Zmęczony żoną – poznałem inną kobietę. Gdyby nie presja syna, nigdy nie odważyłbym się ostatecznie zostawić rodziny dla niej
Popełniłem grzech – mając czterdzieści lat, uświadomiłem sobie, że jestem zmęczony żoną. Niby była miłość, a nawet sporo intymności.
Jednak niespodziewanie przestałem czuć się prawdziwym mężczyzną obok Egle – w mojej głowie zagnieździła się myśl, że w pewnym momencie stałem się słabym, bezwolnym tchórzem.
Rozumiem, że popełniłem błąd, ale wtedy, będąc na skraju depresji, znalazłem kochankę. Na szczęście nie musiałem długo szukać odpowiedniej kandydatki – nasza księgowa Żanna od dawna rzucała mi ukradkowe spojrzenia i sugerowała, że chciałaby spędzić ze mną czas.
I pewnego dnia się odważyłem.
Co zaskakujące, ten romans wpłynął pozytywnie na relację z żoną – nasze małżeństwo jakby odżyło, między mną a Egle pojawiły się nieznane wcześniej uczucia.
Jednak ja… zakochałem się w kochance. Paradoksalne, ale tak działa męski umysł. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie nasz syn Kostek – 16-letni lekkoduch, myślący tylko o pieniądzach i markowych ubraniach.
Pewnego razu postanowiliśmy z Żanną miło spędzić czas. Skłamałem Egle, że mam nadgodziny w pracy, a sam najpierw zabrałem kochankę do kina, potem do restauracji, a na końcu poszliśmy do niej.
Wróciłem do domu późnym wieczorem w doskonałym nastroju. Żona już spała, a Kostek od razu poprosił mnie o rozmowę, jak to ujął, „o życiu”.
– Tato, jak minął dzień? – zapytał syn, patrząc na mnie dziwnie, jakby mnie oceniał. Coś mnie zaniepokoiło, ale nie dałem tego po sobie poznać.
– Wszystko w porządku. Miałem sporo pracy, jestem zmęczony. O czym chciałeś porozmawiać?
– O twojej koleżance. Zdaje się, że nazywa się Żanna?
– Jakiej jeszcze Żanny? Czyś ty oszalał?
– Och, przecież wszystko rozumiesz – uśmiechnął się szyderczo Kostek.
Syn wstał, zamknął drzwi do pokoju i pokazał mi zdjęcia na swoim telefonie. Na fotografiach widać było mnie i kochankę w restauracji, jak żywo o czymś rozmawiamy.
Mały spryciarz uchwycił nawet moment, gdy po kolacji wsiedliśmy do taksówki. Jak powiedziałby śledczy, dowody były niepodważalne.
– Po co mi to pokazujesz? Tak, mam kobietę, ale wciąż kocham mamę…
– Tato, mnie nie obchodzi, z kim sypiasz i czy kochasz mamę. Naprawdę. Ale myślę, że nie chciałbyś, żeby mama dowiedziała się o Żannie, prawda?
– Nie, nie chciałbym. Masz jakąś propozycję? – domyśliłem się, dokąd zmierza rozmowa.
– Mam. Ty dajesz mi pieniądze na różne rzeczy, a ja milczę jak grób.
– Ile chcesz?
– Nie wiem. Zależy, co będę chciał kupić – Kostek zaśmiał się cicho. – Nie martw się, nie zbankrutujesz.
Co miałem zrobić? Naprawdę kochałem Egle i nie chciałem, żeby mały szantażysta zniszczył naszą harmonię. Przyjąłem warunki syna i na początku rzeczywiście prosił o niewiele. Sto euro tygodniowo – przy moich zarobkach to nie była wysoka cena za spokój.
Niemniej byłem draniem i nadal spotykałem się z Żanną niemal codziennie. Egle, zdawało się, coś podejrzewała, ale nie dawała tego po sobie poznać – co jakiś czas pytała, dlaczego tak długo siedzę w pracy, patrzyła na mnie badawczo, jakby oczekując jakiejś strasznej prawdy.
Oczywiście milczałem – jeszcze tego brakowało, żebym dobrowolnie przyznał się do zdrady!
Z czasem zrozumiałem, że kocham Żannę bardziej niż żonę. Tak czasem bywa – była wyjątkową, wszechstronną osobą, idealnie do mnie pasującą.
Rozwód z Egle? Logicznie rzecz biorąc, tak, ale samodzielnie nie miałbym odwagi na taki krok. Kropkę nad „i” postawił Kostek.
Pewnego wieczoru przyszedł do mnie i zaczął wysuwać swoje żądania tym swoim paskudnym, cienkim głosem.
– Tato, wyszedł nowy iPhone. Tysiąc euro z małym hakiem. Kiedy przelejesz pieniądze?
– Nigdy – wściekłość jakby uderzyła mnie w głowę.
– No to ja powiem mamie o naszej małej tajemnicy!
– Zaraz sam jej wszystko powiem.
Syn wybałuszył oczy, a ja podszedłem do Egle, która akurat oglądała w telewizji kolejny irytujący serial. Opowiedziałem jej ze szczegółami, jak poznałem kochankę, jak się z nią zbliżyłem, jak Kostek, dowiedziawszy się o tym, zaczął mnie szantażować.
Żona nie powiedziała ani słowa – tylko patrzyła i słuchała. Nic dziwnego – w końcu coś podejrzewała.
Następnego dnia wyprowadziłem się do Żanny. Żona bez problemu zgodziła się na rozwód, a syn został bez jakiegokolwiek wsparcia z mojej strony – nie zamierzam utrzymywać zdrajcy.
Ku mojej radości, była żona również wpadła w złość na chłopaka i obcięła mu wszystkie kieszonkowe. Nie usprawiedliwiam się, ale gdyby Kostek bardziej panował nad swoimi żądaniami, do dziś mieszkałby w pełnej rodzinie i dostawałby ode mnie regularne przelewy „za milczenie”!
