Kiedy moja córka nie zaprosiła swojego rodzonego brata na swoje wesele, zrozumiałam, że między moimi dziećmi nie ma zgody. My z mężem, jako rodzice, przyszliśmy tylko złożyć życzenia podczas ceremonii ślubnej, wręczyliśmy pieniądze i poszliśmy. Wychowywałam i kochałam wszystkie dzieci jednakowo, więc dlaczego teraz nie chcą nawet na siebie patrzeć?

Przeżyłam już swoje życie i mam troje dzieci, ale mogę wyciągnąć smutny wniosek – nie wiem, jak je prawidłowo wychować. A właściwie myślałam, że wiem, i naprawdę starałam się wychowywać je w miłości, wzajemnym zrozumieniu i pokojowym rozwiązywaniu wszystkich problemów. Karmiliśmy je, ubieraliśmy, daliśmy im wykształcenie, ale każdy z nich ma inny charakter, dlatego kiedy dorosły, zaczęły żyć na swój sposób. W rezultacie całkowicie przestały się ze sobą kontaktować.

Kiedy urodziła się moja pierwsza córka, traktowałam ją jak księżniczkę. Mój mąż bardzo pragnął syna, więc był rozczarowany, gdy przyszła na świat dziewczynka. Mówił mi: „Dlaczego tak ją rozpieszczasz? Ona potem wejdzie ci na głowę!”. Ale go nie słuchałam i oddałam córce całą swoją miłość.

Drugą również urodziłam córkę. Mąż znowu był rozczarowany, ale tym razem poświęcał jej więcej uwagi – aż do momentu, gdy urodziło się nasze trzecie dziecko – wreszcie chłopiec. Mąż całkowicie skupił się na jego wychowaniu, a ja byłam z tego zadowolona.

Dzieci rosły i jakby podzieliły się na trzy obozy: najstarsza zazdrościła młodszym, uważając się za królową, środkowa miała bardzo zadziorny charakter, a syn w ogóle nie uważał sióstr za równych sobie, bo ojciec pozwalał mu na wszystko. Nie było rodzinnej uroczystości bez kłótni: środkowa ciągnęła najstarszą za włosy za każde obraźliwe słowo, a syn, pod ochroną ojca, robił, co mu się podobało. Ile razy zbierałam wszystkie dzieci i ze łzami w oczach błagałam je, by się pogodziły. Robiły to, a w domu na jakiś czas panowała cisza. Ale wystarczyło jedno nieporozumienie, by wszystko zaczynało się od nowa.

Potem dziewczynki dorosły, wyjechały do innych miast na studia. Syn jako najmłodszy wciąż mieszkał z nami. Pewnego dnia zadzwoniła do nas Sofia, nasza najstarsza córka, i powiedziała, że wychodzi za mąż. Na wesele zaprosiła tylko nas, rodziców, ale poprosiła, by nie było na nim jej brata i siostry. My, jako rodzice, przyszliśmy tylko na ceremonię ślubną, wręczyliśmy pieniądze i poszliśmy. Po ślubie młoda para wyjechała do innego miasta.

Zaczęłam coraz częściej kłócić się z mężem – ja broniłam córek, a on syna. W końcu rozwiedliśmy się, a syn przeprowadził się do ojca. Wtedy miał już 17 lat. Sam powiedział, że chce mieszkać z ojcem, by nie musieć widywać się z siostrami.

Od tamtej pory każde poszło własną drogą. Najstarsza córka mieszka daleko z mężem, mają dwoje dzieci, ale widziałam je tylko przez Skype’a. Środkowa ledwo skończyła studia, potem szybko wyszła za mąż, też nie zapraszając ani siostry, ani brata. Niedawno się rozwiodła i teraz żyje po swojemu, nikogo nie słuchając.

Syn z powodzeniem skończył studia, pracuje w banku, ale jest bardzo zarozumiały. Nadal mieszka z ojcem i jeszcze się nie ożenił. I tak już ponad dziesięć lat żyję sama. Dzieci o mnie nie zapominają – dzwonią, czasem odwiedza mnie środkowa córka. Syn też wpada, ale pod warunkiem, że sióstr nie będzie w domu. Najstarsza córka ciągle obiecuje, że „kiedyś” przyjedzie, ale wiem, że to tylko wymówki.

Z ojcem córki nie utrzymują kontaktu, bo on uważa je za kapryśne zdrajczynie. Nawet między sobą siostry nie potrafią się dogadać – nie są ze sobą zaprzyjaźnione nawet w mediach społecznościowych. Mówię każdemu z nich: „Pogódźcie się, po co wam to wrogowanie, dzieciństwo dawno minęło”. Ale wszyscy są uparci jak osły i nie potrafią wybaczyć sobie dawnych krzywd.

Z tego powodu często płaczę w nocy. Co zrobiłam źle? Może jestem złą matką, ale kocham wszystkie moje dzieci i chciałabym zobaczyć wnuki na żywo, a nie tylko przez ekran komputera. Ale chyba nigdy nie uda mi się zebrać całej rodziny przy jednym stole. To pozostanie moim największym niespełnionym marzeniem.

Spread the love