Byłam tak wykończona, że rzuciłam wszystko i poleciałam na wakacje
Życie zaczęło mnie przytłaczać. Mój mąż spędzał większość dni w pracy, a ja czułam się jak niewdzięczna gospodyni, która bez końca opiekuje się dwójką dzieci. Każdy dzień był ciągłym biegiem – nie miałam chwili na odpoczynek, a moje prośby o pomoc pozostawały niezauważone. Mąż twierdził, że niczego nie robię i tylko udaję, że jestem ofiarą codziennej rutyny.
Pewnego dnia poczułam, że osiągnęłam punkt, w którym już nie mogę dłużej znosić tego ciężaru. Czułam, jakby mój umysł zaczął płatać mi figle, a zmęczenie sięgnęło granic możliwości. Wtedy zadzwoniła do mnie bliska przyjaciółka. Okazało się, że niespodziewanie odwołano jej wyjazd do Egiptu – oferta wakacyjna, na którą mogła liczyć, została odwołana z powodu pilnej delegacji. Proponowała mi kupno tej oferty za połowę ceny, co wydawało się niemal zbyt korzystne, by je odrzucić.
Od dawna marzyłam o wakacjach, ale nigdy nie nadchodził na nie właściwy moment. Tym razem postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i przestać ciągle myśleć o innych. Szybko spakowałam walizkę i, zanim udałam się na lotnisko, zawiozłam dzieci do mojej mamy – nie opowiadałam jej wszystkiego, bo wiedziałam, że nie zgodzi się zostać z wnukami na dłużej. Udało mi się przekonać ją, że po pracy dzieci zostaną odebrane przez męża, a ja mam pilne sprawy do załatwienia.
Gdy w końcu usiadłam w samolocie, wysłałam krótką wiadomość do męża, po czym wyłączyłam telefon. Prawda jest taka, że strach przed tym, co mnie czeka po powrocie, przytłaczał mnie, ale w tym momencie czułam się absolutnie wolna. Byłam szczęśliwa, bo wreszcie mogłam zrobić coś tylko dla siebie. Po raz pierwszy od pięciu lat miałam szansę wyspać się i odpocząć – bez nieustannego stresu i ciągłego pośpiechu.
Siedząc przy oknie samolotu, patrząc na rozciągający się pod nami ocean, poczułam, że odzyskuję kontrolę nad swoim życiem. To był mój moment – chwila, kiedy mogłam zatrzymać się na chwilę, wyciszyć i naładować baterie. Dla mnie wakacje nad morzem były lepsze niż życie w domu, które coraz bardziej przypominało szalony, niekończący się chaos.
Teraz, patrząc wstecz, wiem, że podjęłam właściwą decyzję. Być może czekają mnie trudne chwile po powrocie, ale na tę chwilę czułam, że naprawdę zasłużyłam na tę przerwę. Każdy z nas zasługuje na chwilę oddechu i możliwość, by pomyśleć tylko o sobie. Dla mnie ta podróż była początkiem nowego rozdziału – momentem, w którym przestałam ulegać presji i postanowiłam zadbać o swoje dobro, niezależnie od konsekwencji.
