Siostra męża od ponad roku jest nam winna sporą sumę pieniędzy – ale nie zamierza o tym długu ani wspominać, ani go stopniowo spłacać, bo uważa, że nie wypada żądać zwrotu pieniędzy od własnej rodziny. Teściowa też jest zdania, że mój mąż powinien siostrze darować ten dług. A ja tego nie rozumiem – zwłaszcza że mamy własną rodzinę i sami potrzebujemy tych pieniędzy. Po co w ogóle je im pożyczaliśmy?

W naszej rodzinie powstała bardzo niekomfortowa sytuacja. Siostra męża od ponad roku zwleka ze spłatą dużego długu. Kiedy pożyczała pieniądze, obiecała, że pierwszą część odda po kilku miesiącach, a potem resztę. Teraz jednak, powołując się na więzy krwi, uważa, że nie musi niczego oddawać — bo przecież brat powinien jej wybaczyć.

Może bym to jeszcze jakoś zrozumiała, gdyby mój mąż był kawalerem. Ale my mamy własną rodzinę, mamy własne wydatki! Od dawna planowaliśmy zrobić remont kuchni, a te pieniądze były częścią naszych oszczędności na ten cel.

Siostra i jej mąż zbierali na wkład własny do mieszkania. Część dopłaciła teściowa, część uzbierali sami, ale brakującą, największą kwotę pożyczył im mój mąż — po długich rozmowach z matką i siostrą, że „przecież mamy” i „że im bardzo brakuje”.

Obiecywali, że oddadzą szybko. I co? I nic. O zwrocie nawet nie ma mowy.
Kiedy wspominam o długu, szwagierka się obraża — twierdzi, że w rodzinie nie powinno się wymagać zwrotu pieniędzy.

Po co było wtedy mówić, że to pożyczka i że oddadzą?

Na dodatek szwagierka szykuje się na urlop macierzyński i już jasno daje do zrozumienia, że wcześniej niż za trzy lata pieniędzy nam nie odda.
A mimo to uważa się za ofiarę — bo „bliscy” śmieli przypomnieć o długu.

Teściowa oczywiście stoi po stronie córki. Dla niej młodsza córka zawsze była oczkiem w głowie. Uważa, że mój mąż powinien zapomnieć o długu i oddać pieniądze „z serca”. Ciągle mu to powtarza.
Mąż chodzi przygaszony, poddany presji — jakby już zaczął wierzyć, że rzeczywiście nie wypada się upominać.

Ale ja się z tym nie zgadzam. My też mamy rodzinę, rośnie nam córka, mamy własne potrzeby. Te pieniądze przydałyby się nam na lepsze rzeczy niż sponsorowanie czyjejś nieruchomości. Zwłaszcza że od kiedy pożyczyliśmy tę sumę, kontakt z siostrą i jej mężem niemal się urwał. Pewnie dlatego, że nie chcą nam patrzeć w oczy.

Presja ze strony teściowej działa — mąż coraz częściej mówi, że „trzeba odpuścić”, „nie psuć relacji rodzinnych”. Ale ja uważam inaczej. Gdyby to była drobna suma, machnęłabym ręką. Ale tu chodzi o naprawdę duże pieniądze, które zbieraliśmy przez długi czas.

Teraz czuję ogromny żal. Wiedząc, jak to się skończy, nigdy nie zgodziłabym się na tę pożyczkę.
Nie na darmo mówi się, że rodzinie nie powinno się pożyczać pieniędzy…

Spread the love