Nie jestem niańką, nie jestem służącą – o granicach, szacunku i niezależności w rodzinie

Sytuacja wyglądała tak. Kiedy moja córka Anna urodziła dziecko, starałam się jej pomagać na wszelkie możliwe sposoby – spędzałam czas z wnuczką Kasią, zabierałam ją na spacery, karmiłam i zmieniałam pieluszki. Wiedziałam, jak trudny jest ten okres, dlatego chciałam dać Annie choć odrobinę wytchnienia.

Początkowo moja pomoc była mile widziana. Jednak z czasem zaczęła być traktowana jak coś oczywistego. Anna wraz z mężem Markiem zaczęli regularnie uczęszczać na zajęcia fitness, brać udział w kursach jazdy i spotykać się z przyjaciółmi, a ja nieustannie otrzymywałam prośby: „Usiądź z Kasią, mamy sprawy do załatwienia.” I to nawet wtedy, gdy sama miałam własne plany. Uważam, że na emeryturze mam prawo poświęcić czas sobie i realizować swoje marzenia.

Czasami Anna dzwoniła w ciągu dnia z prośbą o odebranie Kasi z przedszkola – „Nie mogę, bo mamy firmowe wyjście, a tata wybrał się na ryby.” Oczywiście, bywało, że wpadałam w złość, ale zawsze starałam się zadbać o dziecko, nie zostawiając go samego.

Pewnego dnia doszło do nieoczekiwanego zwrotu akcji. Anna zadzwoniła i oznajmiła, że ona i Marek planują wyjazd do Turcji na dwa tygodnie, aby odpocząć. Ucieszyłam się na myśl, że Kasia spędzi czas nad morzem, co z pewnością wpłynie korzystnie na jej zdrowie. Okazało się jednak, że planowali wyjechać bez dziecka – zdecydowali, że Kasia ma zamieszkać u mnie. I to wszystko bez uprzedniego zapytania!

Nie mogłam tego zaakceptować. Powiedziałam Annie stanowczo, że nie jestem niańką ani służącą. To oni mają dziecko i powinni planować swoje życie, pamiętając o rodzicielskiej odpowiedzialności. Podróże, rozrywka czy inne „marzenia” muszą być realizowane z uwzględnieniem faktu, że są rodzicami.

Zapytałam Annę, dlaczego podjęła tę decyzję bez konsultacji. Odpowiedziała: „Jesteś na emeryturze – masz czas dla siebie.” Oświadczyłam jej, że odmawiam opieki nad Kasią, bo i ja mam swoje plany – z przyjaciółką planujemy wyjazd do pensjonatu na zasłużony odpoczynek. A Kasię niech zabierają ze sobą, gdy jadą nad morze.

Wtedy doszło do kłótni. Anna nazwała mnie okropną babcią, ale ja stanowczo podkreśliłam, że nie jestem niańką. Moje życie, moje plany i mój czas są równie ważne. Uważam, że rodzice powinni być świadomi, iż wychowywanie dziecka to ich zadanie, a nie obowiązek babci, która zasługuje na własną przestrzeń i możliwość realizacji swoich pasji.

To doświadczenie nauczyło mnie, jak istotne jest ustalanie granic nawet w najbliższej rodzinie. Pomoc i wsparcie to wartości, które trzeba cenić, ale nie kosztem własnej niezależności. Szacunek do siebie i do swojej przestrzeni jest fundamentem zdrowych relacji rodzinnych.

Dla mnie to była lekcja, że każdy z nas zasługuje na czas dla siebie, niezależnie od wieku. Nie pozwólmy, aby bezrefleksyjnie traktowana pomoc zamieniała się w obowiązek, który odbiera nam radość z życia. Nasze życie jest zbyt cenne, abyśmy rezygnowali z własnych marzeń dla czyichś oczekiwań.

Spread the love