Wyznanie Matki: Boję Się, Że Moja Córka Zawsze Będzie Czuć się Niekochana
Obecnie moja córka Ola przechodzi przez bardzo trudny okres – niemal dosłownie przylega do mnie, ciągle domaga się przytulenia i płacze, gdy tylko wychodzę, nawet do toalety. Pewnego dnia, kiedy dziadek zauważył, że Ola znowu łapie mnie za spódnicę, stanowczo mi powiedział:
— Nie ucz jej, żeby zawsze oczekiwała przytulenia – bo potem się rozpieprzy. Wychowanie musi być surowe, a ona przyzwyczai się i będzie ci siedziała na karku!
Choć milczałam, w końcu nie mogłam się oprzeć i podniosłam córeczkę na ręce. Dziadek narzekał, ale się pogodził. Ja natomiast zaczęłam się zastanawiać: czy przesadzam z okazywaniem czułości? Czy nadmierne przytulanie, głaskanie i uspokajanie, kiedy Ola płacze, nie sprawi, że poczuje się niekochana, a może nawet rozpieszczona?
Z jednej strony – być może tak. Ale z drugiej – boję się, że moja córka przez całe życie będzie odczuwać brak miłości. Ta obawa tkwi we mnie od zawsze, bo sama wychowałam się, nie otrzymując wystarczającej czułości. Nie znam swoich biologicznych rodziców – moja mama zmarła, gdy miałam bardzo mało lat, a ojca nigdy nie było. Na szczęście obecni rodzice, którzy mnie przygarnęli, dali mi poczucie bezpieczeństwa, mimo że przez długi czas czułam, że mnie nikt nie kocha.
Mój surowy tata czasami mówi:
— Nie warto tak długo karmić piersią, trzeba przyzwyczajać do samodzielności. Ty dorastałaś bez matki do dwóch lat i wszystko ułożyło się dobrze – skończyłaś studia, masz teraz wspaniałe życie.
Ale tata nie wiedział, jak bardzo płakałam nocami, gdy dowiedziałam się, że nie jestem biologiczną córką. Gdy zmęczona mama krzyczała, żebym wróciła do domu dziecka, marzyłam o tym, by być małą księżniczką, którą wszyscy kochają. Pamiętam, jak mając siedem lat, prawie pobiegłam za mężczyzną, który obiecywał mi miłość – na szczęście w ostatniej chwili przybiegła koleżanka.
Dorastając, wpijałam się w każde miłe słowo, uśmiech i gest, który dawał mi choć odrobinę miłości. Bałam się zerwać relację z każdym, kto próbował mnie kochać, bo obawiałam się, że już nikt mnie nie pokocha.
Dziś mam wspaniałego męża, który mnie wspiera i kocha, ale to uczucie z dzieciństwa – uczucie bycia niekochanym – wciąż we mnie tkwi. Dlatego teraz, gdy Ola domaga się nieustannych przytuleń, boję się, że zacznie tak samo, jak ja kiedyś, szukać miłości tam, gdzie jej nie ma.
Cieszę się, że we mnie obudził się instynkt macierzyński i chcę przytulać moją małą Córeczkę. Może trochę ją rozpieszczam, ale boję się, że inaczej nie zapewnię jej poczucia bezpieczeństwa. To mój sposób na przeciwdziałanie lękowi, że ona nigdy nie poczuje się kochana – tak, jak ja kiedyś.
Dla mnie to wyznanie to nie tylko opowieść o macierzyństwie, ale także o próbie odnalezienia równowagi między troską a pozwoleniem dziecku na samodzielne doświadczenie świata. Jak radzicie sobie z tym dylematem? Czy też boicie się, że nadmierna opieka może sprawić, że Wasze dzieci poczują się niekochane? Podzielcie się swoimi doświadczeniami w komentarzach!
