Kiedy z mężem zaczęliśmy spać osobno, nasz związek stał się szczęśliwszy
Jestem mężatką od ponad dziewięciu lat, z czego przez ostatnie siedem lat sypiamy z mężem w oddzielnych pokojach. Wielu osobom wydaje się to dziwne, jednak nie mamy żadnych konfliktów ani poważnych problemów w relacji. Po prostu tak nam wygodniej.
Na początku sama miałam obawy, że oddzielne spanie może oznaczać kryzys związku. Wynikało to ze stereotypu, że kochające się pary powinny dzielić jedno łóżko. Zaczęło się całkiem zwyczajnie – pewnej nocy obudziłam się sama, choć pamiętałam, że zasypialiśmy razem. Odkryłam wtedy, że mąż spał na kanapie w sąsiednim pokoju. Rano zapytałam go o powód. Okazało się, że mój niespokojny sen przeszkadzał mu się wysypiać – budziłam go ciągłym przewracaniem się z boku na bok.
Kolejne noce przyniosły podobne sytuacje, więc zdecydowaliśmy się otwarcie o tym porozmawiać. Okazało się, że różnice w naszych rytmach snu mocno wpływały na jakość wypoczynku. Ja lubiłam późno zasypiać, oglądałam filmy albo czytałam do północy, a rano mogłam spać dłużej ze względu na elastyczny czas pracy. Mąż natomiast musiał wstawać wcześnie rano i przez moje wieczorne nawyki stale był niewyspany, zmęczony i rozdrażniony. Doszło nawet do tego, że pewnej nocy, śniąc coś intensywnego, przypadkowo uderzyłam go pięścią w twarz!
Decyzja o osobnych pokojach na początku budziła moje wątpliwości. Jednak szybko zauważyłam pozytywne efekty. Po pierwsze, mąż zaczął budzić się wypoczęty, pełen energii, a nawet zaczął przygotowywać nam wspólne śniadania. Zniknęły drobne kłótnie i nerwowe sytuacje wynikające z chronicznego zmęczenia. Oboje staliśmy się spokojniejsi, poprawiło się nasze samopoczucie, a nawet wygląd.
Postanowiłam zgłębić ten temat i odkryłam, że osobne sypialnie nie są nowym wynalazkiem, a wręcz przeciwnie – mają długą historię. W starożytnym Rzymie czy epoce wiktoriańskiej osobne pokoje dla małżonków były normą. Tak samo było wśród polskiej arystokracji, a nawet w rodzinach chłopskich, gdzie mąż i żona spali w różnych częściach domu. Dopiero industrializacja i ograniczona przestrzeń mieszkaniowa sprawiły, że wspólne łóżko stało się standardem.
Profesor socjologii Paweł Rosenblatt w swojej książce „Dwoje w łóżku” zauważa, że spanie razem często jest powodem wielu konfliktów. Pary kłócą się o drobiazgi takie jak temperatura w sypialni, chrapanie, korzystanie z telefonu przed snem czy wpuszczanie zwierząt do łóżka. Niel Stanisław, ekspert ds. snu, twierdzi nawet, że sen jest egoistyczną czynnością i nierozsądnie jest dzielić go z innymi osobami, jeśli ma to negatywny wpływ na jakość wypoczynku.
Pomimo powszechnych opinii na forach internetowych, że osobne pokoje oznaczają koniec związku, nasze doświadczenia są zupełnie odmienne. Osobne pokoje stworzyły przestrzeń na indywidualny odpoczynek, który paradoksalnie zbliżył nas do siebie. Zaczęliśmy bardziej dbać o intymność emocjonalną, częściej się przytulać na kanapie czy spędzać czas w bliskości w ciągu dnia, co doskonale rekompensuje brak wspólnego snu.
Moim zdaniem, każdy związek jest inny i nie warto kierować się stereotypami ani opiniami innych osób. Ważne jest, aby znaleźć rozwiązanie, które sprawdzi się właśnie w Waszym związku. My odnaleźliśmy swój sposób na szczęście i zdecydowanie polecam spróbować podobnych rozwiązań wszystkim parom, które zmagają się z podobnymi problemami.
