Kobieta w wieku 60 lat postanowiła żyć dla siebie i od razu nazwano ją egoistką
Moja znajoma Anna opowiedziała mi historię o swojej mamie, która po przejściu na emeryturę podjęła niespodziewaną decyzję – zamiast siedzieć w domu, wynajmować swoje trzypokojowe mieszkanie i pomagać dzieciom, postanowiła spełnić swoje dawne marzenie – podróżować po świecie.
Jednak nie wszyscy w rodzinie podzielali jej entuzjazm.
Zięć był kategorycznie przeciwny:
— W tym wieku trzeba się uspokoić, siedzieć w domu, a nie włóczyć się po świecie. Wstyd przynosi rodzinie!
Jego matka go poparła:
— W tym wieku to już nie czas na przygody. Trzeba myśleć o dzieciach i wnukach, a nie o jakichś podróżach!
A córka, moja znajoma Anna, była wręcz załamana. Płakała i skarżyła się:
— Piotr codziennie mi to powtarza. Mówi, że mamy kredyt za samochód do spłacenia, a mama, zamiast nam pomóc, wyjechała nad morze! I jeszcze mieszkanie stoi puste, obcy ludzie tam mieszkają, a my musimy się gnieździć w domu ze teściową. Zawsze myślałam, że mama będzie nas wspierać, a ona zrobiła coś takiego…
Dlaczego wszyscy w tej sytuacji widzą Annę jako ofiarę i szczerze jej współczują? Mnie natomiast dziwi coś innego – dlaczego ludzie tak uparcie wierzą, że emeryci nie mają prawa do własnego życia? Dlaczego uważa się, że powinni zapomnieć o swoich marzeniach, pragnieniach i żyć wyłącznie dla dzieci i wnuków? Jakby po pewnym wieku człowiek już niczego nie potrzebował, bo i tak „wkrótce umrze”.
A dzieci? Są już dorosłe. Powinny nauczyć się samodzielnie dbać o siebie.
— Myśleliśmy z Piotrem, że mama na starość przeprowadzi się na wieś, a my spokojnie zamieszkamy w jej mieszkaniu. A ona tak nas załatwiła! – oburza się Anna.
A ja myślę, że ta kobieta może jeszcze nawet wyjść za mąż – ma w sobie tyle energii, że mogłaby nią obdzielić kilka osób. I znam już podobną historię. Pewna kobieta, gdy przeszła na emeryturę, trochę pobawiła się z wnukami, a potem wyjechała do Antalyi i tam wyszła za mąż! Rodzina była w szoku, próbowali ją od tego odwieść, wszczynali awantury, ale ona pojechała. I teraz mieszka w dużym domu, cieszy się życiem i na niczym sobie nie oszczędza. A ci, którzy jej zazdrościli i próbowali zatrzymać ją przy sobie, teraz tylko gryzą się ze złości – własnymi rękami zniszczyli relację.
I teraz zastanówcie się: czy ta kobieta naprawdę zrobiła coś złego? A może po prostu zrozumiała, że życie jest jedno – i wreszcie postanowiła żyć dla siebie, a nie dla cudzych oczekiwań?
