Nigdy więcej kawalerki! Moje życie w mieszkaniu-studio i dlaczego je sprzedałam

Przez pewien czas mieszkałam w kawalerce. Było to mieszkanie-studio o powierzchni 30 m², a dodatkową przestrzeń zapewniał balkon z pełnym przeszkleniem. Mieszkałam sama, więc wydawało mi się, że taka powierzchnia będzie wystarczająca. Byłam przekonana, że poczuję się tam komfortowo – w końcu zaletą studia jest to, że wszystko jest pod ręką.

Na początku byłam zadowolona. Mieszkanie znajdowało się w nowym budynku, a ja byłam jedną z pierwszych osób, które się tam wprowadziły. Okolica była świetna, a miejsce na samochód znalazło się na podziemnym parkingu. W lecie cieszyłam się spokojem – sąsiedzi jeszcze się nie wprowadzili, więc miałam ciszę i spokój. Układ mieszkania był całkiem przemyślany. Na małej powierzchni kuchni udało mi się zmieścić wszystko, co było potrzebne – nawet zmywarkę i piekarnik. Jednak już po kilku tygodniach zaczęłam dostrzegać wady tego rozwiązania.

Pierwszym problemem okazała się wentylacja. Zimą otwieranie okien, by przewietrzyć mieszkanie, skutkowało szybkim wychłodzeniem wnętrza i wyższymi rachunkami za ogrzewanie. Z kolei bez wietrzenia wilgoć zaczynała narastać. Wystarczyło, że włączyłam piekarnik lub gotowałam wodę, a cała przestrzeń robiła się wilgotna – w końcu kuchnia nie była oddzielona od reszty mieszkania. Po kąpieli sytuacja była podobna. Ciepła para z łazienki natychmiast rozchodziła się po całym mieszkaniu. Aby uniknąć zawilgocenia i ryzyka pojawienia się pleśni, musiałam uchylać okna. Niestety, zimą prowadziło to do zamarzania szyb na balkonie i osadzania się szronu na aluminiowych ramach. Jedynym rozwiązaniem było ocieplenie balkonu, ale koszt takiego remontu byłby ogromny – większy niż różnica w cenie między kawalerką a jednopokojowym mieszkaniem.

Kiedy sąsiedzi zaczęli się wprowadzać, zaczęły się remonty. Dźwięk wiertarek rozchodził się po całym budynku, a w kawalerce nie było gdzie się przed tym schować. Brak oddzielnych pomieszczeń sprawiał, że każdy dźwięk w mieszkaniu był wyjątkowo uciążliwy. Nie chodziło jednak tylko o remonty. Budynek miał fatalną izolację akustyczną. Słyszałam, co sąsiedzi oglądają w telewizji, a czasem nawet ich rozmowy. Najgorsze było to, że sąsiad z mieszkania poniżej regularnie palił papierosy w swoim lokalu, a zapach dymu przedostawał się do mojego mieszkania przez system wentylacyjny. Wieczorami, gdy włączał okap, całe mieszkanie wypełniało się zapachem nikotyny. Budziłam się w nocy przez ten okropny smród.

Kawalerki są często wynajmowane, ponieważ ich koszty utrzymania są stosunkowo niskie. Oznacza to, że w bloku często zmieniają się lokatorzy, co nie zawsze wpływa pozytywnie na atmosferę w budynku. Zdarzali się spokojni ludzie, ale nie brakowało również takich, którzy hałasowali do późnych godzin nocnych lub organizowali imprezy.

Z czasem zaczęłam myśleć o sprzedaży mieszkania. Przekonało mnie to, że koszty przystosowania kawalerki do bardziej komfortowego użytkowania byłyby wyższe niż dopłata do jednopokojowego mieszkania w podobnym standardzie. Ostatecznym impulsem była chęć lepszego życia w przestrzeni, która nie będzie wymagała ciągłego kompromisu między wygodą a funkcjonalnością.

Dziś nie żałuję decyzji o sprzedaży. Życie w kawalerce pokazało mi, że małe mieszkanie może być praktyczne tylko na chwilę, ale na dłuższą metę potrzeba przestrzeni i komfortu, których studio nie jest w stanie zapewnić.

Spread the love