Teściowa znalazła sobie adoratora. Teraz ciągle wysyła nas na spacery – raz do kina, raz do teatru. Zupełnie straciła poczucie przyzwoitości.
Jak wielu, pamiętam słowa klasyka: „Miłość nie zna wieku”. Nigdy jednak nie zastanawiałem się, o jaki wiek dokładnie chodzi.
Wydaje mi się, że istnieje granica, po której starsi ludzie powinni się już ustatkować i zachowywać stosownie do wieku.Ich niezdarne miłosne przygody tylko wprawiają młodszych w zakłopotanie!
Z moją żoną Ariną jesteśmy razem od prawie dwudziestu lat, wkrótce będziemy świętować rocznicę. Córka, Swieta, studiuje w stolicy.
Nasze relacje są spokojne i stabilne. O jakich namiętnościach mowa, gdy oboje zbliżamy się do pięćdziesiątki? Żona jest moim najlepszym przyjacielem i partnerem, ale nie będę przecież, jak za młodu, tulił się do niej na ulicy czy chodził za rękę!
Od zawsze mieszkamy z matką Ariny, Heleną. Rozwiodła się młodo i samotnie wychowywała córkę.Teściowa to miła, spokojna kobieta, całe życie pracowała w szkole jako nauczycielka gospodarstwa domowego.
Po rodzicach odziedziczyła trzypokojowe mieszkanie w centrum miasta – jej ojciec był ważnym radzieckim urzędnikiem.W tym mieszkaniu wszyscy razem mieszkamy – to prawdziwe rodzinne gniazdo mojej żony.
Ostatnio teściowa zaczęła się dziwnie zachowywać. Ma już prawie siedemdziesiąt lat, więc zacząłem się obawiać, czy to nie jakieś zmiany poznawcze.
Wszystko zaczęło się miesiąc temu, gdy wróciliśmy z pracy w piątek i zastaliśmy Helenę w dziwnie podekscytowanym stanie – zarumienioną i głupkowato uśmiechniętą.
– Arinko, Włodku, nie chcielibyście jutro pójść do teatru? Dostałam zniżkowe bilety…
Nie planowałem teatru w mój zasłużony dzień wolny. Żona też wzruszyła ramionami.
– Proszę! Mam wysokie ciśnienie, nie dam rady pójść. Szkoda, żeby bilety się zmarnowały – błagała teściowa.
Choć wyglądała na zdrową, nie chcieliśmy się kłócić z osobą starszą i następnego dnia poszliśmy na spektakl.Przedstawienie było nudne, żałowałem, że dałem się namówić.
Teściowa przywitała nas w tym samym radosnym nastroju, co jeszcze bardziej mnie zirytowało. Udaje chorą, a sama się cieszy!
W kolejne weekendy sytuacja się powtarzała. Raz zaprosiła nas do kina, kupiła bilety, ale po rozpoczęciu seansu powiedziała szeptem, że źle się czuje i wraca do domu.
Po jej wyjściu wyciągnąłem żonę z sali i powiedziałem:
– Arino, coś tu nie gra. Czemu twoja matka tak nas wypycha z domu? Co się dzieje w mieszkaniu, gdy nas nie ma? Teraz pełno oszustów!
Żona się ze mną zgodziła – też ją niepokoiło zachowanie matki. Złapaliśmy taksówkę i pojechaliśmy do domu.
Otworzyliśmy drzwi własnym kluczem, weszliśmy do przedpokoju i zapaliliśmy światło. Na podłodze stały męskie buty w dużym rozmiarze, a na wieszaku wisiał obcy płaszcz.
Po chwili z dalszej sypialni wybiegła teściowa w różowym szlafroku, z rozczochranymi włosami.
Zanim zdążyłem zapytać o jej wygląd, za nią wyszedł wysoki, starszy mężczyzna o krzepkiej posturze… w moim frotte szlafroku!
– Co za horror! – tylko tyle zdołałem powiedzieć.
Arina zakryła usta rękami, nie mogąc wydobyć z siebie słowa.
Po pół godzinie teściowa, która odprowadziła swojego gościa, siedziała z nami w kuchni.
– Heleno, proszę wybaczyć, ale to już przesada! Co to za dom schadzek?! – przerwałem niezręczne milczenie.
– A co w tym złego? – odpowiedziała zaskakująco pewnym głosem teściowa.
– Mamo! – wybuchła Arina.
– Włodku, nie zawstydzaj mnie. Jeśli wy z Ariną żyjecie jak sąsiedzi, to nie zrozumiecie uczuć innych! To Wiktor Iwanowicz, przyjaciel z młodości. Jego żona zmarła dwa lata temu. Pomiędzy nami znów zapłonęła iskra. Może to nasza ostatnia szansa! – powiedziała teściowa.
– No dobrze, pijcie herbatę, spacerujcie, ale to, co tu się dzieje, to już przesada! Nauczycielka powinna wiedzieć, co wypada! – odciąłem się i wyszedłem z kuchni.
Nie zamierzam tolerować rozpusty staruszków w moim domu! Czy oni oszaleli?
