Nie tak Anna wyobrażała sobie swoje urodziny – synowie nie przyjechali. Całą noc przepłakała, zasnęła dopiero nad ranem. Obudziło ją pukanie do okna. Anna wyjrzała i aż zamarła – pod oknem stał jej najstarszy syn Andrzej z ogromnym bukietem jej ulubionych róż i dużym pudełkiem. Kiedy wszedł do domu, Anna nie mogła powstrzymać łez radości.
Anna przygotowywała się do swojego jubileuszu bardzo starannie. W sobotę kończyła sześćdziesiąt lat. Mimo swojego wieku czuła się energiczna i pełna życia. Siły dodawali jej uczniowie. Anna przez całe życie pracowała jako nauczycielka języka i literatury ukraińskiej w swojej rodzinnej szkole.
Jej życie nie było łatwe. Męża zabrakło, gdy miała zaledwie trzydzieści lat. Została sama z trójką synów, najmłodszy miał wtedy zaledwie dziewięć miesięcy. Tylko Bóg wie, jak ciężko było Annie z dziećmi, jak ciężko pracowała – rano w szkole, a potem w domu, zajmując się gospodarstwem i ogrodem. Synowie, kiedy trochę podrośli, pomagali matce, a potem wyjechali na studia do miasta i tam zostali.
Anna bardzo za nimi tęskniła. Synowie rzadko przyjeżdżali. Teraz całą swoją miłość i troskę oddawała uczniom. Uczniowie również bardzo ją kochali. W szkole mieli tradycję – świętowanie jubileuszy.
Anna wcześniej zadzwoniła do swoich synów i prosiła, aby przyjechali. Wyobrażała sobie, jak będzie siedziała na scenie, przyjmowała szczere życzenia od kolegów i uczniów, a obok niej będą siedzieć jej trzej najukochańsi synowie – jej duma.
Ale życzenia od swoich kolegów i uczniów Anna słuchała sama. Synowie nie przyjechali. Kobiecie chciało się płakać, ale z uśmiechem na twarzy usprawiedliwiała ich. Potem było spotkanie przy herbacie z tortami, które piekła całą noc. Ukrywając łzy, Anna robiła szczęśliwą minę, jedząc tort i cukierki.
Do domu odprowadzili ją sąsiedzi i koledzy z pracy, uczniowie nieśli bukiety. Kiedy drzwi do mieszkania się zamknęły, Anna w końcu pozwoliła sobie na łzy.
– Czy naprawdę tak dużo chcę? – pytała siebie Anna. – Dlaczego żaden z synów nie przyjechał?
Nie tak Anna wyobrażała sobie swoją starość. Całą noc przepłakała, zasnęła dopiero nad ranem. Obudziło ją pukanie do okna. Anna wyjrzała i aż zamarła – pod oknem stał jej najstarszy syn Andrzej z ogromnym bukietem jej ulubionych róż i dużym pudełkiem. Kiedy wszedł do domu, Anna nie mogła powstrzymać łez radości.
Okazało się, że był w delegacji za granicą i z powodu złej pogody jego lot opóźniono o pięć godzin. Bardzo chciał zdążyć złożyć życzenia zgodnie z tradycją w szkole. Przywiózł nawet jej ulubiony tort. Dzisiaj znowu wracał za granicę, ale specjalnie przyleciał na jubileusz matki. Trzy godziny minęły niepostrzeżenie, matka nie mogła nacieszyć się obecnością syna. I nie szkodzi, że wpadł tylko na kilka godzin.
Po południu przyjechał średni syn z żoną. Powiedział, że wczoraj kupili samochód, więc nie mogli przyjechać na święto. Oczywiście, zakup samochodu to ważniejsze wydarzenie niż urodziny matki. Ale w jego rodzinie to żona decyduje, gdzie i kiedy jechać. W końcu jednak przyjechali, a wnuczka była bardzo podobna do Anny. Szkoda tylko, że babcia tak rzadko ją widuje.
Pod wieczór przyjechał najmłodszy syn, który również miał ważny powód – teściowa zaprosiła go, aby pomógł w gospodarstwie. Drugi wieczór Anna słuchała szczerych i serdecznych życzeń od swoich najbliższych. Po sześćdziesiątce nabrała mądrości, by przyjmować wszystkich takimi, jacy są – z miłością, bez urazy i wyrzutów. Każdy ma swoje życie. Największe szczęście dla Anny to widzieć swoje dzieci i wnuki szczęśliwymi…
