Każdą niedzielę spędza u nich — bo musi odpocząć od własnej rodziny
Magda mieszka w Bydgoszczy z mężem Wojciechem i dwójką dzieci. Żyje im się dobrze i spokojnie. Wojciech to zaradny człowiek – potrafi sam wszystko naprawić, świetnie zarabia i dużo czasu spędza z rodziną.
Moja córka to też doskonała gospodyni. Gotuje jak szef kuchni, w domu zawsze czysto i przytulnie. Dba o siebie, codziennie ćwiczy, ma zadbaną fryzurę i paznokcie, a przy tym jeszcze pracuje zawodowo – nie siedzi w domu. Słowem: idealna harmonia.
Pewnego dnia Magda zadzwoniła i powiedziała:
– Mamo, wyobraź sobie, młodszy brat Wojtka przeprowadził się z rodziną do naszego miasta. Wynajęli mieszkanie niedaleko nas! Będziemy się często widywać, pomagać sobie, super sprawa mieć rodzinę blisko.
Ucieszyłam się razem z nią. Rzeczywiście, dobrze mieć kogoś bliskiego w pobliżu – na wypadek problemów, po radę czy po prostu dla towarzystwa.
Minęło kilka miesięcy. Pewnego sobotniego wieczoru jak zwykle zadzwoniłam zapytać, co słychać. Magda była właśnie w kuchni.
– Gotuję na jutro: barszcz już gotowy, ciasto się studzi, schabowe usmażone, teraz robię gołąbki.
Zdziwiłam się:
– Aż tyle jedzenia? Ktoś was odwiedza?
Wtedy córka westchnęła i zaczęła opowiadać. Okazało się, że każdą niedzielę mają „gościa specjalnego”. Brat Wojciecha przychodzi rano, je z nimi śniadanie, po czym kładzie się na kanapie i „odpoczywa”. Potem je obiad, znów leży, drzemie, ogląda telewizję, a na koniec kolacja – i wraca do siebie. I tak co tydzień.
Tłumaczy, że w domu nie ma spokoju – małe dziecko, hałas, obowiązki. A u nich – cisza, domowy obiad, relaks. Magda powiedziała, że już ma tego serdecznie dosyć, nawet Wojciech zaczyna się irytować, ale nikt nie umie mu tego wprost powiedzieć. Liczą, że może jak dziecko podrośnie, to sam przestanie przychodzić. Na razie jednak co tydzień jedzą i goszczą go na własny koszt – nigdy nic od siebie nie przyniósł, nawet ciastek do herbaty.
Nie powiedziałam córce tego, co naprawdę pomyślałam. A pomyślałam, że jeśli sami nic nie zrobią, to on nigdy nie przestanie przychodzić. Ma przecież jak w raju – domowy obiad, cisza, święty spokój. A kto by z takiego luksusu zrezygnował?
A ty? Jakbyś się zachowała w takiej sytuacji? Czy należałoby postawić granicę, czy nadal udawać, że wszystko jest w porządku?
