Kiedy próba zmiany dla innych staje się pułapką
Przez całe życie słyszysz: „Musisz inaczej się ubrać”, „Powinnaś schudnąć”, „Ruszaj się z większą energią i śmiej się częściej!”. Dorzucają jeszcze: „Bądź bardziej optymistyczna i przestań narzekać!”. Potem wskazują, że pora zmienić fryzurę, nadrobić lekturę najnowszych poradników rozwoju osobistego i obejrzeć modne filmy motywacyjne. A kiedy w końcu schudniesz, odświeżysz fryzurę, zaczniesz nosić „właściwe” ubrania i codziennie uśmiechać się jak na Instagramie – usłyszysz: „Jesteś już za stara”.
Tak właśnie zakończyła się historia Doroty, z którą Jan był związany przez ćwierć wieku. Przez dwadzieścia pięć lat podobała mu się wyłącznie w obcisłym sportowym dresie, w którym razem wspinali się na beskidzkie szlaki, dźwigając ciężkie plecaki. Codziennie ćwiczyła na siłowni, robiła brzuszki do utraty tchu, testowała modne diety – wszystko po to, by przypodobać się mężowi. Oglądała filmy dokumentalne o kosmicznej świadomości i czytała reportaże o samodoskonaleniu, bo on takie doceniał. Wczasami spływała kajakiem po Pilicy, by później przy ognisku śpiewać piosenki turystyczne, odganiając komary. Wydawało się, że oddaje mu całe serce – aż nagle, w połowie stromego podejścia, usłyszała: „Idziesz za wolno. Jesteś za stara”.
– Co ja z tym wszystkim mam zrobić? – pytała sama siebie, oparta o plecak, czując, jak łzy spływają jej po policzkach.
Ta krytyka nie dotyczyła już ubrania ani fryzury. Nie była to kolejna książka do przeczytania czy film do obejrzenia. Miała 55 lat i plecak cięższy niż ona sama. Ciężko było iść dalej. Przez ćwierć wieku żyła czyimś planem – rezygnowała z własnych potrzeb, by „ratować” związek. I wtedy on odszedł, zostawiając ją samą pośród leśnej ostępy.
Dorota w końcu zebrała siły, rzuciła plecak na ziemię i dotarła do najbliższej stacji kolejki. Kupując bilet, zastanawiała się, jakim cudem wyszła cało z tej „przygody”. W podróży obserwowała szare, mokre drzewa za oknem i poczuła, że… żyje.
– Chciałam zupełnie innego życia – mówiła później przy kawie z przyjaciółką. – Marzyły mi się spokojne wieczory nad Bałtykiem, własne wypieki pachnące w całym domu, od czasu do czasu wizyta w kinie na melodramacie, długa fryzura opadająca na ramiona, chwila z dobrym kryminałem na kanapie… A skończyło się na dietach, siłowni i wędrówkach, które nie były moim wyborem.
Dziś Dorota stawia na siebie. Odzyskała radość z prostych przyjemności: spacery nad morzem o zachodzie słońca, pieczenie sernika z rodzynkami, wieczory z książką przy lampce wina. Wybrała to, co kochała od zawsze.
Czego nas uczy ta historia?
-
Życie według cudzych oczekiwań potrafi wydawać się spełnieniem, dopóki nie okazuje się udręką.
-
Dobry związek wspiera i inspiruje, ale nie wymaga rezygnacji z samego siebie.
-
Nigdy nie jest za późno, żeby odnaleźć własną drogę i zacząć żyć po swojemu.
Nie pozwól, by czyjś plecak przygniatał Twoje marzenia. Choćbyś miała odłożyć ciężki bagaż na stacji, zrób to – dla siebie. Po to, by w końcu poczuć, że życie naprawdę kwitnie.
