Masz 60 lat, mamo. Jak to możliwe, że chcesz się rozwieść? A co z tatą? – moja córka z trudem dobierała słowa, próbując opisać całą burzę emocji, którą odczuwała. – Całe życie myślałam tylko o mężu, a teraz chcę żyć dla siebie – wyjaśniłam jej spokojnie. Nikt nie potraktował moich słów poważnie, kiedy powiedziałam, że mam dość i że zamierzam się rozwieść. Ale wszyscy zaczęli panikować, kiedy rzeczywiście to zrobiłam i wyprowadziłam się z domu

Na swoje 60. urodziny zaprosiłam tylko najbliższą rodzinę. Córka i zięć podarowali mi drogą multicooker, bo wiedzieli, że pół dnia spędzam w kuchni i chcieli ułatwić mi życie.

A mąż? Nic. Nawet kwiatów nie kupił. Żartobliwie powiedział, że ja sama jestem jego najpiękniejszym kwiatkiem i że najlepszym prezentem dla mnie jest on sam.

Wszyscy się zaśmiali, a mnie chciało się płakać. Przez 35 lat naszego małżeństwa mąż nigdy nie dał mi żadnego prezentu. Uważał, że mi to niepotrzebne.

Za to ja całe życie miałam wokół niego biegać, jakby był najcenniejszą perłą, i domyślać się jego życzeń.

Mój mąż uwielbia też robić uwagi. Jest ode mnie starszy o 7 lat, więc wcześniej przeszedł na emeryturę. Całe dnie spędza na kanapie przed telewizorem i ciągle chce jeść, a przy tym nieustannie narzeka – bo coś mu nie smakuje, bo coś mu się nie podoba.

Niedawno zrobiłam na śniadanie naleśniki. Przyczepił się, że za mało cukru, że są za mało słodkie. Dałam mu jego ulubiony dżem morelowy, zjadł wszystko, ale marudzić nie przestał.

Dziękować nie umie w ogóle. Uważa, że skoro gotuję, sprzątam, piorę i prasuję jego koszule – to spełniam swój obowiązek jako żona i nie ma za co mi dziękować.

Przez całe życie wysłuchałam tyle jego narzekań i uwag, że nie każda kobieta by to wytrzymała.

Przez lata znosiłam to wszystko, ale już nie chcę. Po swoich urodzinach spakowałam rzeczy i wyprowadziłam się do swojego mieszkania. To lokum dostałam dawno temu w spadku po krewnej. Wynajmowaliśmy je przez lata, ale teraz poprosiłam najemców, żeby się wyprowadzili.

Mieszkanie jest stare, wymaga remontu, warunki są znacznie gorsze niż te, w których żyłam z mężem. Ale dla mnie komfort nie jest tak ważny, jak spokój. Tutaj mogę robić, co chcę, a nie to, co „trzeba” i nie muszę słuchać ciągłej krytyki męża.

Nie chciałam dzielić naszego wspólnego mieszkania, bo i tak z czasem przypadnie naszej jedynej córce. Wyprowadziłam się, bo miałam dokąd, a mój mąż takiej możliwości nie ma, więc niech zostanie w naszym dawnym mieszkaniu.

– Masz kogoś, mamo? Przyznaj się – oskarżycielsko pyta mnie córka. Ojciec już wystarczająco ją przeciwko mnie nastawił.

– Nie potrzebuję nikogo. Twój ojciec mi wystarczył. Teraz chcę być sama i żyć w spokoju – odpowiadam jej. – Przecież wiesz, jaki on ma trudny charakter.

– Ale znosiłaś to przez tyle lat. Co się teraz zmieniło?

– Właśnie to, że już nie chcę tego znosić.

Córka nie potrafi pogodzić się z moją decyzją. Naciska, żebym wróciła do jej ojca. Ale ja tego nie chcę.

Nie martwi się o mnie ani nawet o niego. Po prostu teraz, kiedy mnie nie ma, mój mąż zwraca wszystkie swoje pretensje do niej. A ona nie chce tego słuchać, więc woli, żebym wróciła i znów to wszystko znosiła.

– Mamo, zobacz, jak zagracone jest to mieszkanie. Naprawdę chcesz tu mieszkać? – pyta córka.

– Odkładam pieniądze na drobny remont. Wystarczy mi, kochanie – odpowiadam.

Kiedy córka zrozumiała, że nie zamierzam wracać do męża i że teraz to on jest jej problemem, zagroziła mi, że jeśli nie zmienię decyzji, przestanie się ze mną kontaktować.

Rozumiem ją, ale nie zamierzam się ugiąć. Żyjąc osobno, czuję się o wiele lepiej. Odnalazłam spokój, którego tak mi brakowało przez lata. Nie chcę wracać do życia, w którym nie byłam doceniana, w którym moja praca i wysiłek były ignorowane, a wszystko, co robiłam, było „nie tak”.

A jaka jest wasza opinia? Czy będę tego żałować, że odeszłam od męża w tym wieku, czy zrobiłam dobrze?

Spread the love