W sobotni ranek pojechałam na targ po świeże mleko. I naprawdę nie spodziewałam się spotkać tam byłej teściowej
Patrzę, a tu owinięta we wełnianą chustę stoi moja była teściowa i sprzedaje śmietanę i mleko. Od razu podbiegłam do niej, przytuliłam ją.
Tak się stało, że mój pierwszy mąż nie dostrzegał we mnie dobrej kobiety, choć gotowałam, sprzątałam, a do tego dobrze zarabiałam. Tak rozstaliśmy się po 8 latach wspólnego życia.
Stanislava Antanaitienė była bardzo dobrą osobą. W jej dużym domu mieszkałam z nią około 4 lata. Pokochala mnie jak prawdziwą córkę i cieszyła się, że miała taką gospodarczą synową.
Mówiła, że w zachodzącym słońcu życia odpocznie. Cieszyła się z naszego syna, jej wnuka, i pomagała mi z nim taktowanie, nie przejmując wszystkiego na siebie. A kiedy Joriukowi skończyło się 5 lat, teściowa powiedziała, że nie jest już młoda i chce przepisać cały majątek na dziecko. Mąż zaczął ją odradzać, żeby się nie spieszyła i nie podejmowała pochopnych decyzji.
Ja wtedy byłam szczerze zaskoczona, bo nie widziałam w tym nic złego, a wręcz przeciwnie. A po kilku tygodniach mąż oznajmił mi, że spotkał inną kobietę. Powiedział, że jest ze mną nieszczęśliwy.
Wyjaśnił, że ta druga to prawdziwa gospodyni i będzie prawdziwą żoną. Zebrałam rzeczy, zabrałam syna i odeszłam. Babcia dość często widywała wnuka; później Joris trochę podrósł i sam chodził do niej w odwiedziny.
Zapytałam więc byłą teściową, dlaczego, w takim wieku i w takim zimnie, handluje na targu. Niespodziewanie zaczęła płakać. Powiedziała, że syn z synową postanowili założyć mini fermę, rodzinną. Babci przypadła „najłatwiejsza” rola – sprzedaż wszystkiego na targu. Strasznie zrobiło mi się jej żal. To naprawdę dobra osoba.
Nie bardzo sobie wyobrażam, jak można w jej wieku pracować tam cały dzień. Kupiłam wszystko, co jej zostało, choć nie potrzebowałam aż tak dużo. Po powrocie do domu opowiedziałam tę historię synowi. Porozmawialiśmy i postanowiliśmy zabrać babcię do siebie. Wezwaliśmy taksówkę i pojechaliśmy po nią. Była bardzo zaskoczona. Niechętnie, ale poszła z nami.
Teraz żyjemy we trójkę. Babcia codziennie gotuje smakołyki, cieszy się z postępów Joria w szkole i po prostu żyje… A syn z nową synową ani razu nie zadzwonili, żeby zapytać, jak się czuje. Bardzo się na nas gniewają, bo teraz muszą zatrudnić kogoś do pomocy, a tego nie planowali.
