Dorasta, a ja nie jestem gotowa. Czy matka potrafi zaakceptować nową kobietę w życiu syna?”

Mój syn, Paweł, ma 23 lata. A mimo to wciąż wydaje mi się dzieckiem. W zeszłym miesiącu spadło na mnie jak grom z jasnego nieba — Paweł zakochał się. I po co mu to wszystko? Przecież to ja dla niego gotuję, sprzątam, piorę, przygotowuję śniadanie do pracy, budzę go rano… On jeszcze taki młody!

Jego zachowanie zaczęło się zmieniać. Coraz częściej wychodził wieczorami, zamykał się w pokoju, milczał. Martwiłam się. Bałam się, że może wplątał się w coś złego. W tych czasach różne rzeczy dzieją się na ulicach… Pytałam, ale odpowiadał krótko:

— Mamo, nie martw się. Wszystko w porządku.

— Synku, przecież po tym, jak odszedł tata, zostałaś mi tylko ty. Czuję się samotna… Wieczory są puste, a ty ostatnio tak się ode mnie oddalasz… — mówiłam, ledwo powstrzymując łzy.

— Mamo, wychodzę tylko pograć w piłkę z chłopakami. Ale dobrze, postaram się być częściej w domu — odpowiedział.

Piłka — dobrze, nie mam nic przeciwko. Ale serce mi mówiło, że coś ukrywa. I rzeczywiście, moja sąsiadka Zosia kiedyś powiedziała: „Może on ma dziewczynę? W końcu jest przystojny, inteligentny, dobrze zbudowany, broda mu pasuje — to naturalne”.

Popukałam się w czoło. Paweł i dziewczyna? Po co mu? Przecież ja się nim zajmuję! W tym wieku jeszcze mu to niepotrzebne. Ale Zosia zasiała ziarno niepokoju. I żałowałam, że w ogóle z nią rozmawiałam.

Zaczęłam go obserwować. Gdy czułam się lepiej, udawałam, że idę na spacer po Krakowie, a tak naprawdę siadałam na ławce przy osiedlowym sklepie i patrzyłam, gdzie i z kim mój Paweł znika z pola widzenia. Potem wracałam do domu.

I rzeczywiście! Coś się działo! Dbał o siebie, chodził na siłownię. Ale od 18:00 do 22:00? Zbyt długo. A w weekendy często wracał po północy — niby u znajomych, niby urodziny…

— Paweł, synku… Ja tu umieram ze strachu, a ty nie możesz mnie uprzedzić? — płakałam.

Widziałam, że mu głupio. I dobrze! Tak traktować swoją matkę…

Zaczęłam dzwonić do niego, gdy tylko wychodził. Nie przesadzałam — naprawdę miałam nerwobóle. Serce mnie bolało. W końcu Paweł rzucił przez telefon:

— Mamo, u ciebie zawsze wszystko źle. Nie udawaj ofiary. Połóż się spać. Mam 23 lata, jestem dorosły, mam prawo wyjść bez mamy!

Te słowa mnie zraniły. Nie odzywałam się do niego dwa dni.

Aż wreszcie, po niemal roku tej cichej wojny, powiedział mi prawdę.

— Mamo, spotykam się z dziewczyną. Ma na imię Ania. Nie chcę cię więcej okłamywać. Chcę z nią być, budować coś własnego, może nawet razem zamieszkać…

— Co ty wygadujesz?! — zawołałam z rozpaczą. — Po co ci ona? Czy ze mną ci źle?

— Mamo, przestań… — odparł. — Nie możesz mnie cały czas trzymać na krótkiej smyczy. Jestem dorosły. Mam prawo do życia.

Nie poznawałam mojego syna. Co ja zrobiłam nie tak? Dlaczego on tak do mnie mówi?

Obraziłam się. Wyszedł. Myślałam, że wróci z przeprosinami i powie, że ta Ania była pomyłką. Ale się pomyliłam.

Usiadł obok mnie i powiedział spokojnie:

— Mamo, wiem, że siostra powiedziała ci kiedyś coś, co cię zabolało, ale miała rację. Chcesz kontrolować wszystko i wszystkich. Tata nie miał przyjaciół, bo był zamknięty z tobą w domu. Nasza rodzina jest odizolowana.

Chciałam mu przerwać, ale mówił dalej:

— Nie jestem już chłopczykiem, któremu trzeba podcierać nos. Pracuję, kocham dziewczynę, którą nawet nie chcesz poznać. Nie zmuszaj mnie do wyboru: ty albo ona. To nieludzkie.

— Ale przecież wybrałbyś mnie? — spytałam z nadzieją.

— Tu nie chodzi o wybór. Ania nigdy nie postawiłaby mnie przed takim dylematem. Mamo, kocham cię. Ale daj mi być szczęśliwym. Pozwól mi dzielić się tym szczęściem z tobą.

Nie powiedziałam nic. Płakałam.

— Otwórz okno, duszno mi… — jęknęłam.

— Mamo, błagam… Jeśli kiedyś naprawdę coś ci się stanie, nie uwierzę. Zbyt często grasz tę samą rolę.

Co za ironia? Ja naprawdę źle się czułam!

Paweł powiedział, że wróci rano.

Rano?! A nocą gdzie będzie?! Oszaleję z niepokoju! Kto mu zrobi kanapki? Kto go obudzi do pracy?

Ta… Ania?

Nie chciałam nikogo izolować. Nie chciałam rządzić. Więc co zrobiłam nie tak?

Zdecydowałam: zaproszę ją na kolację. Zobaczę, jaka jest naprawdę. Porozmawiam. Spróbuję zrozumieć. Przecież nie mogę stracić jedynej bliskiej osoby, jaka mi została.

Spread the love