Ostatnio zrozumiałam, że czasem lepiej trzymać się z dala nawet od najbliższej rodziny. Zajęło mi to trzydzieści lat, ale w końcu dojrzałam do tej decyzji

Mój brat Janek ożenił się z dziewczyną, która – moim zdaniem – zupełnie do niego nie pasuje. Nie mogłam jednak decydować za niego, więc zaakceptowałam jego wybór i starałam się utrzymywać z Moniką, jego żoną, poprawne relacje. Udawało się to, dopóki do ich życia nie zaczęła się wtrącać matka Moniki, pani Halina.

Od początku teściowej mojego brata nie podobało się, że rodzice kupili mi mieszkanie, a Jankowi pomogli jedynie z pierwszą wpłatą na kredyt. Wierzyli w jego samodzielność i chcieli, by sam zapracował na swoje życie. Janek zawsze był pracowity i odpowiedzialny, więc rodzice mieli rację, ale Halina widziała w tym niesprawiedliwość wobec swojej córki.

Kilka miesięcy temu dowiedziałam się, że Monika spodziewa się dziecka. Zaczęłam odkładać pieniądze na prezent dla maluszka. Pracuję w przedszkolu, więc moja pensja nie jest duża, ale chciałam, by prezent był naprawdę wyjątkowy. Kiedy Sławek się urodził, nie zaprosili mnie do szpitala, co zrozumiałam – noworodek, infekcje, wszystko jasne. Mama opowiedziała mi, że chłopczyk jest duży i zdrowy, a ja od razu zaczęłam zastanawiać się, co mogłabym mu podarować.

Zadzwoniłam do Moniki, by dowiedzieć się, czego jeszcze im brakuje. Początkowo była niezadowolona z mojego telefonu, ale gdy wspomniałam o prezencie, jej ton się zmienił. Umówiłyśmy się na spotkanie w salonie kosmetycznym, co już mnie zaskoczyło. Na miejscu pojawiła się z matką, panią Haliną.

Czekając na Monikę, usłyszałam od Haliny coś, co wprawiło mnie w osłupienie:

– Kasiu, to wspaniale, że myślisz o prezencie dla Sławka. Ale może lepiej byłoby, gdybyś przepisała swoje mieszkanie na mnie. W przyszłości wszystko się ułoży.

Zamarłam. Zanim zdążyłam zareagować, wtrąciła się Monika:

– Dlaczego na ciebie, mamo? To mój syn, a Kasia rozmawiała ze mną, nie z tobą.

Rozpoczęły kłótnię, a ja postanowiłam przerwać tę farsę. Powiedziałam, że zamierzam kupić dla Sławka leżaczek, ale Monika odpowiedziała:

– Jaki leżaczek? Przecież mówimy o mieszkaniu!

– Jakim mieszkaniu?! – spytałam, już prawie nie wierząc własnym uszom.

Halina z uśmiechem wyjaśniła, że skoro dzwoniłam do Moniki z propozycją prezentu, to wybrały, że najlepszym podarunkiem będzie moje mieszkanie. Wstałam i wyszłam, nie żegnając się. Nie mogłam uwierzyć, że ktoś mógł być aż tak bezczelny.

Oczywiście Monika i Halina przedstawiły całą sytuację tak, jak im było wygodnie. Rozpuściły plotki, że najpierw obiecałam im mieszkanie, a potem się wycofałam. Na dodatek zabroniły mi i rodzicom widywać Sławka. Mama, zrozpaczona, prosiła mnie, bym ustąpiła, bo „wnuk jest ważniejszy niż mieszkanie”. Na szczęście tata stanął po mojej stronie i stanowczo oświadczył, że nie da Jankowi ani grosza więcej.

Żal mi brata, ale nie mogę pozwolić, by mnie tak traktowano. Trzymam się swojego postanowienia i ograniczam kontakt z tą rodziną do minimum.

Spread the love