Po sześciu latach wspólnego życia spakował się i odszedł. Po dwóch miesiącach ożenił się z inną
Miłość bywa okrutna w swoim braku stałości. Joanna z Krakowa przekonała się o tym boleśnie. Choć sama kochała szczerze i głęboko, uczucia jej partnera po prostu… się skończyły. Niespodziewanie, nagle, brutalnie. A jeszcze bardziej bolesne było to, że zaledwie dwa miesiące po ich rozstaniu ożenił się z kimś, kogo znał ledwie chwilę.
Sześć lat czekania
Joanna i Marek byli razem od sześciu lat. Mieszkali wspólnie, dzielili codzienność, planowali przyszłość – przynajmniej tak myślała Joanna. Choć nigdy nie padło oficjalne „Wyjdziesz za mnie?”, kobieta czuła się jego żoną. „Nie naciskałam, bo nie chciałam wyjść na desperatkę. Ale marzyłam o tym, że kiedyś się oświadczy. I byłam przekonana, że ten dzień nadejdzie.”
Ale nie nadszedł.
Zamiast pierścionka – rozstanie
Pewnego wieczoru Marek nie wrócił z pracy o zwykłej porze. Nie odpowiadał na wiadomości, nie odbierał telefonu. Przysłał jedynie lakoniczny SMS: „Nie martw się, wszystko w porządku. Połóż się spać.”
Joanna nie zasnęła. Siedziała na kanapie, wpatrując się w ekran telefonu. Wrócił po drugiej w nocy.
– Musimy porozmawiać, powiedział.
– Tak, chyba musimy, odpowiedziała spokojnie Joanna.
– To koniec. Spotykam się z kimś innym. Chcę być z nią.
Szok. W środku krzyczała, ale nie pozwoliła sobie na histerię. Usłyszała, że zna tę kobietę od kilku tygodni. Że poczuł coś, czego nigdy nie czuł z Joanną. Że nowa partnerka postawiła warunek: dopóki Marek mieszka z kimś innym – nie będzie niczego więcej.
– Dlatego proszę cię, pozwól mi odejść. Nie chcę wojny.
Joanna skinęła głową. – Pakuj się. Możesz spać dziś na kanapie, rano cię nie będzie.
Dwa miesiące później… ślub
Zaledwie osiem tygodni po tej rozmowie Marek pochwalił się na Facebooku zdjęciem ze ślubu. Joanna poczuła się jak aktorka w filmie, którego scenariusz ktoś zmienił bez jej zgody. Dwa szczeniaki, wspólne mieszkanie, uśmiechy z podróży poślubnej – wszystko to, czego nie miał czasu zaproponować jej.
– Zawsze marzyłam o kocie, myślała Joanna. – Ale on nie chciał zwierząt. Teraz ma dwa psy. I nową żonę.
Nie była złą partnerką – była „przejściową”?
Przyjaciółki próbowały ją pocieszyć: „Nie był ciebie wart.” „Znajdziesz kogoś lepszego.” Ale Joanna czuła się jak okradziony inwestor – zainwestowała miłość, lata życia, marzenia, a została z niczym. A on? Wyszedł z relacji z zyskiem – zakochany, żonaty, szczęśliwy.
– Czy to naprawdę możliwe, że całe sześć lat nic nie znaczyło?
Joanna nie była jedyna. Znała historie kobiet, które spędzały z mężczyznami lata, a potem ci – zaraz po rozstaniu – żenili się z kolejną dziewczyną. Czy poprzednia partnerka była tylko „tymczasową”? Ktoś do wspólnego mieszkania, ale nie do ołtarza?
Zakończenie bez gwarancji
Najtrudniejsze jest to, że żadna relacja – choćby trwała dekadę – nie daje gwarancji. Ludzie odchodzą. Zmieniamy się. Miłość nie zawsze dojrzewa, czasem… po prostu wygasa. I choć status „po rozwodzie” brzmi dumniej niż „po rozstaniu”, ból bywa ten sam.
Joanna nie wie, co przyniesie przyszłość. Ale jedno wie na pewno – nie chce już nikogo „czekać”. Następnym razem nie będzie czekać latami na gest, którego być może nigdy nie było w planach.
A Ty? Znasz kogoś, kto przeżył coś podobnego? Dlaczego niektórzy mężczyźni żenią się błyskawicznie po wieloletnich związkach z kimś innym? Czy naprawdę w tej nowej relacji chodzi o miłość – czy o to, że tym razem trafili na kobietę, która postawiła warunki?
