– Mężczyzn może być wielu, ale syn jest jeden – powiedziała żona i rozwiodła się ze mną

Wcześniej nie widziałem problemu w ożenku z kobietą, która ma dziecko. Przecież nie ma cudzych dzieci, prawda? Sam zostałem wychowany przez ojczyma, więc miałem przykład przed oczami.

Właśnie dlatego, gdy Jarosława na jednej z naszych randek wyznała mi, że ma syna, zapewniłem ją, że nie widzę w tym nic złego. Ucieszyła się, a niedługo potem poznałem mojego przyszłego pasierba.

Paweł miał wtedy trzynaście lat. Był trudnym, zamkniętym w sobie nastolatkiem, ale myślałem, że z czasem się otworzy. Kochałem jego matkę i nie zamierzałem się poddawać. Dlatego już po kilku miesiącach wzięliśmy ślub, na który Paweł ledwo się zgodził przyjść.

Z wielkim trudem udało nam się zgromadzić całą rodzinę na uroczystości. Moi rodzice dobrze przyjęli pasierba i zauważyłem, że to go nieco uspokoiło. Podczas wesela zaczął się trochę otwierać i miałem nadzieję, że ten proces się utrzyma.

Co w końcu dostałem w zamian? Po powrocie z podróży poślubnej Paweł, który w tym czasie był u teściowej, przejął całą uwagę mojej żony.

Starałem się także uczestniczyć w jego wychowaniu, ale mnie nie akceptował. Robił coś tylko wtedy, gdy matka powtarzała moje prośby lub rady.

Bardzo mnie to frustrowało. Prosiłem Jarosławę, by porozmawiała z synem, jakoś na niego wpłynęła, aby choć trochę mnie słuchał. Początkowo obiecywała, że to zrobi, ale potem przekonywała mnie, że to tylko nastolatek, że nie posłucha jej, więc trzeba po prostu poczekać.

Było mi przykro, ale nie poddawałem się. Sam próbowałem rozmawiać z pasierbem, tłumaczyłem, że nie chcę źle ani jemu, ani jego matce, obiecywałem nauczyć go wszystkiego, co sam wiem. Wydawał się zainteresowany, ale nasze interakcje przypominały próby oswojenia dzikiego zwierzęcia.

Przyznaję, rozluźniłem się, myśląc, że wszystko już się ułożyło. I właśnie wtedy żona miała opóźnienie w cyklu. Ucieszyliśmy się, myśląc, że spodziewamy się dziecka. Zasugerowaliśmy Pawłowi, że może zostać starszym bratem, co wywołało u niego prawdziwą histerię.

Oświadczył, że matka go nie kocha, skoro chce mieć drugie dziecko, i że na pewno odeśle go do babci. Jarosława przekonywała go, że tak nie jest, ale on miał już przykłady znajomych, więc nic do niego nie docierało.

Przez kilka dni Paweł całkowicie nas ignorował, aż przyszło potwierdzenie, że żona jednak nie jest w ciąży.

Paweł odetchnął z ulgą, znów przylgnął do matki, a do mnie zaczął odnosić się z jeszcze większą niechęcią, jakbym próbował odebrać mu ukochaną osobę. Przejął tyle jej uwagi, że na osobności z żoną zostawaliśmy tylko w nocy.

Bolało mnie to, ale nie mogłem nic z tym zrobić. Pasierb całkowicie się ode mnie odciął i robił wszystko, by oddalić swoją matkę ode mnie.

Po tych wydarzeniach uświadomiłem sobie, jak bardzo pragnę własnego dziecka. Wyobrażałem sobie, jak wychowuję małą cząstkę nas obojga. Postanowiłem porozmawiać z żoną, ale ona mi odmówiła.

– Przecież widziałeś reakcję Pawła. Pomyślmy o dziecku za jakieś trzy lata, gdy trochę dorośnie – zaproponowała, patrząc na mnie z nadzieją.

– Za trzy lata będziesz mieć już czterdzieści. Jakie dzieci w tym wieku? – martwiłem się, czy Jarosława będzie w stanie bezpiecznie donosić ciążę.

Ja też nie młodnieję. Chciałbym aktywnie uczestniczyć w życiu naszego dziecka, a nie być starym ojcem. Żona obiecała się zastanowić, ale po tym, jak zaczęła unikać bliskości, wszystko stało się jasne.

Próbowałem z nią o tym porozmawiać, ale unikała tematu. W końcu postanowiłem nacisnąć, a wtedy ujawniła prawdziwy powód swojego zachowania. Nie chciała narażać relacji z synem, więc nawet nie chciała myśleć o drugim dziecku po jego histerii.

I w ogóle – jak powiedziała – „mężczyzn może być wielu, ale syn jest jeden, to moja krew”.

Zdenerwowałem się i zaproponowałem rozwód. Ku mojemu zdziwieniu, zgodziła się od razu. Powiedziała, że to będzie lepsze dla nas obojga.

Byłem w szoku, powiedziałem, że nie mówiłem poważnie, ale ona już podjęła decyzję, argumentując, że moje chłodne relacje z Pawłem są nie do zniesienia. Nie chciała, by jej syn ciągle przeżywał stres.

Tak oto ponownie stałem się kawalerem, nie spędziwszy w małżeństwie nawet roku. Postanowiłem, że teraz będę szukał kobiety bez dzieci, żeby znów nie tracić czasu na marne.

Spread the love