Mój mąż po każdej kłótni na długo odchodził do swojej mamy, a ja zostawałam sama z małym dzieckiem

Mam na imię Irena. Jestem mężatką. Mój mąż ma na imię Andrzej. Mamy córkę. Nasza córeczka, Liza, ma pół roku.

Mieszkamy z mężem na piątym piętrze. W naszym bloku nie ma windy, dlatego zostawiam wózek na klatce schodowej na parterze.

Boję się, że ktoś ukradnie wózek albo sąsiedzi z parteru zażądają, żebym zabierała go do mieszkania. Przecież nie dam rady jednocześnie nieść wózka i mojej córeczki. Na razie nikt jeszcze wózka nie ukradł i nikt nie robił mi z tego powodu problemów. Mimo to za każdym razem, gdy schodzę na parter, czuję niepokój. A co, jeśli wózka już tam nie będzie?

Dziś postanowiłam wyjść z córeczką na spacer do parku.

Wsadziłam córkę do wózka i poszłyśmy do parku. Powietrze w parku było bardzo świeże, więc Lizka szybko zasnęła. Usiadłam na ławce i zaczęłam płakać.

Nerwy mi puściły. Podeszła do mnie kobieta i zapytała:

– Czy wszystko w porządku? Czy mogę jakoś pomóc?

Chciałam powiedzieć, że wszystko jest dobrze, ale zamiast tego rozpłakałam się jeszcze bardziej.

– Proszę nie płakać. Lepiej proszę mi opowiedzieć, co się stało. Może będę mogła pomóc? Mam na imię Natalia – powiedziała kobieta.

– Jestem taka zmęczona tą sytuacją! Ciągle się kłócimy z mężem, a po każdej kłótni Andrzej odchodzi do swojej mamy. Czasem na tydzień, czasem na dłużej. Przez cały ten czas ani nie dzwoni, ani nie pisze. To ja zawsze pierwsza dzwonię i próbuję się pogodzić. Kiedy wraca, oczekuje, że będę go przepraszać. I przepraszam, bo bardzo go kocham i boję się, że odejdzie na zawsze. Teraz znowu jestem sama z córką. Andrzej odszedł ponad tydzień temu i ani razu się nie odezwał. Czy to normalne?! Nie mam już siły tego znosić! – żaliłam się.

Natalia milczała przez chwilę, a potem zapytała:

– Od kiedy wasze relacje wyglądają w ten sposób?

– Od czasu, kiedy urodziła się nasza córka.

– A co będzie dalej?

– Nie wiem. Kocham go i boję się, że odejdzie na zawsze.

– A co, jeśli go nie będziesz prosić o powrót, a on nie wróci? Jak wtedy będziesz żyć? – zapytała Natalia.

Zastanowiłam się nad jej pytaniem. Spróbowałam sobie to wyobrazić i nagle coś we mnie pękło.

Wyobraziłam sobie tę sytuację i zrozumiałam, że sobie poradzę! Będę żyć dalej i wychowywać córkę.

– Pewnie wrócę do mamy. A mieszkanie, w którym mieszkamy z mężem, będę wynajmować.

– To dobry pomysł. A co potem? – zapytała Natalia.

– Potem złożę pozew o rozwód i wystąpię o alimenty na córkę!

– A co potem?

– Gdy córka trochę podrośnie i pójdzie do przedszkola, wrócę do pracy. Dam sobie radę! – powiedziałam z radością.

Podziękowałam Natalii. Od razu poczułam się lepiej. Nabrałam nowej energii.

– Twój mąż ucieka do mamy, bo nie potrafi wziąć odpowiedzialności. Musisz z nim o tym poważnie porozmawiać! – doradziła mi Natalia.

Wróciwszy do domu, postanowiłam poczekać miesiąc. Jeśli mąż nie zadzwoni i nie wróci, przeprowadzę się do mamy.

Tak też zrobiłam. Nie zadzwoniłam do Andrzeja. Wrócił po tygodniu.

– Zrób mi herbaty! – zażądał Andrzej.

Zaparzyłam herbatę i zaprosiłam go do stołu.

– Zamierzasz mnie przeprosić? – zapytał.

– Za co?! To ciebie nie było w domu przez prawie trzy tygodnie! To ty nie byłeś przy mnie, gdy nasza córka chorowała! To ja musiałam prosić sąsiadkę o kupno lekarstw! To ja nie spałam nocami, gdy miała gorączkę! Za co mam cię przepraszać?! To ty powinieneś przeprosić mnie!

Andrzej patrzył na mnie zaskoczony. Nie rozumiał, co się dzieje.

– Bardzo cię kocham, ale nasza córka również zasługuje na normalną rodzinę. To musi się zmienić. Jeśli znowu odejdziesz do mamy, ja wrócę do swojej i będę wynajmować to mieszkanie.

Andrzej był w szoku, ale obiecał się zmienić. Od tego czasu jest lepiej.

Minęły trzy lata. Mamy już dwójkę dzieci. Miesiąc temu urodziłam syna…

Spread the love