„Byłaś jego całym światem… aż przyszła Ona. O trudnej sztuce bycia mamą dorosłego syna”
Bycie mamą to najważniejsza rola, jaką można odegrać w życiu. Zwłaszcza gdy wychowujesz syna.
Na początku wybierasz mu te słodkie niebieskie śpioszki, całujesz małe paluszki, szyjesz kostiumy króliczka, pirata czy kotka, wycierasz łzy w przedszkolu, smarujesz kolanka jodyną i siedzisz przy jego łóżku, kiedy gorączkuje. Czytasz bajki, słyszysz „mamo, kup mi”, „mamo, proszę”, „mamo, tylko Ty”.
Nim się obejrzysz – pierwszy dzień szkoły. Twój dzień zaczyna się od śniadania i pakowania plecaka, a kończy telefonem wychowawczyni: „Proszę coś zrobić z tym Jasiem, on znów wszystkim przeszkadza!”. Więc tłumaczysz, wychowujesz, uczysz, jak być dobrym, odważnym, szanującym innych chłopcem.
Z upływem lat zauważasz, że coraz rzadziej dzieli się z Tobą tym, co czuje. Pojawiają się pierwsze zauroczenia. Ogląda się za Olą z sąsiedztwa, a Ty w duchu wmawiasz sobie, że to tylko hormonalne burze.
Potem przychodzi matura, wybór garnituru na studniówkę, łzy na zakończeniu roku, bezsenne noce podczas rekrutacji na studia. A później… w Twoim domu zaczynają pojawiać się dziewczyny. Jedna, druga, trzecia – nie zapamiętujesz już imion.
Aż pojawia się TA. Otwiera Twój lodówkę, jakby była u siebie. Krytykuje Twój smak, Twoją kuchnię, Twoje zdanie. Zaciskasz zęby. I wtedy słyszysz: „Mamo, wyprowadzam się do Ani. To poważne.”
I już je tylko jej rosół, słucha jej rad, spędza weekendy z jej rodziną, nosi koszule, które ONA wybiera. Dzwoni na święta. Odwiedza od święta. A Ty zostajesz ze wspomnieniami i jego dziecięcymi zdjęciami w pustym pokoju. I uświadamiasz sobie, że już nigdy nie będziesz kobietą nr 1 w jego życiu.
Brzmi boleśnie? Tak. Ale to naturalne.
Bo jak mówi stare przysłowie: „Dziecko jest gościem w Twoim domu – nakarm, wychowaj i pozwól odejść.”
I właśnie to „pozwolenie odejść” jest najtrudniejsze. To najwyższy akt matczynej miłości.
Drogie Mamy – bądźcie gotowe, że któregoś dnia Wasz syn odejdzie do innej kobiety. Nie walczcie z tym. Nie zazdrośćcie. Nie obrażajcie się. Bo przecież kiedyś same byłyście tą „Anką”, która zabrała czyjegoś syna.
Niech Wasza miłość do syna będzie mądra. Dojrzała. Gotowa… odpuścić. 💙
