– Odebrałaś mi mojego syna, – płacze teściowa. – Ale to ona sama sprawiła, że jej syn z nią nie rozmawia
Nasza sytuacja rodzinna osiągnęła punkt krytyczny, gdy teściowa zaczęła dzwonić do mnie i sypać przekleństwami. W końcu musiałam dodać jej numer do czarnej listy, aby przestała nękać mnie telefonicznie. Jestem pewna, że to nie ja zawiniłam – to ona swoim postępowaniem sprawiła, że jej syn, mój mąż, już nie chce utrzymywać z nią kontaktu.
W rodzinie męża to właśnie teściowa zawsze miała ostatnie słowo. Mój mąż, przez lata podporządkowany jej autorytetowi, wydawał się być całkowicie poddany. Jej syn – mój mąż, który dwa lata temu stał się częścią mojej rodziny – od zawsze marzył o ucieczce spod opresyjnej kontroli matki. Przed ślubem oboje mieszkaliśmy u rodziców. Po zaręczynach postanowiliśmy wynająć własne mieszkanie. I to właśnie wtedy zaczęły się pierwsze poważne konflikty z teściową.
Od pierwszego dnia teściowa dzwoniła do swojego syna, domagając się szczegółowych raportów i ciągłego powrotu do domu. A co gorsza, nie wiedziała nawet, że jej syn planował się ożenić – i dlatego mąż postanowił milczeć. Gdy złożono wniosek o ślub, postanowiliśmy, że nadszedł czas na spotkanie z rodzicami. Moi i jego rodzice znali się już od dawna, ale dla mnie to była prawdziwa próba. Mimo że starałam się być skromna i uprzejma, teściowej chyba nie udało się mnie polubić. Jej wyraz twarzy i pogardliwy uśmiech jasno mówiły, że nie przypadłam jej do gustu. W tamtym wieczorze zabrakło tylko dymu tytoniowego i intensywnego światła lampy, które dodatkowo potęgowały jej niechęć.
Po ślubie sytuacja tylko się pogarszała. Teściowa zaczęła regularnie przychodzić do naszego mieszkania i dzwonić niemal codziennie, co bardzo mnie nerwowało. Mąż robił, co mógł, aby ograniczyć jej obecność, osiągając pewien sukces, ale wciąż nie wystarczało.
Gdy zaszłam w ciążę, początkowo wszyscy cieszyli się z tej nowiny. Teściowa złożyła gratulacje, lecz zrobiła to bardzo powściągliwie, niemal jakby zmuszona. Moja ciąża mijała z różnymi trudnościami – były dni pełne energii, a zdarzały się też chwile, kiedy ledwo mogłam wstać z łóżka. W takich momentach jedynym moim ratunkiem było modlenie się o szybkie zakończenie tego okresu.
Mąż był zawsze wyrozumiały. Po powrocie z pracy troszczył się o moje samopoczucie, pomagał w domowych obowiązkach – gotował, mył naczynia, zajmował się praniem. Tymczasem teściowa nie ustawała w krytykowaniu mnie. Na kuchni głośno narzekała, że stałam się leniwa, a mąż mi potakuje, bo to on musi sam sobie radzić z codziennymi obowiązkami.
— Nie rozumiesz, że moja żona jest teraz w ciąży i źle się czuje. Nie powinna biegać przy kuchence – wykrzykiwała.
— Ciąża to nie choroba! Kiedy ja cię nosiłam, sprzątałam, gotowałam, a jeszcze u teściowej miałam czas na porządki – dodawała, a jej głos rozbrzmiewał w naszym małym mieszkaniu. — Twoja żona jest rozpieszczona – zaraz leże na miękkich poduszkach. A ty jej jeszcze potakujesz, przez co stałaś się tylko narzędziem dla niego!
Na każde takie wyzwisko mąż stanowczo odpowiadał, że poradzi sobie z tą sytuacją, ale z każdym kolejnym incydentem jego głos stawał się coraz bardziej zimny.
Ostatecznie sytuacja osiągnęła punkt, w którym cierpliwość męża wyczerpała się. Jego ostatnie komentarze dotyczące naszego noworodka były ostatnią kroplą. Teraz mąż nie chce już widzieć swojej matki, a ja – tym bardziej. Teściowa próbowała dzwonić i wysyłać oskarżenia, że odebrałam jej syna, urodziłam dziecko od nieznanego ojca i zniszczyłam jej rodzinę. Sypywała przekleństwami, aż włosy stawały mi dęba. W końcu musiałam, razem z mężem, zablokować jej numer, aby zakończyć te nękające telefony.
Nie czuję się winna. To ona sama sprawiła, że jej syn stracił ochotę na kontakt z nią. W najbliższym czasie planujemy przeprowadzkę, aby teściowa nie miała nawet pojęcia, gdzie teraz mieszkamy. To nie była moja inicjatywa, ale zdecydowanie ją popieram – jeśli już ma tak swobodnie przeklinać, kto wie, co jeszcze wpadnie jej do głowy.
Ten dramatyczny konflikt nauczył nas, że granice w rodzinie są bardzo ważne, a każdy powinien szanować prywatność i wybory innych. Dla mnie najważniejsze jest teraz spokój i bezpieczeństwo mojej rodziny, dlatego muszę stawić czoła nawet najtrudniejszym relacjom, by chronić to, co budowałam przez lata.
