Ślub był huczny. Do restauracji zjechali się wszyscy krewni, było około 250 osób. Prezentów było niewiele, wszyscy przynieśli koperty. Uroczystość dobiegła końca, a szczęśliwi nowożeńcy zaczęli liczyć pieniądze. Wtedy podeszła do nich matka panny młodej i cicho powiedziała, że powinni oddać jej te pieniądze, ponieważ to ona zapłaciła za restaurację
W poniedziałek spotkałam moją dawną znajomą Annę, ostatnimi laty widywałyśmy się bardzo rzadko, więc tym razem miałyśmy sporo do omówienia.
– Wyobraź sobie, na naszym ślubie było prawie 250 zaproszonych gości! – opowiadała mi, ale wyglądała na nieco przygnębioną, było widać, że chce mi powiedzieć coś naprawdę istotnego. Nie byłam na weselu mojej przyjaciółki z dzieciństwa, ponieważ całą rodziną wcześniej wykupiliśmy wycieczkę zagraniczną, odkładaliśmy pieniądze na ten wyjazd przez prawie rok. Gdybym anulowała podróż, biuro podróży nie zwróciłoby nam nawet połowy kosztów, dlatego powiedziałam jej, że nie mogę przyjść. Przeprosiłam ją, a ona powiedziała, że jeszcze kiedyś to razem uczcimy.
– Skąd wzięliście tylu gości? Czy ty albo twój mąż macie tak liczną rodzinę? – zapytałam zdziwiona.
– Właśnie w tym rzecz, że to nie ja zapraszałam gości, to moja mama zaprosiła mnóstwo krewnych. Może mi nie uwierzysz, ale byli tam ludzie, których widziałam po raz pierwszy w życiu, nawet nie wiedziałam, jak się z nimi przywitać. A co najciekawsze – my z mężem byliśmy temu przeciwni, ale mama nalegała – odpowiedziała z wyraźnym żalem.
– To rzeczywiście nie jest w porządku, ale mam nadzieję, że się nie przejęłaś, w końcu im więcej gości, tym więcej prezentów dla młodych! – zażartowałam, próbując rozluźnić rozmowę i nie urazić przyjaciółki.
– Tak, akurat! – powiedziała z irytacją. – Moja mama jest zdeterminowana, żeby zabrać sobie wszystkie pieniądze, które dostaliśmy w prezencie od gości. Prawie wszyscy wręczali koperty, prezentów rzeczowych było bardzo mało. Z mężem tak się ucieszyliśmy, bo odkładamy pieniądze na wkład własny do kredytu na mieszkanie.
– Przepraszam, ale jak to możliwe? Czy tak w ogóle można? – zapytałam zdumiona.
– Mama twierdzi, że wydała fortunę na nasze wesele, wynajęła zbyt drogą restaurację, a bankiet dla tylu osób kosztował ją wszystkie oszczędności. Zrobiła to, żeby się nie wstydzić przed krewnymi. I dlatego musimy zwrócić jej te wydatki z pieniędzy, które dostaliśmy w prezencie. Już je przeliczyliśmy i mama mówi, że to nawet mniej, niż ona wydała. Teraz nie wiemy, co zrobić, żeby było sprawiedliwie.
– Ale przecież to ona zaprosiła tych wszystkich gości i wynajęła restaurację, nie ty? A pieniądze, które dostaliście, to wasze prezenty. Wychodzi na to, że macie ze swojego budżetu pokryć jej wydatki.
– Sama tego nie rozumiem. Nie spodziewałam się czegoś takiego po mojej mamie, wstydzę się przed mężem, a do tego nie chcę, żeby teściowie się o tym dowiedzieli, bo to nie wygląda dobrze.
– Nie mów mamie, ile dokładnie dostaliście, oddaj jej tylko jakąś część, żeby się uspokoiła – zaproponowałam.
Oczywiście oszukiwanie matki nie jest w porządku, ale skoro sama tak się zachowała, trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie. Mama najprawdopodobniej chciała wystawnego wesela nie dla córki, ale dla siebie, żeby się nie skompromitować przed krewnymi, i to był jej wybór. Dlaczego ktoś inny miałby za to płacić?
Jeśli nie ma się pieniędzy na wystawne wesele dla dzieci, to lepiej mieć skromniejsze oczekiwania, zorganizować kameralne przyjęcie w gronie najbliższych i po prostu podzielić się radością. W końcu rodzinne szczęście nie zależy od liczby gości ani od luksusowej restauracji. Nigdy nie zepsułabym moim dzieciom takiego dnia!
Przyjaciółka wysłuchała mnie i powiedziała, że porozmawia jeszcze z mężem, jak wróci z pracy. Ale dodała, że jest bardzo niezadowolony z zachowania teściowej. Nie może zrozumieć, jak matka mogła się tak zachować.
