Mówiłam modlitwy, by córka rozstała się z mężem, który zabierał ją na Malediwy i obdarowywał luksusowymi samochodami
– Mamo, jedziemy na Bali, zostaniemy tam trzy tygodnie – powiedziała moja starsza córka. – Zabierzemy też Milenę.
Myślę, że wiele matek by się ucieszyło, gdyby usłyszało coś takiego od swojego dziecka. To już ich trzecia podróż w tym roku, chociaż na dworze był dopiero maj. Powinnam cieszyć się, że moja córka i wnuczka tak często podróżują po świecie, ale jest jedno „ale”.
Alina – moja starsza córka – to mądra i piękna kobieta, która pracuje na wysokim stanowisku w państwowej instytucji w centrum Warszawy.
Alina dostała się na prestiżowy uniwersytet, wyjeżdżając od nas setki kilometrów. Sama ciężko się uczyła i pracowała przez cztery lata studiów, by wspierać nas finansowo.
Złożyła podanie o staż i dzięki świetnym listom polecającym od profesorów udało jej się go odbyć. Zawsze byliśmy z niej dumni, a nasi znajomi stawiali ją za wzór swoim dzieciom.
W pracy Alina poznała swojego pierwszego męża – Tadeusza. Myślałam, że to dobry człowiek. Wszyscy tak myśleliśmy, dopóki po pięciu latach małżeństwa nie odszedł do swojej podwładnej, wyrzucając Alinę i ich córkę z mieszkania.
Alina bardzo kochała swojego byłego męża, więc rozwód był dla niej ogromnym ciosem: schudła 10 kg i praktycznie straciła chęć do życia.
Ale miała córkę, minimalne alimenty i brak własnego mieszkania w Warszawie. Pomagaliśmy, jak mogliśmy, ale nasze niewielkie pensje z małego miasteczka ledwo wystarczały na pokrycie warszawskich kosztów życia.
Gdy Milena skończyła trzy lata, Alina wróciła do pracy i mogła bez problemu wynająć mieszkanie oraz utrzymać siebie i córkę. Niedługo później poznała swojego obecnego partnera – Artura. Spotkali się na siłowni.
Artur jest od Aliny starszy o 10 lat, jest biznesmenem i… kulturystą. Spędza na siłowni kilka godzin dziennie, bez dni wolnych. Nie wiem, co sprawiło, że obrał taki styl życia.
Są razem od roku. W tym czasie odwiedzili pięć krajów. Niedawno Artur dołożył córce sporą sumę na samochód, o którym marzyła. Wydawałoby się, że wszystko jest idealne, ale… Artur źle traktuje Milenę.
Milena – dziewczynka o pulchniejszej sylwetce, odziedziczonej po ojcu – często słyszy od Artura złośliwe uwagi w stylu: „Sukienka nie pęknie, jeśli zjesz jeszcze jeden kawałek ciasta?” albo „Czy ona może skakać na trampolinie? Jakie jest tutaj ograniczenie wagowe? Bo ona raczej nie jest drobna”.
W wyglądzie Mileny nie ma nic niepokojącego, inaczej sami byśmy się tym przejęli. Je zdrowe produkty, rzadko fast food, słodycze również ogranicza. Taka już jej budowa ciała.
Mieszkają razem w domu Artura. On obraża Milenę, czasem także Alinę. Na szczęście tylko słowami. A Alina to toleruje, bo „kocha”. Taki to przykład do naśladowania.
Po kolejnej skardze Mileny postanowiłam złamać swoją zasadę „nie wtrącaj się”.
– Alino, to jest nie w porządku. Dlaczego pozwalasz mu obrażać Milenę? Przecież przez to nabawi się kompleksów. To dziewczynka!
– Mamo, wszystko widzę i z nim rozmawiam. Ale to trudne, jestem jak między młotem a kowadłem – odpowiedziała smutno.
– W takiej sytuacji zawsze powinnaś wybierać córkę – odpowiedziałam stanowczo, starając się ją otrzeźwić. – Co, trzymasz się go tylko dlatego, żeby mieć faceta w domu, a na córkę ci nie zależy? Czy tak cię wychowaliśmy?
– Ojej, mamo, sama sobie poradzę! – krzyknęła i odłożyła słuchawkę.
Przesadziłam, wiem. Zazwyczaj tak nie rozmawiamy, ale miałam nadzieję, że trochę się opamięta.
– Taka mądra dziewczyna, takie problemy rozwiązuje w pracy… a z miłością zawsze ma problemy – stwierdziła moja przyjaciółka Anna.
Postanowiłam czekać, aż się rozstaną, mając nadzieję na minimalne straty z naszej strony.
Przy kolejnej wizycie zauważyłam zmiany: Alina zaczęła zwracać uwagę Arturowi, gdy mówił coś niemiłego do Mileny. Nie zawsze, ale jednak. Cieszyło mnie to i czasem z satysfakcją patrzyłam na ich drobne kłótnie z tego powodu. „Dobrze, córciu” – kibicowałam jej w myślach.
Z ulgą obserwowałam, jak ich związek się psuje. Artur, jak mówiła Alina, coraz częściej zostawał dłużej w pracy, rzadziej gdziekolwiek wychodzili, a ostatnio na wakacje poleciał sam. Było jasne, dokąd to wszystko zmierza.
W końcu zadzwoniła, mówiąc to, na co długo czekałam:
– Mamo, rozstaliśmy się z Arturem – powiedziała, zalewając się łzami.
Okazało się, że Artur miał dość tego, że Alina chce go zmienić, i uznał, że muszą się rozstać. Mówiąc prościej, miał dość, że próbuje się go powstrzymać przed obrażaniem małej dziewczynki.
Jakże byłam szczęśliwa, ale nie dałam tego po sobie poznać: pocieszałam moją córkę, jak tylko mogłam. Nie jestem jakąś nienormalną matką, cieszącą się z nieszczęścia córki. Przez rok widziałam, jak ten człowiek poniżał moją wnuczkę i obrażał moją córkę. Oczywiście, chciałam, by się go pozbyły.
Alina i Milena to moje ukochane dziewczyny. Chcę dla nich tylko szczęścia. Wierzę, że Alina znajdzie mężczyznę, który pokocha ją i Milenę tak, jak na to zasługują.
