„Randka z rajstopami”. Prawdziwa historia od koleżanki – płakałam ze śmiechu!
Miesiąc temu poznałam przez portal randkowy chłopaka – Krzyśka. No ideał! Kulturalny, inteligentny, bez żadnych głupich tekstów, z poczuciem humoru. Książę z bajki. Pisaliśmy codziennie, potem zaczęliśmy rozmawiać przez telefon.
Kilka dni temu Krzysiek zaproponował rozmowę na Skypie. Normalnie bym się ucieszyła, ale akurat trafiło na mój rytuał piękna.
Dziewczyny, to był ten wieczór, kiedy wcieram olejek rycynowy w włosy, zawijam głowę w folię i – klasycznie – zakładam dziecięce rajstopy po synku, takie z samochodzikami. Dzięki nim olej nie cieknie i ciepło się trzyma. Super patent – polecam.
No i mówi Krzysiek: „To może dziś kamerka?”. A ja na to: „Okej, ale tylko dźwięk – chcę, żebyś zobaczył mnie pierwszy raz z makijażem i w pełnej krasie”. On się zgodził – wiadomo, dobrze wychowany chłopak.
Zadzwonił. I nie pytajcie jak… ale odebrałam z WŁĄCZONĄ KAMERĄ.
Rozmawiam z nim w najlepsze. Rajstopy z autkami na głowie, nogawki zwisają jak uszy królika. Słodki głosik, zalotny ton, żeby zrobić dobre wrażenie. I w międzyczasie, dziewczyny… reguluję sobie brwi! Wiecie, jak wtedy wyglądamy – oko zmrużone, buzia otwarta, miny jak z horroru.
Patrzę w lusterko, sprawdzam zęby, naciągam nos – czy coś tam nie wystaje. Pyk – pęseta w ruch, bach – włosek wyrwany. Skrzywiłam się od bólu jak rasowa aktorka. A tu jeszcze olej zaczyna spływać spod folii prosto do ucha. Sięgam po patyczki – skoro już jestem w nastroju do pielęgnacji, to i uszy wyczyściłam.
Całe pięć minut – ja w wersji „domowa piękność”. A Krzysiek? Najpierw tylko nerwowo mrugał i coś tam bełkotał. Ale z każdą chwilą coraz bardziej się śmiał.
Na koniec rozmowy mówi:
— Wiesz co… podoba mi się twoja szczerość, luz i autentyczność. Ale jak się spotkamy w sobotę, to błagam – bez rajstop na głowie. Bo nas do żadnej knajpy nie wpuszczą – selekcja, wiadomo…
I wtedy wszystko zrozumiałam. Kamera. Cały czas była WŁĄCZONA!
Ja – w rajstopach z autkami, z pęsetą w ręce, dłubiąca przy zębach, nosie, uszach… Mrok totalny. Ze strachu szybko się rozłączyłam, udając, że „coś przerwało”. On zadzwonił znowu, śmiał się i powiedział, że przez pierwszą minutę był „oszołomiony moją urodą”, a potem musiał walczyć, żeby się nie roześmiać na głos.
Dziewczyny – nauczka na przyszłość: jeśli odpowiadacie przez Skype’a i mówicie, że „bez kamery” – upewnijcie się, że SERIO bez kamery. Bo można się nieźle wkopać!
