Kiedy moja siostra odeszła, zabrałam jej córkę do siebie i zaczęłam się nią opiekować jak własnym dzieckiem. Z czasem dorosła i poszła na studia. Często bywało tak, że gdy Daria do mnie przychodziła, częstowałam ją czymś smacznym i dyskretnie wkładałam jej pieniądze do kieszeni, tak żeby nawet mój mąż i córka o tym nie wiedzieli. Po co mieliby o tym wiedzieć? Niestety, dobre czasy szybko się skończyły
Mojej ukochanej siostry Marty już od dawna nie ma z nami, a jej córka, Daria, była dla mnie jak własne dziecko. Przytulałam się do niej, a ona do mnie.
Kiedyś obiecałam mojej siostrze, że nigdy jej nie zostawię, że zawsze będę dbać o jej córkę, wspierać ją i pomagać jej jak prawdziwa matka, bo oprócz mnie nie miała nikogo.
Tamara była rozwiedziona od wielu lat i wychowywała Darię sama.
Ja również mam swoją córkę, a mieszkamy z mężem w trzypokojowym mieszkaniu, więc jedna z pokoi stała wolna. Dlatego od razu zabraliśmy Darię do siebie, a jej kawalerkę, którą odziedziczyła po swojej mamie, wynajęliśmy.
Z czasem Daria dorosła, poszła na studia i, co zrozumiałe, chciała zamieszkać sama w swoim własnym mieszkaniu.
Oczywiście, rozumieliśmy to i wspieraliśmy jej decyzję, nie mieliśmy nic przeciwko. Jednak pieniądze z wynajmu jej mieszkania zostawiłam u siebie, nie oddałam ich w całości Darii.
Od czasu do czasu dawałam jej drobne sumy, kiedy ich potrzebowała. Sama się zgodziła na taki układ, uznając, że tak będzie bezpieczniej, jeśli to ja będę nimi zarządzać.
Lata mijały, Daria dorastała, a my nadal troszczyliśmy się o nią jak o własne dziecko. Zawsze, gdy do mnie przychodziła, dawałam jej coś dobrego do jedzenia i wkładałam pieniądze do kieszeni, tak żeby nawet mój mąż i córka o tym nie wiedzieli. Po co mieliby o tym wiedzieć?
Choć Daria z czasem zaczęła dobrze zarabiać, dla mnie wciąż pozostawała tą małą dziewczynką, o którą musiałam się troszczyć, bo nie miała nikogo innego. Zawsze czułam do niej matczyną miłość, odkąd mojej siostry zabrakło.
Rok temu Daria wyszła za mąż, a za pieniądze, które u nas zostały, zorganizowaliśmy wesele, dołożyliśmy też sporo z własnych oszczędności, bo traktowaliśmy ją jak własną córkę.
Zawsze pytam ją, jak układa się jej życie z Tadeuszem, bo widzę, że się zmieniła, nie jest już taka radosna jak wcześniej. Ale Daria zawsze mówi, że wszystko jest w porządku.
Niedawno moi znajomi powiedzieli mi, że Daria sprzedaje swoje mieszkanie, które odziedziczyła po matce.
Byłam bardzo zdziwiona i od razu do niej zadzwoniłam. Zaczęła się tłumaczyć, że nie mówiła mi o tym, bo wiedziała, że nie poprę tej decyzji.
Ale tak doradził jej mąż. Pracuje w innym mieście, ma tam dobrą posadę, chce wziąć kredyt i kupić większe mieszkanie, bo oboje marzą o dzieciach.
Zaczęłam przekonywać Darię, że nie powinna tego robić, że zawsze będzie miała swoje miejsce, niezależnie od tego, jak potoczy się życie. Sprzedaż mieszkania to wielki błąd.
Tłumaczyłam, że mogą wynająć mieszkanie w tamtym mieście, a kawalerkę tutaj również oddać na wynajem i mieć z tego dodatkowy dochód.
Ale Daria mnie nie słucha. Chce postąpić tak, jak radzi jej mąż.
Jest mi bardzo przykro, nie chcę, żeby moje dziecko popełniło błąd, którego będzie żałować przez całe życie. Co jeśli kiedyś się rozstaną? Co jeśli coś się nie uda i zostanie bez niczego?
Jak mam ją przekonać, żeby nie popełniła tego błędu? Dlaczego nie chce mnie słuchać?
