Jakaż interesująca jest moja teściowa! Na słowach uwielbia swoją młodszą córkę Annę. Nawet specjalnie tego nie ukrywa i otwarcie przyznaje, że kocha ją bardziej niż syna, który jest moim mężem. Ale Irena – tak nazywa się moja teściowa – od kilku ostatnich lat unika mieszkania pod jednym dachem ze swoją ukochaną córeczką. Ciągle próbuje się jej pozbyć, gdzie tylko się da

Domyślam się, dlaczego tak się dzieje. Swego czasu teściowa rozpieszczała Annę do granic możliwości. Skutek łatwy do przewidzenia. Szwagierka wyrosła na osobę niezaradną, a u jej matki zabrakło sił, by nadal się nią zajmować. Nie potrafi jednak zmusić córki, by sama zaczęła o siebie dbać.

I tak teściowa zaczęła szukać sposobów, by przerzucić odpowiedzialność za Annę na kogoś innego. Czego to ona nie wymyślała!

Najpierw wysłała Annę na studia do miasta, gdzie mieszkali jej krewni. Ludzie ci byli znani ze swojej uprzejmości, ale Anna zdołała ich zniechęcić swoim brakiem umiejętności radzenia sobie w codziennych sprawach.

Plan Ireny spalił na panewce, a Anna musiała dokończyć studia w rodzinnym mieście, na gorszej uczelni. Przynajmniej nie musiała mieszkać w akademiku ani wynajmować mieszkania, gdzie nikt nie sprzątałby za nią.

Później teściowa zaczęła namawiać córkę, by wyszła za mąż za mężczyznę, który miał swoje mieszkanie. Oczywiście ten plan również się nie powiódł. Żaden rozsądny mężczyzna nie chciałby wziąć za żonę tak kapryśnej i nieporadnej osoby.

O przygodach teściowej i szwagierki dowiadywałam się wyłącznie od męża. Jego opowieści traktowałam jak anegdoty, bo nas ten temat dotychczas nie dotyczył.

Przez długi czas mieszkaliśmy w kawalerce i mieliśmy małe dziecko. Teściowej nie interesowało więc nasze mieszkanie.

Myślałam, że prośby o pomoc nas nie dotknęły, bo teściowa wiedziała, że nie uda jej się przerzucić na nas odpowiedzialności. Poza tym mieszkaliśmy w tym samym mieście, więc trudno byłoby jej wymyślić dobrą wymówkę, by przeprowadzić do nas Annę.

Ale moje przypuszczenia były błędne. Irena nie próbowała swoich sił tylko z powodu braku miejsca. Jak to? Jej córka miałaby mieszkać w kącie na rozkładanym łóżku?

Kiedy jednak udało nam się zaoszczędzić pieniądze na większe mieszkanie i przeprowadziliśmy się do dwupokojowego lokum, teściowa natychmiast się pojawiła. Zaczęła niemal ze łzami w oczach błagać, byśmy przygarnęli jej biedną córkę, która musi codziennie dojeżdżać godzinę do pracy.

Prawie wybuchnęłam śmiechem, gdy usłyszałam tę prośbę. Mój mąż dojeżdża półtorej godziny w jedną stronę (jego biuro znajduje się na przedmieściach), ale nie narzeka.

Słyszałam też wiele o podejściu Anny do pracy. Pracuje miesiąc, potem dochodzi do wniosku, że nikt nie zamierza jej dogadzać i płacić niebotycznych sum, i zaczyna szukać nowego zajęcia.

Nie można zapomnieć o jej braku umiejętności dbania o siebie. Poza tym nie planowaliśmy dzielić mieszkania z kimkolwiek. Chcieliśmy żyć jako rodzina, a dodatkowego miejsca i tak nie mamy. Jedno pomieszczenie należy do nas, a drugie do dziecka.

Teściowej przedstawiliśmy dwa argumenty na odmowę, by uniknąć kłótni: godzina do pracy to drobiazg, a dodatkowo brak miejsca. Ale kłótnia i tak się rozpętała.

– Anna nie może już codziennie dojeżdżać na drugi koniec miasta. Nie da się na nią patrzeć bez łez! – lamentowała Irena.

Anna w domu nie dotyka niczego, pracy też unika, jeśli wymaga wysiłku. Godzinny dojazd na pewno jej nie zaszkodzi.

Powtórzyliśmy odmowę, tłumacząc się jedynie brakiem miejsca. Ale teściowa i w tym nie widziała ważnego powodu.

– Czy naprawdę w dwupokojowym mieszkaniu nie znajdzie się miejsce?! Wnuk może spać z wami w jednym pokoju, a pokój oddajcie Annie – zaproponowała genialne rozwiązanie.

– Nie, mamo. Anna nie będzie z nami mieszkać i kropka.

– Jak możesz tak mówić o swojej siostrze? – oburzyła się teściowa.

– Mówię szczerą prawdę. Nie chodzi tylko o jej daleki dojazd, prawda? Po prostu masz dość skakania wokół niej i chcesz przerzucić to na nas – mąż dał jasno do zrozumienia, że przejrzał plan matki.

Irena nie znalazła odpowiedzi i szybko zakończyła rozmowę.

Potem próbowała działać przez mnie. Próbowała wzbudzić współczucie, mówiąc, że jako matka powinnam zrozumieć ich sytuację.

Ale jako matka zamierzam działać wyłącznie w interesie swojej rodziny. Nie pozwolę, by ucierpiała z powodu kapryśnej i niezaradnej dziewczyny. Irena musi sama poradzić sobie z konsekwencjami swojego złego wychowania!

Spread the love