mi do myślenia. Przez myśl przeszło mi, że w Polsce wiele rodzin naprawdę nie jeździ nad morze przez kilka sezonów, a znajomi, którzy z różnych powodów nie wyjeżdżali nigdy, często twierdzą, że „morze może poczekać”.

Z drugiej strony próbowałam wysłuchać argumentów młodych mam, które, niczym ja, chciały zabrać niemowlęta na zagraniczny wypoczynek:

„Teraz mamy siedzieć pięć lat w domu, bo dziecko jest malutkie?”

„Powietrze morskie służy, nawet gdy maluch ma kilka tygodni”.

„Starszy syn tak marzy o plaży, że nie poczeka, aż młodszy będzie większy”.

Rzeczywiście tych wyjaśnień było niewiele, zwykle właściwie mało przekonywały, bo – jak się wydaje – odpowiadały bardziej potrzebom rodziców niż dzieci. Poza tym sama czułam ulgę, że Zuzia skończyła już pięć lat. Od tej pory podróżowanie stało się dla nas zdecydowanie łatwiejsze – nie musimy martwić się o płaczące niemowlę, a co za tym idzie, nie narażamy innych pasażerów na dyskomfort.

Refleksje po rozmowie z pediatrą

Patrząc z perspektywy dr Ewy, trudno odmówić racji kilku jej uwagom. Maluch w pierwszych miesiącach życia rzeczywiście najbezpieczniej czuje się w stałym, przewidywalnym otoczeniu. Zmiana klimatu, hałas czy nieznane odgłosy wpływają na ich delikatną psychikę i układ odpornościowy. To, że dla rodziców wyjazd brzmi kusząco – wakacje all inclusive, relaks przy basenie czy plażowanie w otoczeniu tłumów – wcale nie znaczy, że to samo dobre dla kilku- czy kilkunastomiesięcznego dziecka.

Z drugiej strony wiem, że wiele rodzin decyduje się na wspólne wyjazdy, bo to dla nich sposób na integrację oraz odpoczynek od codziennych obowiązków. Niektórzy rodzice twierdzą, że już sama zmiana otoczenia i świeże powietrze korzystnie wpływają na płuca malucha. Inni wskazują, że starsze rodzeństwo nie rozumie, dlaczego nie można jechać nad morze, tylko ze względu na nowego członka rodziny.

Różne są przecież sytuacje: jedna rodzina jedzie do Bułgarii, by dzieci miały dostęp do animacji tematycznych i codziennego, rodzinnego ruchu na świeżym powietrzu. Inna woli spędzić tydzień w domku nad mazurskim jeziorem, licząc na spokój i świeżą bryzę. I trudno jednoznacznie powiedzieć, co jest „właściwe”.

Co radzić polskim rodzicom?

  1. Słuchać ekspertów, ale słuchać także własnej intuicji. Jeśli pediatra zaleci odroczenie dłuższego wyjazdu morskiego, zastanówcie się nad alternatywą. Może weekend w domku rodzinnym to wystarczająco dużo?

  2. Rozważyć potrzeby całej rodziny. Jeśli starsze dziecko marzy o wakacjach nad morzem, może wystarczy tydzień w polskim kurorcie, a przez resztę lata jeździć na krótsze wyjazdy bliżej domu?

  3. Przygotować się logistycznie. Nawet jeśli decydujecie się na wyjazd z niemowlęciem, warto zaplanować lot w taki sposób, by minimalizować stres dla dziecka – loty nocne, przerwy na karmienie czy przewijanie, zabawki, ubranka na zmianę.

  4. Wybrać odpowiedni kierunek. Jeśli nie chcecie zamęczać malucha tłumami i upałem, może lepiej wybrać polskie morze we wrześniu lub wczesną jesienią, gdy plaże są mniej zatłoczone, a temperatury łagodniejsze.

Ostatecznie każdy maluch jest inny, podobnie jak rodzice. Ważne, by wyjazdy planować z myślą przede wszystkim o dzieciach, a nie tylko o własnym komforcie. Ja cieszę się, że kiedyś zdecydowałam się poczekać z zagranicznymi wojażami do momentu, gdy Zuzia była już w wieku szkolnym. Dzisiaj mogę spędzać z nią wakacje bez obaw o zdrowie, sen i spokój innych pasażerów.

Spread the love