– Nie wiem, jak ci to powiedzieć, siostro, ale twój zięć po prostu wykorzystuje twoje pieniądze. Anna siedzi w domu z dzieckiem, niczego nie widzi. A ja wszystko sprawdziłam i dopiero teraz do ciebie dzwonię – moja siostra Maria była mocno poruszona, kiedy dzwoniła do mnie do Portugalii, opowiadając, co dzieje się w moim domu. Według niej mój zięć ma inną kobietę, żyje swoim życiem, a z moją Anną jest tylko ze względu na pieniądze, które co miesiąc wysyłam z Portugalii. Chodzi o niemałą kwotę, bo oddaję córce wszystko, co tutaj zarabiam

To właśnie dla Anny wyjechałam kiedyś na zarobek do Portugalii. Chciałam, żeby moja córka miała łatwiejsze życie.

Anna zawsze była moją dumą. Wychowywałam ją sama, mieszkałyśmy w starej kawalerce, którą odziedziczyłam po babci. Było tam ciasno i zimno, ale i tak byłyśmy zadowolone. Przez te wszystkie lata starałam się robić wszystko, żeby Anna miała to, czego mi brakowało w młodości.

Moja córka była dobrą, uczciwą i mądrą osobą, ale jej życie prywatne się nie układało. Wszystkie jej koleżanki dawno wyszły za mąż, a ona nadal była samotna.

Martwiłam się o nią. Lata mijały, była coraz starsza, ale wciąż nie miała męża ani dzieci. Pewnego dnia pomyślałam: „A może to dlatego, że nie ma własnego mieszkania? Gdyby miała swój kąt, wszystko mogłoby się zmienić”.

I to stało się moim celem: znaleźć sposób, żeby Anna miała swój dom.

W tamtym czasie moja przyjaciółka od dawna zapraszała mnie do Portugalii, więc postanowiłam, że to będzie najlepsze rozwiązanie dla naszej rodziny. Wyjechałam bez wahania i zaczęłam pracować. Każdego dnia ciężko pracowałam i oszczędzałam każdy grosz, żeby moja córka była szczęśliwa. Po pięciu latach zarobiłam wystarczająco, żeby kupić mieszkanie. I nie tylko je kupiłam – zapisałam je na Annę.

Kiedy Anna miała 34 lata, poznała mężczyznę. Był od niej starszy, miał już swoje problemy i historię, ale wydawał się miły, uprzejmy, i wyglądało na to, że naprawdę ją kocha. Byłam szczęśliwa, bo to był moment, kiedy jej życie wydawało się zmieniać na lepsze.

Jednak im dłużej obserwowałam jej męża, tym bardziej miałam mieszane uczucia. Na początku wszystko wyglądało idealnie – mieszkali razem w moim mieszkaniu, on pracował, pomagał.

Ale kiedy uważniej się mu przyjrzałam, zrozumiałam, że nie jest tak dobrze, jak bym chciała: zięć nie miał stałej pracy, łapał się dorywczych zajęć. Co gorsza, pieniądze, które zarabiał, wydawał wyłącznie na siebie – na samochód, paliwo, jakieś części. A gdy mu czegoś brakowało, od razu zwracał się do mnie jak do bankomatu.

Zięć nie przepuszczał żadnej okazji, żeby poprosić o pieniądze. I robił to dość często.

Na początku starałam się to zrozumieć: „Może naprawdę stara się dla rodziny?” – myślałam. Ale im więcej dawałam, tym więcej prosił. To zaczęło mnie niepokoić.

Byłam gotowa pomagać, ale coraz bardziej czułam, że moje pieniądze idą na jego przyjemności, a nie na potrzeby rodziny. Wtedy zauważyłam, że nie tylko nie pomaga Annie, ale wręcz wykorzystuje jej dobroć. Przecież mieszkanie, w którym mieszkali, było moje, a rachunki też opłacałam ja.

Wysyłałam Annie pieniądze na jedzenie i ubrania. Sama kupowała wszystko, co było potrzebne do domu, i wszystko to z moich pieniędzy. Zaczęłam się zastanawiać: czy zięć naprawdę kocha moją córkę, czy jest z nią tylko dla mieszkania i pieniędzy?

A teraz jeszcze ta historia o innej kobiecie, o której opowiedziała mi Maria. Maria nawet powiedziała, że raz odważyła się podejść do mojego zięcia, kiedy był z kimś, a on przedstawił jej towarzyszkę jako koleżankę z pracy i tłumaczył, że załatwiają „sprawy służbowe”. Problem w tym, że Maria widziała ich razem zbyt często.

Nie wiem, co robić. Moja córka jest uparta, a do tego kocha swojego męża, mają już wspólne dziecko. Boję się, że jeśli powiem jej, co myślę o jej mężu, po prostu mi nie uwierzy. Jest przekonana, że znalazła „tego jedynego” i że nikt lepszy jej się nie trafi.

Moja przyjaciółka, która też pracuje ze mną w Portugalii, radzi mi, żeby przestać im wysyłać pieniądze. Niech spróbują żyć na własny rachunek, bez mojej pomocy. Uważa, że to pomoże mojej córce zobaczyć prawdziwe oblicze jej męża.

A jakie jest wasze zdanie? Wtrącać się czy nie? Czy naprawdę przestać wysyłać pieniądze i pozwolić, żeby problem rozwiązał się sam? Co o tym myślicie?

Spread the love