Po rozwodzie zgodziłam się, żeby nasza córka z wnuczką zamieszkała z nami. Ale nie przypuszczałam, jak bardzo zmieni się nasze życie. Teraz Martyna szczerze uważa, że powinnam się nieustannie zajmować małą Zosią. Muszę gotować, sprzątać mieszkanie, a w weekendy, jeśli córka ma dobry humor, może upiec jakieś ciasto albo drożdżówki – ale to rzadkość

Z mężem mamy tylko jedną córkę. Wyszła za mąż za rozwodnika. Nie mieliśmy nic przeciwko – najważniejsze, żeby była szczęśliwa. Mieszkali osobno, nie widywaliśmy się często, bo Martyna nie lubi, gdy ktoś ingeruje w jej życie.

Cztery lata temu zdecydowała się na rozwód i wróciła z córką do naszego mieszkania. Wtedy jeszcze oboje z mężem pracowaliśmy, teraz jesteśmy już na emeryturze. Zosia poszła do szkoły, a Martyna pracuje jako pielęgniarka na porannej zmianie. Resztę czasu spędza w domu.

Nie utrzymuje kontaktów z nikim. Nawet w weekend nie ma ochoty nigdzie wyjść. A przecież dziecko potrzebuje spacerów, świeżego powietrza, zabawy.

Zgodziłam się, żeby się do nas wprowadziły, bo bardzo tęskniliśmy za wnuczką – wcześniej widywaliśmy ją rzadko. Martyna miała dobrego, pracowitego męża. Układało im się nieźle. On ją bardzo kochał. Ale na początku długo nie mieli dzieci. Martyna była zazdrosna o jego byłą żonę i dzieci z tamtego małżeństwa. Kłótnie były częste, aż w końcu, mimo że urodziła się Zosia, nie uratowało to małżeństwa.

Od czterech lat jestem przemęczona. Martyna ciągle z czegoś niezadowolona, czepia się mnie bez powodu. Jedyne chwile spokoju mam, gdy jest w pracy. Z wnuczką robię wszystko – od lekcji po spacery, wożę ją na taniec, w weekend chodzimy razem do parku. A Martyna albo siedzi naburmuszona, albo szuka powodu, żeby się wyżalić i wylać żółć. Ale to przecież nie moja wina, że jej małżeństwo się rozpadło.

Uważa, że obowiązek wychowania Zosi spoczywa całkowicie na mnie. Ja nie mam nic przeciwko pomaganiu, ale nie mogę być na każde zawołanie. Czasem mam wrażenie, że Martyna zapomniała, że to ona jest matką.

Mój mąż też nie jest zachwycony tą sytuacją, ale nigdy jej nic nie mówi. Zamiast tego wyrzuca wszystko mnie – że to moja wina, że za bardzo się staram. Ale jak można inaczej? Martyna albo śpi, albo siedzi przy telewizorze. A ja też jestem już w wieku, w którym szybko się męczę.

Trzeba ugotować, posprzątać, zająć się wnuczką. W wolny dzień córka czasem coś upiecze, ale tylko wtedy, gdy ma humor. Ostatnio jeszcze się pogorszyło – dowiedziała się, że jej były wrócił do swojej pierwszej żony. Martyna jest przez to jeszcze bardziej przygnębiona. Ale przecież to ona podjęła decyzję o rozwodzie. Może teraz tego żałuje? Kiedyś była inna. Teraz nawet nie chce ze mną rozmawiać.

Zabroniła nam z mężem wspominać o swoim byłym. Nie pozwala mu też widywać się z córką. A przecież to jej ojciec. Widzę, jak Zosia za nim tęskni, ale nic nie mogę powiedzieć – Martyna by się obraziła.

My z mężem mamy dość. Chciałabym zaproponować Martynie, żeby się wyprowadziła. Nie odcinam się od niej ani od wnuczki, ale mam ogromną potrzebę spokoju. Może zamienić mieszkanie na dwa mniejsze? Albo pomóc jej finansowo wynająć coś na własną rękę?

Tak kocham to mieszkanie – każde miejsce w nim robione było z sercem. Ale chyba jestem gotowa to oddać. Marzymy z mężem o odrobinie ciszy.

Tylko nie wiem, jak jej o tym powiedzieć. Boję się, że się obrazi. A jednocześnie nie chcę już dalej tak żyć. Nawet jeśli to moja córka – wspólne mieszkanie z nią staje się nie do zniesienia.

Spread the love