Marta w dobrym nastroju przygotowywała kolację, gdy w drzwiach kuchni pojawił się Wiktor. Trzymał w rękach jej telefon i wyglądał na bardzo zdenerwowanego. – Jak to rozumieć? – burknął. – Co takiego? – uśmiechnęła się Marta, nie czując się w niczym winna. – To! – Wiktor otworzył wiadomość, która niedawno przyszła na telefon Marty

Marta i Wiktor poznali się, gdy oboje byli już dorosłymi, samodzielnymi i rozsądnymi ludźmi. Oboje pracowali, zarabiając na życie – może nie na kanapki z kawiorem, ale na kromkę chleba z cienką warstwą masła – na pewno.

Oboje mieli ten sam cel: założenie rodziny, oboje pragnęli mieć dzieci. Co więcej, dzielili wspólne poglądy na życie, a jako bonus – kilka wspólnych zainteresowań. Nie zwlekali z decyzją i nie „testowali swoich uczuć” – po sześciu miesiącach znajomości wzięli ślub.

Jako osoby racjonalne, od razu omówili kwestie, które w większości rodzin prowadzą do konfliktów i kłótni: budżet oraz obowiązki domowe. W kwestii obowiązków domowych nie było żadnych różnic zdań, ponieważ mama Wiktora również była mądrą i rozsądną kobietą, która nauczyła syna podstawowych umiejętności domowych. Tata zaś swoim przykładem pokazał, że jeśli oboje małżonkowie pracują, to oboje powinni również zajmować się domem.

Kwestia finansów wymagała jednak przemyśleń i dyskusji, aby znaleźć najlepsze rozwiązanie. W końcu podjęli decyzję: do wspólnej puli wrzucali ustaloną kwotę, a wszystko, co powyżej, było osobistymi pieniędzmi każdego z nich. Zarządzanie budżetem powierzono Marcie, ale Wiktor co miesiąc sprawdzał bilans, porównując paragony z zakupów.

Na początku wszystko szło świetnie, ale potem Marta zaczęła mieć problemy w pracy i przestano wypłacać jej premie. Kwota, którą miała wpłacać do wspólnego budżetu, pozostała jednak bez zmian, co oznaczało, że nie tylko nie miała „swoich” pieniędzy, ale brakowało jej jeszcze trzech tysięcy złotych do swojej części.

Na domiar złego, właśnie wtedy skończyły się jej krem, tusz do rzęs i zapas rajstop. Bez dłuższego namysłu Marta wzięła potrzebną kwotę z budżetu i poszła na zakupy.

– Ile?

– Kochanie, a co miałam zrobić? Teraz zarabiam mniej niż wcześniej, więc nie mam swoich pieniędzy. Skąd miałam je wziąć? Bez kremu moja skóra wysycha, a w pracy mamy surowy dress code – bez makijażu i w dżinsach się nie pojawię.

– Hm… Zgadzam się, to konieczne wydatki, których nie dało się uniknąć… Ale i tak uważam, że to nieuczciwe: ja przecież nic nie biorę dla siebie z wspólnych pieniędzy. Poza tym twój wkład teraz jest mniejszy, niż powinien być. Więc przemyśl to. Nie podoba mi się ta sytuacja.

Marta zaczęła myśleć. Tymczasem nadszedł dzień jej urodzin. Tym razem nie udało się ich odpowiednio uczcić – znów z powodu braku pieniędzy, ale Wiktor mimo wszystko podarował jej duży bukiet kwiatów.

– Co robić? Wiktor będzie niezadowolony… A za miesiąc on ma urodziny – podarował mi taki prezent, a ja? Skąd wezmę pieniądze na prezent?

Kto szuka, ten znajdzie. Podczas rozmowy z dawną koleżanką z uczelni Marta usłyszała, że jej firma pilnie potrzebuje przetłumaczyć dokumentację z hiszpańskiego, a tłumaczka jest na urlopie.

– Trzeba teraz kogoś znaleźć… Przez ogłoszenie? A co, jeśli się nie sprawdzi? Tekst jest trudny… Choć wynagrodzenie też odpowiednie…

– To w czym problem? – odpowiedziała Marta, nie kryjąc radości. – Przecież wiesz, że znam hiszpański na dobrym poziomie – mieszkałam z rodzicami pięć lat w Hiszpanii.

