Mówicie, że test DNA jest obraźliwy? Mężczyzna, u którego z pięciorga dzieci tylko jedno okazało się być jego biologicznym, tak nie uważa

Nie przepadam za programami telewizyjnymi, w których na ekranie rozgrywa się walka o potwierdzenie lub odrzucenie ojcostwa – tyle tam negatywnych emocji, gniewu i wzajemnych oskarżeń. Jednak zdarzają się przypadki, kiedy niewinność rodziców nie jest kwestionowana, a dzieci zostają pomieszane już w szpitalu. Takie sytuacje potrafią poruszyć do głębi i zatrzymać oddech, pokazując, jak dramatycznie mogą potoczyć się losy rodzin, gdy okoliczności nie idą po naszej myśli.

Z mojego punktu widzenia każdy test DNA, który nie potwierdza związku między rodzicem a dzieckiem, jest tragedią. Niestety, w wielu krajach – również u nas – przy narodzinach dziecka nie przeprowadza się obowiązkowych badań, co mogłoby uchronić rodziny przed wieloma bolesnymi niespodziankami w przyszłości.

Jako prawnik często zastanawiam się, jak wyglądałaby rzeczywistość, gdyby testy DNA stały się standardem. Wprowadzenie obowiązkowych badań mogłoby praktycznie wyeliminować długotrwałe i kosztowne postępowania sądowe dotyczące ustalania ojcostwa. Sprawy alimentacyjne oraz kwestie praw rodzicielskich mogłyby być rozstrzygane na podstawie niepodważalnych dowodów, co z kolei odciążyłoby sądy i komorników od wielu sporów.

Statystyki są niepokojące – przykładowo, w Rosji w 2016 roku do sądów wpłynęło ponad 7600 pozwów o ustalenie ojcostwa, a aż 89% z nich zakończyło się potwierdzeniem, że między domniemanym ojcem a dzieckiem nie ma pokrewieństwa. Choć może to wydawać się odległe, problem ten dotyczy wielu rodzin na całym świecie.

Szczególnie zapadła mi w pamięć historia z Permu, gdzie mężczyzna, nazwijmy go Paweł, będąc ojcem pięciorga dzieci, zdecydował się na wykonanie testu DNA dopiero po tym, jak otrzymał telefon od kobiety twierdzącej, że jest prawdziwą matką jednego z jego pociech. Wynik był szokujący – okazało się, że tylko jedno dziecko jest jego biologicznym potomkiem. Paweł, który zawsze był gotów wychowywać dzieci, niezależnie od ich pochodzenia, poczuł się zdradzony. Ostatecznie zdecydował się na rozwód, zatrzymując jedynie dziecko, które było jego własnym.

Niektórzy argumentują, że ujawnienie takich faktów może zaszkodzić psychice dziecka – nagłe odkrycie, że ojciec, którego znało przez całe życie, nie jest z nim biologicznie spokrewniony, mogłoby wywołać kryzys tożsamości. Jednak gdyby obowiązkowy test DNA był przeprowadzany już przy narodzinach, ryzyko takich dramatycznych odkryć mogłoby zostać całkowicie wyeliminowane, a rodzice mieliby pewność co do swojego dziecka od samego początku.

Ciekawym jest również fakt, że niektóre kobiety uważają, iż żądanie wykonania testu DNA przez męża jest dla nich głębokim upokorzeniem. A przecież nie mają problemu z obowiązkowymi badaniami na obecność HIV czy kiły – te testy są wręcz normą, gdyż państwo uznało je za niezbędne. Dlaczego więc test DNA miałby być traktowany inaczej?

Moim zdaniem to właśnie matka ponosi największą odpowiedzialność za los swojego dziecka, kreując narrację, która może zakończyć się tragedią. Obowiązkowy test DNA przy narodzinach mógłby uchronić wiele rodzin przed bolesnymi niespodziankami i znacząco uprościć procesy prawne związane z ustalaniem ojcostwa.

Podsumowując, choć każdy przypadek jest inny, warto poważnie rozważyć wprowadzenie powszechnego badania DNA dla noworodków. Dzięki temu moglibyśmy uniknąć wielu dramatycznych sytuacji, które niszczą zaufanie i więzi rodzinne. W końcu szczerość i otwartość stanowią fundament każdej trwałej relacji, a pewność co do tożsamości biologicznej dziecka pozwoliłaby budować rodziny oparte na pełnym zaufaniu.

Spread the love