Teściowa zamieszkała w mieszkaniu młodych bez pozwolenia i zaczęła „uczyć życia”
Julia i Władek z niecierpliwością czekali na narodziny swojego pierwszego dziecka. Wszystkie rzeczy dla synka były już dawno kupione, a przyszła mama chciała jeszcze zdążyć zrobić generalne porządki w ich nowym, dwupokojowym mieszkaniu.
Młodzi ciężko pracowali przez sześć lat, żeby odłożyć na własne lokum, i dopiero wtedy zdecydowali się na dziecko. Julii zawsze zależało, by mieszkać osobno, zwłaszcza od teściowej, z którą miała dość chłodne relacje.
Kobieta nie znosiła tego, że pani Tamara, matka Władka, nieustannie próbowała ją „ustawiać”. Kiedyś nawet powiedziała jej o tym wprost, przez co teściowa długo była obrażona. Ograniczyli kontakty do wizyt z okazji świąt, ale w oczekiwaniu na nowego członka rodziny wszystko się zmieniło.
W wyznaczonym dniu Władek zawiózł Julię do szpitala w sąsiednim mieście, gdzie miała czekać na poród pod opieką lekarzy. Wkrótce potem zadzwoniła jego matka z informacją, że planuje „wpaść w odwiedziny”. I tak, gdy Julii nie było, pani Tamara postanowiła zrobić „przegląd” mieszkania młodych.
Nie trzeba było długo czekać. Następnego wieczoru stała już w progu z torbą w ręku.
– Jak tu u was przytulnie! – pochwaliła. – Taki przedpokój to i mnie by się przydał. Ta szafa z lustrem jest bardzo praktyczna.
– Nie ma problemu, mamo. Mogę zadzwonić do znajomego, zrobi ci podobną na wymiar – zaproponował Władek.
– Nie trzeba, później – machnęła ręką i zaczęła uważnie lustrować całe mieszkanie. Władek zaproponował herbatę, ale pani Tamara miała ważniejsze sprawy na głowie.
– Boże, po co ta Julka powiesiła takie paskudne zasłony? Psują cały wygląd kuchni!
– Mamo, to tylko zasłony. Mamy za to nowoczesny komplet mebli, błyszczący i elegancki.
– Błyszczący? A kto go będzie codziennie wycierał, żeby nie było smug? Twoja żona pewnie robi to raz w miesiącu!
– Może jednak napijesz się herbaty? – próbował zmienić temat Władek.
– A ty co, nie jesz tu nic? Taki chudy się zrobiłeś! Przyniosłam ci czebureki, jeszcze ciepłe. A jutro ugotuję ci porządny rosół, żebyś dobrze jadł.
– Naprawdę nie trzeba! Wszystko mamy, mamo. Nie martw się.
Pani Tamara była jednak nie do zatrzymania. Bezceremonialnie otworzyła lodówkę i krzyknęła z oburzeniem:
– Co tu za bałagan?! Co ta Julka w ogóle robi w domu? Przecież jest na zwolnieniu, czasu ma mnóstwo!
– Mamo, daj spokój. Nie przesadzaj.
Ale gość już buszował w szafkach. Przyniosła ze sobą dres, najwyraźniej planując przejęcie kontroli nad mieszkaniem syna. Władek najpierw przyglądał się temu z rozbawieniem, ale po godzinie zrozumiał, że matka mówi całkiem serio.
Pani Tamara zrobiła porządek w lodówce, wyrzuciła „zepsuty” ser i zajęła się zamrażarką. Gdy zobaczyła mrożone pierogi, nie mogła się powstrzymać:
– Jaką wy chemię jecie? Ona w ogóle coś gotuje?
– Jasne, że gotuje. Pierogi są awaryjnie. A ja je lubię.
– Domowe – owszem. Ale kupować to paskudztwo?
Władek tylko westchnął i poszedł do sklepu, żeby uciec od narzekania. Po powrocie zastał matkę przy garnkach. Robiła kotlety i gotowała kapuśniak. Była w swoim żywiole.
– Mamo, może cię odwieźć? Już późno.
– Nie, dziś u was przenocuję. Muszę jeszcze ogarnąć szafę w sypialni. Przecież ubrania się z niej wysypują!
Władek był w szoku. Zawsze myślał, że Julia ma wszystko uporządkowane.
Pani Tamara została na noc. I na kolejny dzień. Kiedy Władek poszedł do pracy, matka „zajęła się” mieszkaniem. Wszystko przeszło gruntowny przegląd – szafy, komody, kuchenne szafki. Krytykowała każdą rzecz, którą Julia zorganizowała po swojemu.
– Łóżeczko stoi, a gdzie będziecie przewijać dziecko? Nie znaleźliście miejsca na przewijak?
– Mamo, teraz dzieci od razu nosi się w śpioszkach, nie potrzeba ich tak ciasno owijać.
– Co ty opowiadasz? Przewijać trzeba koniecznie, żeby dziecko sobie rączkami nie przeszkadzało! W weekend jedziemy po przewijak.
Władek nie miał siły dyskutować, ale Julia była wściekła, kiedy dowiedziała się o wszystkim przez telefon.
– Może my sami zdecydujemy, co jest nam potrzebne?!
Nie wiedziała jeszcze, że teściowa właściwie się u nich „wprowadziła”. Pani Tamara uznała, że pierwsze miesiące musi spędzić z młodymi, żeby „pomóc” przy wnuku. Kazała Władkowi kupić nawilżacz powietrza, elektroniczną nianię, a nawet nebulizator. Przyszły ojciec był coraz bardziej zmęczony obecnością matki, ale nie wiedział, jak jej odmówić.
– Przecież nie wyrzucę mamy za drzwi – myślał. – Może Julii rzeczywiście będzie łatwiej?
Synek urodził się trzy dni później – zdrowy i piękny. Nazwali go Aleksander, na cześć ojca Władka. Pani Tamara pojechała po Julię i wnuka, ubrana odświętnie i z dumą, jakby sama została matką.
Po powrocie do mieszkania Julia od razu zauważyła rzeczy teściowej i przestawione meble. Była zbyt zajęta synkiem, żeby robić awanturę. Ale gdy pani Tamara zaczęła pouczać ją przy kąpieli dziecka, miarka się przebrała.
– Mamo, dziękuję za pomoc, ale sama się tym zajmę – powiedziała spokojnie Julia.
– Co ty możesz wiedzieć! Nauczę cię, jak to się robi porządnie.
– Nie, mamo. To mój syn i ja chcę sama się nim zajmować.
– I co teraz? Wyganiasz mnie? – oburzyła się teściowa.
– Nie wyganiam. Ale proszę cię, zabierz rzeczy i wróć do siebie. Wpadnij w odwiedziny, kiedy tylko chcesz, ale mieszkać tutaj nie możesz.
Pani Tamara była w szoku. Władek patrzył na żonę z niedowierzaniem, ale nie zaprotestował.
– Wiesz, mamo, Julka ma rację. Damy sobie radę.
Obrażona pani Tamara spakowała rzeczy i wyszła. Nie odzywała się przez dwa miesiące, ale Julia czuła satysfakcję. „Mąż nie potrafił, a ja to załatwiłam” – pomyślała z ulgą.
