Trzeci mąż był właśnie taki, o jakim marzyłam całe życie. Mimo że był bardzo zamożny, poślubił mnie z dzieckiem i bez żadnego posagu. Wtedy miałam już trzydzieści cztery lata. On miał wszystko: pieniądze, mieszkanie, samochód, daczę. Nawet przestałam pracować – nie widziałam takiej potrzeby. Często wyjeżdżałam za granicę. Ale sama wszystko popsułam

Mam czterdzieści pięć lat, prawie dorosłą córkę i byłam już trzykrotnie mężatką. Wyciągnęłam z tego wniosek, że już więcej nie chcę wychodzić za mąż. Nie zamierzam psuć życia ani sobie, ani innym mężczyznom. Oto moje trzy historie.

Po raz pierwszy wyszłam za mąż bardzo wcześnie, w wieku osiemnastu lat. Bardzo się kochaliśmy, tak bywa w młodości. Ale mąż ciągle przesiadywał w pracy, a ja nudziłam się sama w domu. Wynajmowaliśmy mieszkanie, żeby nie być zależnymi od rodziców.

Było mi smutno, więc mąż pozwalał mi zapraszać koleżanki, z których większość była jeszcze niezamężna. W pewnym momencie straciłam kontrolę i pozwoliłam jednemu koledze zostać u mnie.

Nie wiem, co sobie wtedy myślałam. A akurat tego dnia mąż zachorował i wcześniej wyszedł z pracy. Takiego widoku się nie spodziewał. Nie wybaczył mi, nie potrafił, i rozumiem go. Wspólni znajomi opowiadali, że bardzo się z tym męczył, cierpiał, a nawet przez jakiś czas zaczął nadużywać alkoholu, ale mnie do siebie nie dopuścił. Tak po raz pierwszy rozwiodłam się w wieku dwudziestu dwóch lat. Dobrze, że chociaż nie mieliśmy dzieci.

Nauczona gorzkim doświadczeniem, drugi raz wyszłam za mąż w wieku dwudziestu sześciu lat. Mój mąż odziedziczył po babci mieszkanie. Pracował na budowach, ja zatrudniłam się jako sprzedawczyni w sklepie. Pieniędzy nie mieliśmy za wiele, a właśnie wtedy obudziła się we mnie jakaś chciwość.

Zaczęłam marudzić, że żyjemy biednie, żądałam od męża drogich prezentów i pieniędzy na zakupy, przy czym kupowałam cokolwiek, nawet niepotrzebne rzeczy – byle się pochwalić przed koleżankami. Mąż nie miał pieniędzy na wszystkie moje zachcianki, więc zmuszałam go, by brał kredyty. Nie mógł mi odmówić, bo byłam wtedy w ciąży.

Gdy siedziałam na urlopie macierzyńskim, przez moje kaprysy mąż wpadł w duże długi i kredyty. Potem dowiedziałam się, że przez mnie zaczął wynosić z pracy materiały budowlane i je sprzedawać, by sprostać moim chciwym zachciankom.

Z tego powodu stracił pracę. Był wykończony. Pewnego razu przyjechała jego mama i nie poznała syna. Teściowa spłaciła nasze kredyty, uregulowała długi, ale poprosiła, żebym odeszła z ich życia.

Pozwoliła mi zabrać, co chcę. Wtedy się obraziłam, a teraz rozumiem – to jej syn, ona go ratuje. Zabierając ze sobą stos szmatek, przeniosłam się do mamy. Potem byłam w szoku – ile mam niepotrzebnych ciuchów i bibelotów, przez które straciłam męża.

Trzeci mąż był właśnie taki, o jakim marzyłam całe życie. Choć był bardzo bogaty, poślubił mnie z dzieckiem i bez posagu. Miałam wtedy trzydzieści cztery lata. On miał wszystko: pieniądze, mieszkanie, samochód, daczę. Nawet przestałam pracować – nie widziałam takiej potrzeby.

Często wyjeżdżałam za granicę nad morze. Zadzierałam nosa, przestałam utrzymywać kontakt ze starymi koleżankami, myśląc, że wpasuję się w bogate towarzystwo męża, ale ci ludzie nie byli dla mnie interesujący. Oni też nie kwapili się do przyjęcia mnie do swojego grona. Mąż, jako biznesmen, cały czas był w pracy, ale nieustannie mnie kontrolował przez telefon. Znów czułam się samotna. Złość wyładowywałam na córce, więc moja mama zabrała wnuczkę do siebie.

Z powodu braku zajęcia zaczęłam pić alkohol. Po pijanemu dzwoniłam do byłych mężów i koleżanek, ale w końcu przestali odbierać. Mąż nie mógł już tego znieść i pewnego razu powiedział, że taka żona jest mu niepotrzebna. Złożył pozew o rozwód.

Wróciłam do mamy z córką. Przeanalizowałam swoje życie i byłam zszokowana, jak sama je zniszczyłam. Znalazłam pracę, zaczęłam żyć zwyczajnym życiem. Zrozumiałam, ile bólu sprawiłam wszystkim swoim mężom, a oni przecież mnie kochali. I z każdym z nich mogłabym być szczęśliwa, gdybym sama wszystkiego nie zepsuła. Teraz żyję dla córki. Za mąż więcej nie chcę, choć mam tylko czterdzieści pięć lat. Sama jestem wszystkiemu winna i teraz za to płacę.

Spread the love