Czy po pięćdziesiątce można jeszcze spotkać prawdziwą miłość? Moje zdanie jest inne niż mojej przyjaciółki z Gdańska…
Jedna z moich bliskich przyjaciółek, Małgorzata, mając 55 lat, wciąż wierzy, że spotka mężczyznę, którego pokocha i z którym stworzy szczęśliwy związek. Ma przed sobą jeszcze pięć lat do emerytury, ale marzenia o miłości nie zgasły. I choć cenię jej wiarę, sama uważam, że szanse są… znikome.
Dlaczego tak sądzę? Już tłumaczę.
Poznać mężczyznę po pięćdziesiątce oczywiście można. Ale jaki to będzie mężczyzna? Z mojego doświadczenia i obserwacji – czy to w Warszawie, czy w Krakowie – wynika, że w tym wieku wielu panów szuka raczej gospodyni niż partnerki do życia. Kogoś, kto będzie gotował, sprzątał, dbał o dom. Sam zaś woli spędzać czas przed telewizorem, często najlepiej w oddzielnej sypialni.
W moim przekonaniu mężczyźni po pięćdziesiątce szukają pomocy domowej, nie bratniej duszy. A kobiety? Nawet w tym wieku wciąż wierzą w miłość, w czułość, w rozmowy do późna i wspólne spacery. One szukają kogoś, kto wniesie do ich życia sens, bliskość i emocjonalne wsparcie.
I tu pojawia się problem – oczekiwania kobiet i mężczyzn w tym wieku są skrajnie różne.
Każdy mężczyzna, z którym Małgorzata próbowała stworzyć relację – czy to w Toruniu, czy w Katowicach – szybko przechodził do żądań: sprzątanie, gotowanie, zakupy. Ona zaś miała nadzieję, że ktoś zabierze ją na wspólne wakacje, wesprze finansowo lub chociaż zapyta, jak minął jej dzień.
Czy można jeszcze liczyć na prawdziwe uczucie? Moim zdaniem – nie. Oczywiście, można próbować. Można nawet zdecydować się na bycie z kimś „żeby nie być samą”, ale rzadko kończy się to szczęściem.
Nie przypominam sobie ani jednej historii z happy endem, gdy para spotkała się tak późno i rzeczywiście zbudowała coś trwałego. Może gdzieś takie pary są – w Poznaniu czy Rzeszowie – ale ja ich nie znam.
Wiem tylko jedno – w tym wieku nie każda kobieta chce znów wchodzić w rolę gospodyni domowej. Niektóre po prostu mają już dość ciągłego „ciągnięcia wszystkiego na swoich barkach” i chciałyby wreszcie poczuć się… ważne. Kochane. Bezinteresownie.
