Jak moja mama, pani Barbara, wyszła za mąż mając 47 lat i czwórkę dzieci – historia prawdziwej miłości

Często słyszę, jak samotne kobiety z dziećmi mówią, że nie mają szans na nową miłość. Że „nikt nie chce kobiety z bagażem”. Dlatego chcę opowiedzieć historię mojej mamy – Barbary z Tarnowa – która w wieku 47 lat, mając czworo dzieci, nie tylko zakochała się, ale i wyszła za mąż za mężczyznę, który pokochał nas wszystkich.

Mama zdecydowała się na macierzyństwo późno – miała 34 lata, gdy urodziła mnie, swoją pierwszą córkę – Kasię.

Mój ojciec, pan Andrzej, nigdy nie był zbyt zaangażowany. Mama nie obciążała go obowiązkami, sama zajmowała się wszystkim. Po sześciu latach zaszła w kolejną ciążę – i okazało się, że to trojaczki! Lekarze byli zaniepokojeni – miała już ponad 40 lat. Ale poradziła sobie. Urodziła trzech chłopców: Janka, Michała i Antosia.

Wtedy musiała prosić ojca o pomoc. Był niezadowolony. Któregoś dnia powiedział, że uzbierał trochę pieniędzy, i że chce sprzedać nasze dwupokojowe mieszkanie, żeby kupić większe. Mama była przeszczęśliwa. Niestety – po tym, jak podpisała zgodę na sprzedaż, ojciec sprzedał mieszkanie i… zniknął. Dowiedzieliśmy się później, że miał kochankę z Krakowa, a nas po prostu zostawił.

Zamieszkałyśmy w jednopokojowym mieszkaniu po babci w Nowym Sączu. Pięć osób w jednym pokoju. Mało miejsca, pieniędzy, hałas, zmęczenie. W przedszkolu niektórzy myśleli, że mama to babcia chłopców – tak bardzo była zmęczona i postarzała przez życie.

Ojciec nie odwiedzał nas, nie płacił alimentów, nie dzwonił. Jego rodzina również nie utrzymywała z nami kontaktu. Po prostu wymazał nas z życia.

Mama nie wierzyła już w miłość. Do dnia, gdy poszliśmy do parku miejskiego w Nowym Sączu. Mama siedziała smutna na ławce, ja – Kasia – byłam z nią, a bracia bawili się w piaskownicy. Przechodził tamtędy mężczyzna i zapytał:

— Dlaczego tak piękna kobieta wygląda na tak smutną?

— Panie, czego pan chce?

— Poznać panią, jeśli można. Jeśli nie jest pani mężatką…

— Męża nie mam, ale mam czworo dzieci, a troje właśnie zasypuje się nawzajem piaskiem.

I poszła rozdzielać chłopaków.

Spotkaliśmy go jeszcze raz, potem drugi i trzeci. W końcu mama się przełamała. Zaczęli rozmawiać. Potem była pierwsza randka. Potem druga. Po czterech miesiącach pan Marek – bo tak miał na imię – oświadczył się mamie. A ja ją całym sercem wspierałam.

Dziś są już 12 lat po ślubie. Marek nie miał majątku, ale miał ogromne serce. Kocha mamę bezgranicznie. Nas traktuje jak własne dzieci. Pomagał, gdy mama jeszcze nie pracowała. Każdemu z nas kupował nowy plecak na rok szkolny, czytał bajki na dobranoc, smażył naleśniki w weekendy, żeby mama mogła dłużej pospać.

Tak. Tacy mężczyźni naprawdę istnieją. I nie trzeba mieć 20 lat, żeby jeszcze dostać swoją szansę.

Spread the love