Przyjechałam z Włoch do domu i zobaczyłam, że moja córka niczego nowego sobie nie kupiła. Za to jej chłopak – proszę bardzo, nowy samochód. Nietrudno się domyślić, gdzie podziały się pieniądze, które co miesiąc wysyłałam córce. Jak się potem okazało, część sprzętu z mieszkania mojej mamy w tajemniczy sposób trafiła do babci jej chłopaka. Sama już nie wiem, co robić. Chciałabym zabrać córkę z powrotem ze sobą, ale ona się nie zgadza
Pochodzę z biednej rodziny, ale w naszym domu była zawsze miłość i wzajemne zrozumienie. Mam 40 lat, moja córka 19. Wychowywałyśmy ją razem z moją mamą. Ani mnie, ani mamie w życiu się nie poszczęściło.
Mama jako młoda dziewczyna pojechała na drugi koniec Polski zarobić trochę pieniędzy przy zbiorach. Tam poznała mojego ojca. Pobrali się, zamieszkali w jego domu, urodziłyśmy się ja i moja siostra. A potem… po pięciu latach ojciec nas wyrzucił i zamieszkał z inną. Przygarnęła nas samotna starsza kobieta. Ojciec płacił symboliczne alimenty. Mama ciężko pracowała, nasze życie to były pola, ogród i zwierzęta. Chodziłam w cudzych, znoszonych ubraniach, często nie w swoim rozmiarze. Po latach mama wyprosiła mieszkanie od miasta. Jedliśmy przy parapecie i cieszyliśmy się z pierwszego krzesła, które pojawiło się w naszym domu.
Wyszłam za mąż w wieku 18 lat, bo byłam w ciąży. Urodziła się córka. Ale mój mąż coraz częściej zaglądał do kieliszka, a pieniędzy ciągle brakowało. Gdy córka miała 10 miesięcy, wróciłam na dobre do mamy.
Pracowałam, ale pieniędzy wciąż było za mało. Alimentów nie dostawałam. Miałam ogromne pragnienie zapewnić córce wszystko, czego ja nie miałam, i pomóc mamie w remoncie domu. W wieku 29 lat – dzięki przyjaciółce – wyjechałam do Włoch. Co miesiąc przesyłałam pieniądze do Polski. Rozpoczął się upragniony remont. Raz w roku przyjeżdżałam na miesiąc do domu. Miesiąc mijał jak jeden dzień, a rozstania z córką i mamą były coraz trudniejsze.
Po dwóch latach byłam gotowa zabrać córkę do siebie, ale nie pozwalał na to jej ojciec. Był nieuchwytny, figurował jako osoba poszukiwana. Dwa lata szukania i rok spraw sądowych – od odzyskiwania dla niego dokumentów po odebranie mu praw rodzicielskich. Córka miała wtedy 10 lat.
Równolegle, żeby mieć więcej pieniędzy i częściej widywać rodzinę, przeszłam na pracę bez kontraktu. Mogłam przyjeżdżać dwa razy do roku. Dopiero gdy córka miała 14 lat, udało się ją zabrać do Włoch na wakacje. Mamę planowałam zabrać rok później, ale w 2015 roku poważnie zachorowała. Jej wyjazd za granicę stał się niemożliwy.
W tym samym roku poznałam wspaniałego mężczyznę – moją drugą połówkę. Córka też zakochała się po uszy. Byłam rozdarta między dwoma krajami. Po półtora roku wspólnie z siostrą zorganizowałyśmy system zmian – co trzy miesiące któraś z nas wracała do mamy. Mama gasła w oczach, przestała nas rozpoznawać. Wiedziałam, że muszę być przy niej, ale we Włoszech czekał na mnie ukochany. Plany ślubu odłożyliśmy.
W dodatku moja córka związała się z chłopakiem, który od początku budził mój niepokój. Zaczęła się zmieniać, zatracać w jego świecie, gdzie wartości, jak miłość czy szacunek, niewiele znaczyły. Coraz mniej mnie słuchała.
W 2018 roku, w ciągu jednego miesiąca, straciłam i mamę, i partnera. Nie wytrzymał długich rozłąk. Zostałam sama. Pracowałam, przesyłałam pieniądze córce, ale miałam coraz mniej siły.
Zrozumiałam, że dalej tak nie wytrzymam – ani zdrowotnie, ani finansowo. Z pomocą banku kupiłam we Włoszech dom. Córka była wściekła. Doszło do tego, że bez swojego chłopaka nie chciała nawet ze mną rozmawiać.
Zmanipulował ją tak, że decydował z kim może się przyjaźnić, a z kim nie. W końcu udało mu się nie tylko odsunąć ją od znajomych, ale i ode mnie. Od pół roku mówiłam jej, że przyjadę po nią, ale słyszałam tylko: „Nie chcę”. Tłumaczyłam, że musi przyjechać na dwa miesiące po dokument, choćby i z chłopakiem. Potem zdecyduje.
Przyjechałam po nią. Mieszkanie mojej mamy – zaniedbane, pełno brudu. Córka niechętnie poszła ze mną do konsulatu. Wiza otwarta, ale świat znów się zatrzymał. Pandemia.
Nie widziałyśmy się z córką rok. Nie dzwoniła, nie szukała kontaktu. Gdy wróciłam do Polski, mieliśmy się zobaczyć. Przez dwa miesiące widziałyśmy się tylko dwa razy. Okazało się, że część sprzętów z mieszkania trafiła do babci jej chłopaka. Zażądałam ich zwrotu. Ona nic sobie nowego nie kupiła, chociaż przelewałam jej regularnie duże sumy. Wzrok popsuty od komputera.
I jeszcze jedno. Pod koniec marca jej chłopak kupił sobie samochód. Nietrudno się domyślić, skąd miał pieniądze.
Od tamtej pory przestałam wysyłać córce pieniądze. On był wściekły. Ona również. A ja wciąż myślę, jak ją od niego zabrać. Czekam na otwarcie granic. Ale czy pojedzie ze mną do Włoch – nie wiem. Jest już dorosła i sama decyduje. Tylko dlaczego nie widzi, że ja po prostu chcę jej dobra?