– Właściwie to pamiętam. Dlatego właśnie dzwonię… Tylko nie wiedziałam, czy mogę cię o to prosić… Może jesteś zajęta…

– Jestem zajęta. Ale tłumaczenie zrobię!

Marta poradziła sobie znakomicie. Musiała oczywiście poświęcić na to trochę czasu, robiąc wszystko w tajemnicy przed Wiktorem – w końcu przede wszystkim chciała znaleźć pieniądze na prezent dla niego. A jaki to byłby niespodzianka, gdyby wszystko robiła na jego oczach?

Zapłacono jej za pierwsze tłumaczenie i dano kolejne zlecenie – jej praca spodobała się klientowi. Jeśli teraz też się uda, pieniędzy wystarczy nie tylko na prezent dla Wiktora, ale i na nową sukienkę, o której Marta od dawna marzyła.

Koleżanka zadzwoniła, żeby powiedzieć, że drugie tłumaczenie również zostało zaakceptowane przez kierownictwo, a pieniądze pojawią się na koncie Marty wieczorem.

– Bardzo nam pomogłaś! Będziemy teraz o tobie pamiętać – dziękowała koleżanka.

– A ty mnie jak bardzo uratowałaś! – śmiała się szczęśliwa Marta.

Wieczorem Marta smażyła kotlety na kolację, śpiewając coś pod nosem, gdy w drzwiach kuchni pojawił się Wiktor. Trzymał w rękach jej telefon i wyglądał na bardzo zirytowanego.

– Jak to rozumieć? – burknął.

– Co takiego? – uśmiechnęła się Marta, nie czując się winną.

– To! – Wiktor potrząsnął telefonem.

– A konkretniej?

– Chcesz konkretniej? Dobrze!

I Wiktor podniesionym tonem wyjaśnił, co go zdenerwowało. Powodem jego niezadowolenia było SMS-owe powiadomienie z banku o wpływie pieniędzy na konto Marty.

– Jak to rozumieć? – powtórzył.

– No wybacz – znowu się uśmiechnęła i opowiedziała mu, jak znalazła dodatkową pracę, by kupić mu prezent na urodziny. – Chciałam, żeby to była niespodzianka, dlatego ci nic nie mówiłam – zakończyła pojednawczo, ale Wiktor wydawał się jeszcze bardziej zdenerwowany.

– Niespodzianka, tak? Dobrze rozumiem, że chciałaś przede mną ukryć, że coś zarobiłaś? Ukryłaś część zarobków, tak? A teraz próbujesz na poczekaniu wymyślić jakieś wytłumaczenie?

– A nawet jeśli mówisz prawdę – nie przyszło ci do głowy, że najpierw powinnaś spłacić zaległości we wspólnym budżecie, a dopiero potem myśleć o prezentach? Nie pomyślałaś, że już od dwóch miesięcy wpłacasz mniej, a w zeszłym miesiącu wydałaś na siebie pieniądze z naszej wspólnej puli? Czy to jest normalne?

– Wiesz co – Marta usiadła na kuchennym taborecie – masz rację. To faktycznie jest zupełnie nienormalne. Przed ślubem pracowałam i miałam pełne prawo wydawać zarobione pieniądze na siebie. Teraz pracuję, dorabiam, ale nie tylko nie mam swoich pieniędzy, to jeszcze zdążyłam się zadłużyć…

– Bardzo dobrze, że sama to rozumiesz – Wiktor odetchnął z ulgą. – Wszystko wcześniej ustaliliśmy, tobie wszystko pasowało – powiedział, podając jej telefon. – Trzymaj. Przelej te pieniądze na nasze wspólne konto. Mam nadzieję, że więcej takich błędów nie popełnisz. A na moje urodziny chciałbym nowy telefon, wyślę ci link do strony sklepu.

Uznając, że konflikt został rozwiązany, Wiktor uśmiechnął się i poszedł do pokoju. A Marta po raz pierwszy zaczęła się zastanawiać, po co właściwie jej to wszystko. I wcale nie myślała o telefonie.

Spread the love