Teściowa wyciągnęła pieniądze i powiedziała: „Potrzebujemy pomocy domowej. Oto zaliczka”
Mój mąż i ja jesteśmy jeszcze młodzi: on ma 26 lat, a ja 24. Mieliśmy wielkie plany na przyszłość, ale w zeszłym roku moja idylliczna rzeczywistość się załamała – zostałam zwolniona i tymczasowo jestem bezrobotna. Na szczęście Adam pracuje razem z bratem i siostrą w firmie budowlanej, więc mamy dochód.
Kiedy się pobraliśmy, rodzice Adama poprosili, żebym zamieszkała z nimi w ich domu.
Krystyna, moja teściowa, twierdziła, że dla Adama wyprowadzka byłaby ciosem. To jego dom rodzinny, nad którym długo pracowali całą rodziną, remontując go na nowo.
Dom rzeczywiście jest duży, piękny i przestronny. Ponieważ nie mam własnej rodziny ani większych oszczędności, nie mogłam odmówić.
Z czasem zaczęłam zauważać, że staję się obiektem drwin.
Na początku były to drobne uwagi, ale stopniowo przerodziły się w otwarte upokorzenia. Teść zaczął żartować, że żyję na ich koszt, wytykając mi, że jestem biedna. Szwagierka wyśmiewała moje włosy, skórę, oczy, a nawet wymyślała bzdury o trądziku czy brudnych ubraniach. Szwagier w ogóle nie mówi mi „dzień dobry”.
Pewnego dnia nie wytrzymałam i poszłam do teściowej, Krystyny, żeby powiedzieć jej wprost, że czuję się w tej sytuacji bardzo źle i że może czas pomyśleć o przeprowadzce.
Krystyna, opierając się o poręcz balkonu, spojrzała na mnie i powiedziała:
– Po pierwsze, jeśli się wyprowadzicie, Adam straci pracę w firmie. A ty od roku nie pracujesz. Bez dochodu nawet nie będzie was stać na wynajem.
Po chwili dodała:
– A może chciałabyś pracować u nas?
– U was? – zapytałam zaskoczona.
– Tak, przydałaby nam się pomoc domowa. Nie chciałam ci wcześniej tego proponować, żebyś czegoś nie pomyślała, ale skoro masz takie „ambitne” plany… Możemy ci płacić 3 tysiące tygodniowo za sprzątanie domu. A wtedy na razie zapomnicie o przeprowadzce.
Czyli rodzina męża chce, żebym została ich sprzątaczką?
Z jednej strony, czemu nie – dodatkowe 12 tysięcy miesięcznie. Ale… Dom jest ogromny, utrzymanie porządku będzie trudne, a ja i tak sprzątam, bo tu mieszkam. Teraz chcą, żebym przyjmowała za to wynagrodzenie.
Przy obecnym stosunku rodziny męża do mnie boję się, że zaczną mnie traktować jeszcze gorzej i pomiatać mną jak służącą. Może to pułapka?
Nie potrzebuję takiej pensji, bo te pieniądze przyniosą mi tylko upokorzenie.
Podziękowałam Krystynie i powiedziałam, że wolę sprzątać za darmo jako formę wdzięczności za dach nad głową i wyżywienie. Ale teraz mówią, że mam „przerośnięte ego”, i żałuję, że podjęłam decyzję tak szybko – przecież muszę z nimi jeszcze żyć.
Czy dziewczyna postąpiła słusznie w tej sytuacji?
