Wysoka cena braku szacunku do męża
Na jednym z kobiecych forów znalazłam kiedyś słowa, które głęboko zapadły mi w pamięć:
„Jak kobieta myśli o mężczyźnie, takim on się staje. Jeśli uważa go za nieudacznika — nim się staje. Jeśli widzi w nim siłę i potencjał — rozkwita”.
Zatrzymałam się wtedy. I zaczęłam myśleć. O sobie, o znajomych, o tym, jak wiele z nas żyje w cieniu niezadowolenia z partnera, przekonanych, że wszystko zależy od niego. A tymczasem…
Ciche myśli, które niszczą
On nie zarabia wystarczająco.
Nie można na nim polegać.
Nic mu się nie udaje.
Mam prawo do kogoś lepszego.
Musi się zmienić.
Nie umie rozmawiać, nie słucha mnie.
Znasz te myśli? Nawet jeśli ich nie wypowiadasz, jeśli tylko przechowujesz je w głowie — one działają. Na niego. Na ciebie. Na cały związek.
Dlaczego tak robimy?
Bo wydaje nam się, że jak on się zmieni, to i nasze życie się odmieni.
Bo w środku nadal jesteśmy małymi dziewczynkami, które marzą o księciu z bajki.
Bo łatwiej widzieć cudze wady niż spojrzeć na siebie.
Bo chcemy, by ktoś nas pożałował, przyznał nam rację, utwierdził, że to my jesteśmy „w porządku”.
Ale to ślepa uliczka. Gdy krytykujemy partnera, w rzeczywistości osłabiamy go. Odbieramy mu energię, siłę i wiarę w siebie. A potem z wyrzutem patrzymy, jak z dnia na dzień robi się coraz bardziej bierny, zniechęcony, nieobecny. I znów mówimy: „No widzisz? Miałam rację”.
Co gorsza…
– Uczymy dzieci braku szacunku do ojca. A dzieci nie słuchają, co mówimy – one widzą i czują. Jeśli matka nie szanuje ojca, dziecko przestaje szanować oboje.
– Zdradzamy zaufanie męża, gdy obgadujemy go z mamą, koleżankami. Te szczegóły wracają, czasem w najmniej oczekiwanym momencie. A potem pojawia się szok, że najlepsza przyjaciółka nagle zaczęła spotykać się z naszym mężem…
– Utrzymując bliską emocjonalną więź z mamą, skarżąc się jej na partnera, nieświadomie „odklejamy się” od męża. To zdrada w białych rękawiczkach.
Konsekwencje?
Związek traci głębię. Kobieta czuje się samotna. Mężczyzna ucieka – dosłownie lub emocjonalnie. Dzieci buntują się, czując podskórne napięcie. Kobieta zaczyna szykować sobie „drogę ucieczki”. I nagle związek, który miał być oparciem, zmienia się w mieszkanie współlokatorów.
Jak to zatrzymać?
-
Zacznij od siebie
Nie od jego zmian. Od siebie. Od obserwowania swoich myśli. Każda negatywna myśl o nim to sygnał: „Uwaga, coś cię boli, zajmij się sobą”. -
Nie obgaduj go
Ani z mamą, ani z koleżanką. Ani tym bardziej publicznie. Zamiast tego porozmawiaj z nim. Albo z terapeutką. -
Odrzuć mit o idealnym partnerze
On nie musi być rycerzem. On ma być człowiekiem. Z wadami i potencjałem. -
Zrezygnuj z potrzeby kontroli
Nie musisz go „naprawiać”. Nie musisz niczego „wymuszać”. Jesteś jego partnerką, nie wychowawczynią. -
Uznaj jego wartość
Szacunek zaczyna się w myślach. Mów o nim dobrze. Zauważaj to, co robi. A jeśli nie potrafisz… zapytaj siebie: „Dlaczego w ogóle jestem z kimś, kogo nie szanuję?”. -
Zobacz w nim człowieka, nie projekt
On nie musi spełniać twoich oczekiwań, żebyś była szczęśliwa. To ty odpowiadasz za swoje szczęście. -
Pamiętaj o energii kobiety
Twoja postawa, słowa, nastawienie – mogą budować lub niszczyć. Mężczyzna nie czerpie energii z siebie. On ją dostaje od kobiety. Z szacunku, z podziwu, z uznania.
Czasem wystarczy przestać walczyć i zamilknąć. W ciszy i szacunku odrodzić relację, zamiast ją naprawiać jak zepsuty mebel. Bo związek to nie warsztat, a spotkanie dwóch dusz. Jeśli przestaniesz patrzeć na niego jak na projekt do poprawy, a spojrzysz sercem – może zobaczysz go na nowo.
A on – rozwinie skrzydła. Bo nic tak nie uskrzydla mężczyzny jak spojrzenie pełne akceptacji kobiety, którą kocha.
