Moja teściowa ma trzy synowe. Rodzice mojego męża przez lata wspierali dwóch młodszych synów – budowali im domy, dawali pieniądze, obsypywali wnuki prezentami. O nas zapomnieli zupełnie. Po śmierci teścia teściowa zaczęła podupadać na zdrowiu, ale żadna z synowych nie chce jej przyjąć pod swój dach. Teraz codziennie do mnie dzwoni i namawia, żebyśmy rzucili wszystko i przeprowadzili się do niej na wieś. Ale ja nie chcę porzucać życia w mieście dla kobiety, która nigdy nie kochała ani mnie, ani moich dzieci.
Z moją teściową relacje od początku były trudne. Gdy wyszłam za jej najstarszego syna, nie traktowała mnie jak rodzinę – byłam dla niej obcą. Głównie przez zazdrość. Ciężko jej było pogodzić się z tym, że jej ukochany syn, który zawsze jej pomagał, teraz kocha inną kobietę i jej słucha. A ja… ja marzyłam, że znajdę w niej drugą mamę. Z czasem pogodziłam się z jej chłodnym stosunkiem – tym bardziej że mieszkamy osobno, a mój mąż jest dla mnie cudownym partnerem.
Kiedy urodziła się nasza córka, teściowa nieco się ociepliła. Przestała szeptać mężowi na ucho przykre rzeczy o mnie. Naprawdę pokochała wnuczkę – zawsze marzyła o córce. Zaczęłam przywozić jej małą na weekendy i nasze relacje odrobinę się poprawiły.
Ale gdy dwaj młodsi synowie założyli rodziny, cała jej uwaga skupiła się na nich. Mieszkają zresztą na tej samej ulicy, więc bywała u nich często, święta spędzali razem, a pomoc finansowa szła tylko do nich. Nas nikt nie wspierał, a teściowie uznali, że my sobie świetnie radzimy i najstarszy syn sam potrafi zapewnić rodzinie byt.
Kontakt osłabł, jeszcze bardziej po naszej przeprowadzce do sąsiedniego miasta. Z wnuczką też przestali utrzymywać więź – o urodzinach córki zapominali, jakby jej nie było. Było mi przykro, ale z czasem się przyzwyczaiłam. Takie były nasze relacje z rodziną męża.
Po śmierci teścia teściowa zaczęła chorować. I choć relacje z nią były chłodne, zaczęłam do niej zaglądać – zwyczajnie było mi jej żal. Ale po pogorszeniu stanu zdrowia, nie potrafi już o siebie zadbać. Synowe jej młodszych synów nie chcą jej w domu. I co mam zrobić? Kiedy byli zdrowi, pomagali tylko dwóm rodzinom. Teraz, kiedy potrzebuje opieki – to ja mam się tym zająć?
Mam małe mieszkanie, pracuję na pełen etat, nie mogę sobie pozwolić na wielotygodniowy urlop, by opiekować się teściową. A poza tym… mam jeszcze małego synka, którego teściowa nigdy nie traktowała jak wnuka. On też potrzebuje matki, której i tak nie poświęcam tyle czasu, ile bym chciała. Często zostaje pod opieką starszej siostry.
Ciągle mówię mężowi, żeby porozmawiał z braćmi. To ich wspólna matka – niech zdecydują, co dalej. Mój mąż zawsze lepiej dogadywał się z ojcem, a po jego śmierci praktycznie przestał odwiedzać matkę.
A teściowa? Codziennie mówi: „Przeprowadźcie się do mnie, będziemy razem mieszkać. Po co wam to miasto?”. A moja córka? Kategorycznie nie chce mieszkać na wsi. Dlaczego miałabym rzucać pracę, szkołę dzieci, nasze życie… i wprowadzać się do kobiety, która przez lata nawet nie zapytała, czy mamy za co żyć, czy potrzebujemy jakiejkolwiek pomocy?
Nie wiem, co robić. Może zatrudnić dla niej opiekunkę, skoro młodsze synowe nie chcą pomóc? Ale nie mogę poświęcić całego swojego życia dla osoby, która nigdy nie była dla mnie ani ciepła, ani sprawiedliwa.
