Marta kręciła się nerwowo przy wejściu do kawiarni. Wiedziała dokładnie, że o tej porze żona Wiktora zawsze pije tutaj kawę. W końcu zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi. – Pani Maria? Kobieta powoli podniosła wzrok znad filiżanki kawy. – Słucham? – odpowiedziała spokojnie. – Nazywam się Marta i jestem kochanką pani męża
Marta nerwowo kręciła się przy wejściu do kawiarni. Wiedziała dokładnie, że o tej porze żona Wiktora zawsze tutaj pije kawę. Zajęło jej sporo czasu, żeby się tego dowiedzieć. W końcu zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi.
– Pani Maria?
Kobieta powoli podniosła wzrok znad filiżanki kawy, którą uważnie obserwowała.
– Słucham? – odpowiedziała spokojnie.
– Nazywam się Marta i jestem kochanką pani męża! – oznajmiła z triumfującym wyzwaniem.
Maria wzięła mały łyk kawy i powiedziała:
– I co z tego?
Marta zaniemówiła.
– Jak to?! Przecież mówię, że pani mąż mnie zdradza!
– Powtarzam: i co z tego?
– Pani jest stara, a ja młoda i piękna!
– Z tym ostatnim można polemizować – odparła Maria, przyglądając się z namysłem nieco wulgarnemu strojowi dziewczyny – ale… i co z tego?
Marta zamarła, kompletnie inaczej wyobrażała sobie tę rozmowę. Po chwili, nie pytając o zgodę, usiadła przy stoliku. Przyszła tutaj w określonym celu i zamierzała go osiągnąć!
– A to, że on się z panią rozwiedzie! To tylko pani go nie puszcza! Jest pani już kobietą w wieku, a on mnie kocha!
Maria znów wzięła łyk kawy.
– Droga Marto, takich jak ty ma jeszcze dwie. Nie obrażaj się, że traktuję was jako „sztuki”, po prostu w ciągu naszego wspólnego życia było was tak dużo, że nie ma sensu zapamiętywać.
– Kłamie pani! – wrzasnęła Marta.
– Spytaj go – wzruszyła ramionami Maria. – Nigdy się ze mną nie rozwiedzie. Nasze życie i sprawy są tak ze sobą splecione, że nie da się tego rozdzielić.
Maria odstawiła filiżankę, powoli wstała.
– Przy okazji, cały majątek już dawno jest przepisany na nasze dzieci. On, tak samo jak ja, ma tylko pieniądze na swoje wydatki. A jeśli wpadnie ci do głowy próbować osiągnąć coś dzieckiem, choć wątpię, bo on jest w tej kwestii bardzo ostrożny, to po prostu je ci odbierzemy.
Marta opuściła głowę, cała jej misterna strategia legła w gruzach w ciągu kilku minut… A przecież dziecko miało być jej ostatnim argumentem, trzeba było tylko zajść w ciążę…
– Pani Maria? – rozległo się nagle z boku. Obie odwróciły się w stronę dziewczyny, która właśnie podeszła.
– Słucham – westchnęła Maria.
– Kocham pani męża! – wypaliła dziewczyna.
– O, jeszcze jedna! – Maria uśmiechnęła się i zwróciła do Marty. – Oto twoja towarzyszka niedoli. Możecie porozmawiać, jeśli mi nie wierzysz.
Maria powoli wyszła z kawiarni, zostawiając dwie dziewczyny, by dzieliły skórę niedźwiedzia, którego nawet nigdy nie upolowały.
